sobota, 29 września 2012

Rozdział 14

ONI!!! A dokładniej Liam z moim laptopem na kolanach, Louis, Niall i Zayn z moimi rysunkami i projektami!!!
- Aaaaaaaa!!!!!!!!!- wydarłam się, na co cała czwórka skoczyła na równe nogi, rozsypując przy tym wszystkie kartki z rysunkami.
- Co się tu dzieje?!- krzyknął Harry, który przybiegł tu z łazienki w samym ręczniku.
- Jak mogliście?! Przecież zakazałam wam wchodzić do mojego pokoju!- darłam się na zespół- A ja myślałam, że można wam ufać! Zawiodłam się na was! WYNOCHA!!!
- Ale... Kayla...- Liam próbował dojść do głosu.
- Cicho siedź! Wynocha stąd! Nienawidzę was!- krzyknęłam na koniec i pobiegłam do ogrodu.
Przebiegłam przez cały ogród i zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy przede mną był już płot. Usiadłam na zimnej ziemi i po prostu zaczęłam płakać. Łzy wylewały się z moich oczu strumieniami. Nie mogłam ich opanować. Przez tak długi czas ukrywałam te rysunki... Tak bardzo nie chciałam, aby ktoś je obejrzał. A teraz... Teraz oni je widzieli. Dlaczego oni mi to zrobili?! Przecież zakazałam wchodzić im do mojego pokoju!- w mojej głowie kłębiło się tak wiele myśli.
W końcu zaczęło się robić ciemno i musiałam wrócić do domu. Nie chciałam patrzeć na żadnego z nich, ale musiałam.
Wstałam i powoli zaczęłam kierować się w stronę domu. Weszłam na taras, a przez szybę widziałam chłopaków i Brendę. Nie patrząc na nich, weszłam do środka.
- Brenda, kolacja! JUŻ!!!- krzyknęłam, przechodząc przez pokój. Byłam już na korytarzu, ale zawróciłam, bo chciałam zabrać aparat, który był z salonie.
- Dlaczego jej się nie postawisz?- usłyszałam pytanie z ust Liam'a. Pewnie do Brendy.
- Ponieważ kiedy pierwszy i ostatni raz jej się postawiłam to o mało co nie wyleciałam z pracy. Już wolę słuchać jej wrzasków niż szukać nowej pracy- odpowiedziała Brenda, a ja słuchałam dalej.
- Ale nie powinnaś dawać sobą tak pomiatać- mówił Zayn.
- Może, ale... Ja nadal mam nadzieję, że Kayla się kiedyś zmieni.- po tych słowach poczułam jak łza spływa mi po policzku. Zrezygnowałam z zabrania aparatu i pobiegłam na górę. Weszłam do łazienki i popatrzyłam na swoje odpicie w lustrze.
- Czy ja na prawdę się kiedyś zmienię?- zadałam sobie to pytanie już kilka razy w życiu, ale nigdy nie udało mi się go spełnić i już powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek się to uda. Wytarłam łzy i wyszłam z łazienki. Zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Brenda robiła z Harry'm kolację.
- Proszę- powiedziała cicho gosposia, podając mi talerz z tostami. Ja zaczęłam jeść, a Harry usiadł na przeciwko mnie i patrzył na moje ruchy.
- Kayla...- niepewnie zaczął.
- Co?!
- Wybacz chłopakom ten pokój. Oni po prostu chcieli się dowiedzieć czegoś o tobie i dlatego tam weszli- starał się wytłumaczyć przyjaciół.
- To mogli się mnie o to zapytać, a nie szperać w moich prywatnych rzeczach!- przerwałam jedzenie i spojrzałam w oczy chłopaka.
- No... tak..., ale oni byli pewni, że nic im nie powiesz.
- A dlaczego ty z nimi nie wszedłeś do tego pokoju?- zapytałam, a Harry zrobił wielkie oczy.
- Bo... chciałem cię zobaczyć jak wychodzisz z łazienki, a przy okazji sam iść się umyć- zarumienił się.
- Harry, ja...- urwałam w połowie zdania, bo pozostali weszli do kuchni.
- Kayla, my cię na serio bardzo przepraszamy- zaczął Zayn.
- Na prawdę żałujemy, że weszliśmy o twojego pokoju- kontynuował Niall.
- Nigdy więcej się to nie powtórzy- ciągnął dalej Liam.
- Tylko prosimy, wybacz nam!- skończył Louis.
Patrzyłam tak na nich. Ich słodkie miny niewiniątek połączone ze smutkiem i strachem były cudne.
- Może, ale... Widzieliście moje rysunki i zdjęcia, a ja nie chciałam, żeby ktokolwiek je widział. Tak na prawdę to o to mi chodziło- powiedziałam.
- Ale one były cudne! Ty masz talent i dlaczego nie chcesz go pokazać światu?- pytał Liam.
- Bo rysuję dla siebie, a nie dla innych!- powiedziałam, a oni rozeszli się bez słowa. Ja spojrzałam jeszcze na Harry'ego i sama poszłam na górę.
Było już dość późno, więc postanowiłam, że wezmę szybki prysznic dla uspokojenia i położę się spać. Tak też zrobiłam.
Leżałam już w łóżku kiedy dostałam SMS-a. Otworzyłam go: "Jeszcze raz bardzo przepraszamy. Liam, Lou, Zayn i Niall". Odpisałam im tylko: "Dobra, już się nie gniewam". Nie miałam serca się na nich gniewać, i tak, prędzej czy później któryś z nich by je zobaczył. Nagle dostałam kolejnego SMS-a. Myślałam, że chłopaki mi odpisali, że dziękują, ale myliłam się. To był Harry: "Dobranoc... I przepraszam za tą łazienkę, po prostu mi się podobasz". Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Przecież ja nic do niego nie czuję i mam chłopaka, a on mi pisze, że mu się podobam.
Przez pół nocy przewracałam się z boku na bok, bo nie mogłam zasnąć przez tego SMS-a od Harry'ego. W końcu mi się udało, jednak nie był to spokojny sen.

------------------------------------

Przepraszam za to nieregularne dodawanie rozdziałów. Teraz się już poprawię i kolejne rozdziały będą dodawane co dwa dni.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem...
Chciałam też bardzo podziękować za odpowiedzi w ankiecie, bo teraz przynajmniej wiem, że Ktoś tego bloga przeczytał.
A co do zerwania Kayli i Dylan'a to pracuję nad tym :P
Dziękuję za ostatnie komentarze i czekam na kolejne.!

Kama ;**

piątek, 28 września 2012

Rozdział 13

Andżuś dziękuję Ci ;** <3

Obudziłam się w dość śmiesznej pozycji, a mianowicie głowę miałam na ziemi, a nogi na oparciu kanapy. Ale zaraz, gdzie Niall?! Rozejrzałam się i zobaczyłam blondaska skulonego na podłodze. Uśmiechnęłam się na jego widok, a potem popatrzyłam na resztę zespołu. Liam i Zayn leżeli na podłodze, tym samym pozostawiając kanapę pustą. Za to Louis i Harry spali przytuleni do siebie tak mocno, że bez problemu zmieściłaby się tam jeszcze jedna osoba.
Właśnie wtedy wpadłam na genialny pomysł. Powoli podniosłam się z miejsca i na palcach przeszłam do przytulańców. Położyłam się obok Louis'a, który spał od brzegu. Wtuliłam się w niego i udawałam, że śpię. To teraz poczekamy, aż się obudzą.
Po jakimś czasie poczułam, że chłopcy zaczynają się budzić. Ja pozostawałam w tej samej pozycji.
- Kayla?!- nagle usłyszałam głos Louis'a. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na chłopaka.
- Dobry...- uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Hazzę, który właśnie usiadł. Był zaspany i jeszcze nie do końca wiedział co się wokół niego dzieje.
- Co ty tu robisz?! Przecież chyba bym pamiętał, gdybym kładł się z tobą na jednej kanapie!- dalej wrzeszczał Lou, budząc przy tym pozostałych chłopaków.
- Wiesz... Istnieje legenda, że w tym budynku dziewczyny tracą zmysły i cięgnie je do...
- Męskich mężczyzn, to zrozumiałe- Lou dumnie wypiął pierś, a ja wybuchnęłam śmiechem. Kiedy się opanowałam, wytłumaczyłam im co tak na prawdę robiłam na ich kanapie.
- Ludzie, idziemy na śniadanie?- zapytał Niall. Wszyscy przytaknęliśmy i zaczęliśmy się zbierać.
- No, chodźcie!- poleciłam, kiedy byłam już gotowa. Chłopcy od razu doskoczyli do mnie i mogliśmy ruszać na śniadanie.
Zjechaliśmy na dół i wyszliśmy przed budynek. Skierowaliśmy się do pobliskiej restauracji. Weszliśmy do środka- było bardzo przytulnie- i zajęliśmy stolik przy oknie.
Kelner wziął od nas zamówienie i teraz tylko pozostało nam czekać na jedzenie.
- Mogę prosić o autograf?- usłyszałam za sobą dziewczęcy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam kilka dziewczyn z długopisami w rękach. Chłopcy od razu się zgodzili. Rozdali swoje podpisy i zrobili kilka zdjęć. Nagle usłyszałam, że jedna z dziewczyn pyta Harry'ego kim jestem, a ten odpowiedział, że ich nową przyjaciółką. Tak bardzo miło mi się wtedy zrobiło. Uśmiechnęłam się do Loczka i wtedy poczułam, że zaczynam go lubić, to znaczy nie darzyłam go już taką nienawiścią jak na początku.
W końcu kelner przyniósł nasze zamówienia i chłopcy musieli wrócić do stołu. Fanki dobrowolnie dały im spokój i rozeszły się.
- Mmm... Jedzonko!- ucieszył się Niall na widok swojego wielkiego śniadania. Trochę się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam ile ten chłopak daje radę zjeść.
Kiedy każdy z nas był już pełny, mogliśmy wyjść z restauracji.
- Dzwonię po kierowcę, tylko... Liam, oddaj mi mój telefon!- zwróciłam się do chłopaka, który wczoraj zabrał moją komórkę.
- O, sorry- on krzywo się uśmiechnął i oddał fona, a ja przedzwoniłam po samochód.
- Co dziś będziemy robić?- zapytał Harry.
- Ja chcę lepiej poznać Kaylę- uśmiechnął się Zayn.
- Tylko nie myśl o szlafroku- zaśmiał się Louis- Ty masz dziewczynę!
- A ja chcę przypomnieć, że mam chłopaka- odezwałam się.- Właśnie! Muszę dzisiaj zadzwonić do Dylan'a i Amy, bo nawet nie wiem jak się czują.
Kiedy wypowiedziałam ostatnie słowo, przed nas podjechał mój samochód. Wszyscy weszliśmy do środka i odjechaliśmy do domu.
Na miejscu każdy poszedł w swoją stronę. Ja skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wykręciłam numer do mojego chłopaka.
- Halo- usłyszałam znajomy głos w słuchawce.
- Dylan, tu Kay! Jak się czujesz?- zapytałam.
- Już o wiele lepiej. Jutro będę mógł iść do szkoły. Gorzej z Amy.
- Co się stało?!- zaniepokoiłam się.
- Ma bardzo wysoką gorączkę i ogólnie jest osłabiona. Żadne leki jej nie pomagają- wyjaśnił.
- A mogę ją odwiedzić?
- To jak na razie wykluczone. Może w przyszłym tygodniu, jeśli lepiej się poczuje.
- No... Dobrze. To... do jutra, tak?
- Jasne. Buziaki- i się rozłączył. Cieszę się, że w końcu będę mogła się z nim zobaczyć.
Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a do moich stóp upadli chłopcy.
- Co wy tu?!- zdziwiłam się.- Podsłuchiwaliście?!
- Nie... Wcale- zaczęli się tłumaczyć.
- Ja już swoje wiem, a teraz przepraszam, ale chcę zażyć gorącej kąpieli.- zamknęłam drzwi od pokoju i minęłam ich. Weszłam do łazienki i napuściłam ciepłej wody do wanny. Rozebrałam się i powoli zanurzyłam w niej. Przez dłuższy czas rozkoszowałam się ciepłem, ale nic nie trwa wiecznie i woda ostygła. Wyszłam z wanny i wytarłam miękkim ręcznikiem. Potem nałożyłam na siebie szlafrok i wyszłam na korytarz. Znowu natknęłam się na Hazzę.
- Przepraszam...- powiedział, rozbierając mnie wzrokiem.
- Przestań!
- Ale co?- dalej nie odrywał ode mnie wzroku.
- Przestań się tak na mnie gapić!- próbowałam go minąć.
- Dobra...- westchnął, a ja weszłam do garderoby. Zastanawiałam się co by tu na siebie włożyć. W końcu udało mi się wybrać to.
Zadowolona ze swojego wyboru wróciłam z ciuchami do łazienki. Szybko je założyłam, uczesałam włosy i gotowa opuściłam toaletę. Podeszłam do drzwi od mojego pokoju. Były uchylone, a doskonale pamiętam, że je zamykałam. Otworzyłam je szerzej, a tam...

-------------------------------------

Ta dam.!
Rozdzialik dodaję dziś, bo jutro nie będę miała czasu...
Przepraszam jeśli ostatni rozdział Was rozczarował. Mam nadzieję, że ten jest lepszy :)
Wczoraj o mało co nie zaliczyłam zgonu. Wchodzę na bloga i widzę 714 wejść, wchodzę godzinę później, a tu 841.! Myślałam, że oślepnę z zachwytu.!
Czekam na Wasze opinie :)

Kama ;**

czwartek, 27 września 2012

Rozdział 12

Dedykuję "to coś" moim Przyjaciółkom, które pocieszają mnie, że opowiadanie jest fajne.

...Zayn i Liam mówili reszcie jak to ładnie mi w szlafroku! Nie no, szczyt!!!
- Mówię wam, ona jest taka seksowna! Szkoda, że jest taka zołzowata, a mogłaby być fajną dziewczyną...- mówił Zayn, a ja przysłuchawałam się jego opinii na mój temat.
- Przeszkadzam wam?- wtrąciłam się, a chłopcy podskoczyli w miejscach. Najwyraźniej nie zauważyli mnie wcześniej.
- Miałeś rację!- krzyknął Louis.
- Ja zawsze mam rację- opowiedział mu Mulat.
- Czy wy na prawdę nie macie wstydu?!- zaczęłam swój monolog- Stoicie na środku korytarza i gadacie na temat jak to ładnie wyglądam w szlafroku! Opamiętacie się i idźcie spać, bo jutro idziemy do studia, jasne?!
Oni pokiwali głowami, nie odrywając ode mnie wzroku. Co za zboki, ale mogę im to wybaczyć, bo jakby na to nie patrzeć, stoję przed nimi w samym szlafroku (na szczęście był za kolano).
- A przy okazji cieszę się, że wam się podobam- uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki.
Ubrałam piżamę, a szlafrok powiesiłam na haczyku. Otworzyłam drzwi i wpadłam na Niall'a i Harry'ego.
- Co wy tu robicie do cholery?!- zapytałam.
- Yyy... nooo... ten, tego...- jąkał się Niall.
- ONI NIE MAJĄ DZIEWCZYN!!!- usłyszałam Louis'a, a dwójka przede mną spaliła buraka.
Nie mogąc się opanować, wybuchnęłam śmiechem.
- Chłopcy przepraszam, ale ja mam chłopaka- powiedziałam głaszcząc ich po głowach- A teraz spać.
Może i ich nie lubiłam, ale kiedy byli tacy czerwoni, to wyglądali słodko.
Wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Ja od razu położyłam się na łóżku i zasnęłam z uśmiechem na ustach.

*następnego dnia, rano*

Obudziłam się w świetnym humorze. Noga mnie już nie bolała i w ogóle czułam się świetnie. Ale to może dlatego, że nie szłam dziś do szkoły. Zrobiłam sobie takie małe wagary. Czekał mnie za to dzień z chłopakami w studiu.
- Kaylo, śniadanie- usłyszałam głos Brendy. Od razu wstałam i pokierowałam się do łazienki. Wykonałam szybko poranną toaletę, a wychodząc z łazienki natknęłam się na Harry'ego. Tym razem nie robiło mi to żadnych problemów.
- Dzień dobry!- przywitałam się radośnie z Loczkiem. Ten popatrzył na mnie wielkimi oczami. Ja uśmiechnęłam się do niego i weszłam do garderoby. Szybko wybrałam ten zestawik i zeszłam do kuchni. Tam przywitałam się z Brendą i resztą chłopaków. No nie powiem, mieli dziwne miny, kiedy zobaczyli w jakim jestem humorze.
- Chłopcy, jak tam wasze głosy?- zapytała nagle gosposia.
- Już wszystko ok. Leki pomogły.- teraz już wiedziałam, dlaczego wczoraj normalnie mówili- Na szczęście, bo dzisiaj idziemy nagrywać piosenkę, więc Kayla nas porządnie wymęczy- powiedział Liam. Ja popatrzyłam na niego, ale zaraz potem odwróciłam wzrok na wchodzącego do kuchni Hazzę. Chłopak usiadł przy stole i zaczął jeść z nami śniadanie, a Brenda poszła robić pranie.
- Za 20 minut stoicie gotowi do wyjścia, ok?- zapytałam.
- Na pewno będziemy, bo ja nie mam zamiaru iść kolejny raz na nogach- powiedział Zayn.
- I to rozumiem- wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Weszłam do środka i usiadłam przy biurku. Dla zabicia czasu zaczęłam przeglądać moje stare projekty ubrań. Lubiłam to robić. Rzadko projektowałam, ale na prawdę to kochałam.
- Kayla idziemy?!- usłyszałam głosy z dołu, ale na nie nie reagowałam. Totalnie wpatrzyłam się w swoje projekty. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i bez przemyśleń powiedziałam "proszę".
- Mogę?- zdziwił się Louis, kiedy otworzył drzwi. Ja spojrzałam na niego i dopiero teraz zorientowałam się gdzie jestem.
- Nie!- powiedziałam i wyszłam z pokoju, łapiąc jeszcze torbę i ciągnąc chłopaka za sobą. Dołączyliśmy do reszty i wyszliśmy z domu.
- Nie możemy jechać razem- powiedziałam, patrząc na samochód, którym mieliśmy jechać.
- Dlaczego?- zdziwili się.
- Bo już ostatnio paparazzi zaczepiali mnie na ulicy czy mam coś z wami wspólnego- wyjaśniłam.
- To zrobimy tak- zaczął Liam- Ty pojedziesz jednym autem, a my 5 minut po tobie drugim. Może być?
- Jasne, może- uśmiechnęłam się i wsiadłam na tylne siedzenie.- To do zobaczenia.
I odjechałam.
Po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do budynku i wjechałam na 20 piętro. Chwilę po mnie do sali wpadli chłopcy.
- Co wy tacy gwałtowni?- zdziwiłam się.
- Fanki i reporterzy to złe połączenie- wydusił z siebie Harry.
- Złapcie oddech i ustalimy co dziś nagrywamy- powiedziałam siadając na kanapie pod ścianą.
Nie minęły 3 minuty, a oni już byli gotowi.
- Puść ten podkład, a my zaczniemy śpiewać- powiedział Niall, podając mi płytę z nagraniem.
- Macie już gotowy podkład i słowa?- zdziwiłam się.
- Tak, wiesz... Zanim zostaliśmy kupieni, mieliśmy już gotowy cały materiał. Teraz wystarczy to porządnie nagnać- wyjaśnił Liam.
Oni weszli do pomieszczenia dźwiękoszczelnego, a ja zamknęłam za nimi drzwi i włączyłam podkład. Zaczęli śpiewać, a ja wsłuchiwałam się w ich głosy. Mmm... poezja. Skończyli śpiewać, a ja musiałam wybudzić się z transu.
- Jeszcze raz- poleciłam i puściłam muzykę.
Powtórzyliśmy tą piosenkę jeszcze kilka razy, a potem zdecydowałam, że dam im chwilę odetchnąć. Wypuściłam ich i podałam wcześniej naszykowane butelki wody.
- No i jak? Będzie się dało coś z tego skleić?- zapytał Zayn.
- Myślę, że tak.- uśmiechnęłam się.
- Co się z tobą stało?- wtrącił się Louis.
- Ale, że co?- zdziwiłam się- Mam coś na twarzy?
- Nie... Co z twoim zachowaniem?- wszyscy popatrzyli na mnie.
- Sama nie wiem... Czasami mam takie dni, kiedy jestem miła i dziś jest właśnie jeden z tych dni.
- Oby te dni były częstsze- westchnął Harry.
- Nie przeginaj!- zwróciłam się do niego, a kiedy zobaczyłam jego przestraszoną minę, od razu wybuchnęłam śmiechem, zarażając tym resztę.
- Ta druga Kayla jest ekstra!- krzyknął Louis, a chłopcy się z nim zgodzili.
- Miło mi to słyszeć- lekko się zarumieniłam.
Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę, ale nic nie trwa wiecznie. Musieliśmy wracać do pracy.
Odsłuchaliśmy każdą wersję piosenki i posklejaliśmy najlepsze fragmenty w całość.
- Gotowe!- krzyknęłam, a potem ziewnęłam.
- Jestem głodny!- krzyknął Niall. No tak... Przez ten cały czas mieliśmy tylko dwie przerwy na jedzenie i aż się dziwię, że ten chłopak tyle wytrzymał.
- Która godzina?- zapytał Liam.
Spojrzeliśmy na zegarek. Było grubo po 1.00 w nocy.
- Trochę się zasiedzieliśmy- zaśmiał się Zayn.
- Chodźcie na dół. Na szczęście mam klucze do budynku- pokazałam pęd kluczy.
- Do domu!- krzyknął Louis.
Zjechaliśmy windą na parter i wyszliśmy przed budynek.
- Gdzie samochód?- zapytał Harry.
- Yyy... Nie wiem...- opowiedziałam i zaczęłam wyciągać telefon- Zaraz zadzwonię po...
- Nigdzie nie będziesz dzwonić o tej porze- Liam zabrał mi telefon z ręki- Daj się ludziom wyspać.
- A ja to co?! Też chcę się wyspać!- oburzyłam się.
- A nie możemy przespać się tu?- zapytał Niall- Przecież u ciebie są trzy, szerokie kanapy i wygodna podłoga. Ja mogę tu spać.
- Ja też- powiedziała reszta.
- Ale... No dobra- westchnęłam i wróciliśmy na górę.
Weszliśmy do sali, a ja od razu zajęłam jedną z kanap. Drugą zajął Harry, a trzecią Liam.
- A ja?!- pisnął Lou.
- Chodź...- westchnął Hazza i posunął się przyjacielowi na swojej kanapie. To samo zrobił Liam i dał Zayn'owi miejsce.
- Mogę?- zapytał niepewnie Niall, wskazując na kanapę, na której leżałam.
- Skoro oni się posunęli to ja też mogę- niechętnie się zgodziłam i posunęłam się blondasowi.
Ten położył się, lekko mnie przygniatając, ale byłam już tak zmęczona, że nie zwróciłam na to uwagi i zasnęłam.

-----------------------------------

No i jak.? Warto było czekać.?
Chciałam podziękować za wszystkiech dotychczasowe komentarze i mam nadzieję, że nie przestaniecie komentować.
Kolejny rozdzialik w sobotę lub niedzielę. Zależy od nastroju i liczby komentarzy.

Kama ;**


wtorek, 25 września 2012

Rozdział 11

 Wedle życzenia dedykuję ten rozdział Wikuni- mojej kochanej kuzynce ;**

...Mike!!! Ten psychol ciągnął mnie w zaułek, a ja dopiero teraz to sobie uświadomiłam.
- Puszczaj mnie zasrany debilu!!!- krzyczałam, wyrywając rękę z jego wielkiej łapy, bez skutku.
- Będziesz cicho ty wredna ździro?!- szarpnął mną tak mocno, że upadłam na ziemię.
- Czego ty chcesz?! Kasy, seksu, no czego?!- krzyczałam przez łzy.
- Odpłacić ci się za to, co robisz z innymi ludźmi, jak mieszasz ich z błotem, ich i mnie!- krzyknął i kopnął mnie w nogę.- Myślisz, że skoro masz kasę to jesteś lepsza?!- przykucnął przy mnie- Mylisz się!
W tym momencie zaczął mnie obmacywać, a ja przez ból w nodze nie mogłam nic zrobić.
- Zostaw mnie!- darłam się na całe gardło.
- Widzisz... Nawet nie umiesz się bronić. Zgrywasz taką odważną, a na serio jesteś wypudrowaną lalą, która nic nie umie! Zapamiętaj sobie, że ta sytuacja będzie się powtarzać za każdym razem, jak kogoś skrzywdzisz!- powiedział i wyprostował się. Odwrócił się tyłem do mnie i najzwyczajniej w świecie odszedł. A ja... A ja leżałam na zimnej ziemi i nie mogłam się ruszyć. Bolała mnie noga, tak strasznie piekła. Lekko się podniosłam i z trudem usiadłam. Podwinęłam spodnie i popatrzyłam na nogę. Zdarta skóra i krew... Na szczęście mogłam nią ruszać, więc złamana nie była. Z ogromnymi trudnościami podniosłam się i pokuśtykałam pod budynek salonu kosmetycznego. Żadnych ludzi, samochodów, kompletnie nic. Wzięłam telefon do ręki, miałam jednego SMS-a- od Louis'a. "Siedzimy w salonie i czekamy na Ciebie. Kiedy będziesz, bo Harry tęskni. Nawet nie wiesz jak on Cię kocha, Ohh, ohh... Lou:)"
Co mu strzeliło do tego marchewkowego łba?! Jak na razie to ja i Harry widywaliśmy się tylko na korytarzu i w kuchni, a z resztą ja mam chłopaka, a tak po za tym to nie lubię Harry'ego. Jak dla mnie jest zbyt wpatrzony w siebie. Już wolę tego całego żarłoka, ale o czym ja myślę?!
Opamiętałam się i zadzwoniłam po kierowcę. Starannie zakryłam ranę na nodze i próbowałam nie myśleć o bólu. Po pięciu minutach mogłam jechać do domu. Chwilę później byliśmy na miejscu.
Z zaciśniętymi zębami weszłam do środka.
- Kayla!- chłopcy podbiegli do mnie i zaczęli mnie ściskać.
- Posrało?! Puszczać mnie!- oni wykonali moje polecenie i stanęli przede mną.
- Gdzie byłaś?- zapytał Liam.
- U kosmetyczki, bo co?!
- Tak długo?!- zdziwił się Harry. Boże jak ja nie lubię tego gościa.
- Nie twój interes! A teraz sorry, ale jestem głodna. Brenda, kolacja!- krzyknęłam.
- Brendy nie ma. Jest po 23.00 więc będzie dopiero rano- uświadomił mi Zayn.
Już tak późno?! Boże, ile czasu ten bydlak mnie przytrzymywał?!
- Więc idę spać i wam też radzę, bo jutro jedziecie do studia, jasne?!- popatrzyłam na nich
- Ale po co?- zdziwili się.
- Bo macie do nagrania piosenki na nową płytę! To, że zmieniliście adres zamieszkania, to nie znaczy, że nie będziecie harować!- powiedziałam i poszłam na górę. Od razu weszłam do łazienki i usiadłam na brzegu wanny. Noga nie dawała mi spokoju. Rozebrałam się i popatrzyłam na kolano- całe sine i brudne od zaschniętej krwi. Weszłam pod prysznic i zaczęłam syczeć z bólu. Teraz mogłam sobie na to pozwolić, bo kiedy jestem wśród ludzi, nie mogę pokazywać moich słabych stron.
Kiedy już byłam czysta, wyszłam spod strumienia wody i wytarłam się ręcznikiem.
- Piżama...- westchnęłam. No pięknie, Brendy nie ma, a tym pacanom nie powiem, żeby przynieśli mi piżamę.
Założyłam szlafrok i zastawiłam ranne kolano. Przekręciłam zamek w drzwiach i wyszłam na korytarz.
- Uuu...- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam... Zayn'a w samych bokserkach. No pięknie!
- Czego się lampisz?!
- Po prostu ładnie ci w szlafroku- uśmiechnął się łobuzersko.
- Zayn, opamiętaj się. Ty masz dziewczynę!- powiedział Liam, który właśnie wyszedł z łazienki- Ooo...- wydobył z siebie kiedy na mnie spojrzał.
- A mnie się czepiasz- powiedział do niego Mulat.- Ale ty też masz dziewczynę!
Patrzyłam tak na nich i zastanawiałam się co ja tu jeszcze robię?! Odwróciłam się i weszłam do sypialni. Wzięłam piżamę i chciałam wrócić do łazienki, ale kiedy wyszłam z pokoju, moim oczom ukazał się ciekawy widok, a mianowicie...


-----------------------------------------------------

No i jak, może być.?
Mnie tak średnio się podoba, ale ocenianie pozostawiam Wam.
Chciałam bardzo podziękować za wszystkie komentarze.!
Wczoraj dostałam kilka komentarzy praktycznie w tym samym czasie, nie to, że się czepiam tylko wydaję mi się to trochę dziwne, ale ja ogólnie jestem dziwna :P
Jeszcze pytanko: Lepsza większa, czy mniejsza czcionka.?

Następny rozdział pojawi się (może) za dwa, trzy dni...
Czekam na Wasze komenty.!

Kama ;**

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 10

- Kayla?- usłyszałam zachrypnięty głos z głośnika. To był chyba Louis.
Bardzo wolno podniosłam się z łóżka i podeszłam do mikrofonu.
- Co?!- powiedziałam jeszcze zaspanym głosem.
- Czy idziesz dziś do szkoły?- pytał dalej.
- Niestety... Coś jeszcze?- zapytałam niechętnie.
- Przygotuj się i szybko schodź na dół, bo zaraz się spóźnisz!- krzyknął, a ja podskoczyłam w miejscu ze strachu.
- Nie strasz mnie!- również podniosłam głos i wyszłam z pokoju.
Skierowałam się w stronę łazienki. Tam umyłam zęby, pomalowałam się lekko i rozczesałam porządnie włosy. Zostało mi tylko ubranie się. Podążyłam do garderoby. Wzięłam to ubranie i wróciłam do łazienki.
- Gdzie są wszyscy?- zdziwiłam się, bo ani chłopaków, ani Brendy nie było na górze. Ubrałam się, weszłam jeszcze do pokoju po torbę i gotowa zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni i zobaczyłam chłopaków robiących mi śniadanie! Czy ja śnię?!
- Dzień dobry- powiedział cicho Niall, który smarował naleśniki Nutellą. Były zrobione dopiero cztery naleśniki, a w słoiku już prawie nic nie było... Trochę się zdziwiłam.
- Taaa...- powiedziałam niechętnie- Śniadanie!
- Momencik- uśmiechnął się do mnie Harry, który smażył naleśniki. Śmiesznie wyglądał w fartuchu Brendy. Właśnie, gdzie Brenda?
- Gdzie Brenda?! To ona powinna mi robić śniadanie!- oburzyłam się.
- Zadzwoniła, że musi zrobić zakupy, dlatego to my robimy ci śniadanko- powiedział radośnie Louis, podając mi sok z marchwi.
- A skoro mowa to dzwonieniu...- wtrącił się Liam- Dasz nam swój numer, tak dla bezpieczeństwa?
- Skoro muszę...- chłopak podał mi telefon,a ja wystukałam na nim odpowiednie cyfry.
- Dzięki- uśmiechnął się, a Zayn podał mi moją porcję naleśników.
Zjadłam je z wielkim apetytem. Były pyszne.
- Dzięki, a teraz sorry, ale muszę jechać do szkoły- rzuciłam i wyszłam przed domu, gdzie stał już samochód. Kierowca otworzył mi drzwi i ruszyliśmy w stronę "paszczy lwa". Po drodze zastanawiałam się nad głosami chłopaków, były zachrypnięte.
Na miejscu wyszłam z samochodu i weszłam do szkoły. Nagle poczułam wibrację telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam SMS. Odczytałam go: "Mamy nadzieję, że miło spędzisz dzień w szkole. Całuski 1D".
- To było dziwne...- powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę klasy. Po drodze natknęłam się na Dany'ego i jego paczkę. Próbowali mnie zatrzymać, ale nie zwracałam na nich uwagi. Nagle dostałam kolejnego SMS-a. "Harry pyta czy się z nim umówisz? Lou xoxo". Nie wiedziałam o co im chodzi, ale wiedziałam, że dostałam kolejną wiadomość "Wcale nie! Nie zwracaj uwagi na matoła od marchewek i pozostałych głąbów. Harry".
- Dobra to jest chore...- mówiłam do ekranu telefonu. Włożyłam go do kieszeni i weszłam do klasy, bo właśnie zaczęła się pierwsza lekcja. Usiadłam w swojej ławce i ledwo co zaczęłam rysować,  dostałam kolejnego SMSa. Czy oni się wściekli?! Otworzyłam wiadomość: "Sorry, ale jestem głodny! I Co ja mam teraz zrobić?  Niall". Odpisałam "Najlepiej coś zjedz i dajcie mi spokój, bo jestem w szkole!". Starałam się być dyskretna i na szczęście mi się to dało.
Na kolejnych lekcjach dostawałam kolejne SMS-y typu: "O której kończysz?", "Bolą nas gardła", "Idziemy do apteki po leki", "Właśnie siedzę na kiblu i się nudzę". BOŻE!!! Czy oni nie mają nic innego do roboty?!
Kiedy byłam już wolna postanowiłam udać się do kosmetyczki. Po drodze zadzwoniłam do Amy, czy do mnie dołączy, ale okazało się, że ona i Dylan jest chorzy i leżą w łóżku do końca przyszłego tygodnia. Nikt ich nie może odwiedzać, biedni...
Weszłam do budynku, gdzie mieścił się salon kosmetyczny.
- To co zawsze- powiedziałam, a recepcjonistka wskazała mi drzwi.
Po dwóch godzinach byłam totalnie wyluzowana. Wyszłam z budynku, było już ciemno, a tam...
- Czy to prawda, że była pani w studiu nagraniowym razem z One Direction?
- Czy chodzi pani z którymś z chłopców?
- Proszę opowiedzieć co z pani fortuną?
Byłam oblężona przez paparazzi. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi i gdzie odwrócić głowę. Próbowałam się wydostać, a kiedy już prawie mi się to udało, poczułam, że ktoś zaczyna ciągnąć mnie za rękę w jakąś ciemną uliczkę. Popatrzyłam na twarz owego osobnika. To był...


------------------------------------------------

No, jak myślicie kto.?
Zauważyłam, że większość z Was pyta kiedy Kayla się zmieni? Mogę zapewnić, że już niedługo, ale jeszcze chwilę musicie poczekać :)
Mam nadzieję, że rozdzialik (już) 10 Wam się podoba, a jeśli nie to przepraszam.

10 komentarzy = 11 rozdzialik

Kama ;**

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 9

 Dedykacja dla Anonimów, które nie boją się komentować :)

Po godzinie każdy z nas był gotowy do wyjścia. Czekałam na chłopaków, ubrana w to, a moje nerwy sięgały zenitu.
- Czy wy macie zamiar zejść na dół?!- krzyknęłam na cały dom.
- Zaraz będę!- usłyszałam pięć głosów.
- Żadne zaraz, tylko już, a jak nie to idziecie do studia pieszo!- już powoli odechciewało mi się iść.
Minęło kolejne 10 minut.
- Nie, koniec tego dobrego- powiedziałam sama do siebie i najzwyczajniej w świecie wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i kazałam kierowcy jechać do studia, gdzie chłopcy mieli mi pokazać swoje umiejętności.
Po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do budynku i wsiadłam do widny. Wcisnęłam guzik z numerem 20 i wjechałam na dane piętro. Weszłam do sali, która była moja. Tata kupił mi ją bodajże na 13 urodziny. Usiadłam pod ścianą i wyciągnęłam swój notes ze szkicami. Otworzyłam go na pustej stronie i zaczęłam rysować to...
Czas minął mi bardzo szybko. Była już 13.30, a chłopaków nadal nie było. Dobrze wiedzieli, gdzie mieści się to studio więc nie rozumiem dlaczego jeszcze się nie pojawili. Nie miałam ich numerów telefonów więc do nich nie zadzwonię. Podeszłam do okna i rozkoszowałam się widokiem z 20 piętra. Właśnie wtedy ktoś wpadł do sali, w której byłam.
- Dlaczego nas zostawiłaś?!- pytał zdyszany Zayn.
- Przecież mówiłam, że jeśli nie zejdziecie to pójdziecie pieszo i obietnicy dotrzymałam- powiedziałam spokojnie- Trochę wam zeszło, dojście tutaj...
- Może dlatego, że z domu jest tu 10 kilometrów?!- krzyknął Harry.
- Nie podnoś na mnie głosu ty ośli łbie!- krzyknęłam- Nikt nie ma prawa na mnie krzyczeć, a już na pewno nie ty!
- Sorry...- powiedział cicho. Chyba się mnie wystraszył, ale to już jego sprawa.
- Wow...- wtrącił się Niall- To studio jest super!
- Wiem, bo jest moje- zwróciłam się do niego.
- Jak to twoje?- zapytał Liam.
- Tata mi kupił tą salę na wcześniejsze urodziny. Nikt nie ma do niej prawa wstępu, więc powinniście czuć się zaszczyceni...
- Jasne...- westchnął Lokowaty, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- No, już! Do roboty! raz, raz!- krzyknęłam i wskazałam im pomieszczenie dźwiękoszczelne, do którego mieli wejść. Wykonali to polecenie, a ja załączyłam wszystko i mogłam ich słyszeć, a oni mnie.
- Dobra, to co mamy zaśpiewać?- zapytał Liam.
- Najlepiej jakąś swoją piosenkę- prychnęłam.
- No... Dobra, ale którą?- zaśmiał się Harry. Najwyraźniej miał mnie za idiotkę.
- Może to...- powiedziałam i włączyłam podkład, którejś z ich piosenek, ale za Chiny nie znałam jej tytułu.
Oni zaczęli śpiewać, to znaczy Liam zaczął. Potem był Harry, Zayn, razem- więc to chyba refren, następnie Niall i Louis... Mmmm... Jaki on ma głos... Dobra, wróćmy do żywych. Chłopcy skończyli śpiewać, a ja bez słowa włączyłam kolejny podkład, potem kolejny i kolejny. Było widać, że mają już dosyć, ale ja nie miałam zamiaru kończyć. Nie dawałam im ani chwili wytchnienia. Właśnie skończyli śpiewać już chyba siódmą piosenkę.
- Kayla!- krzyknął Niall- Przerwa, proszę!
- Nie... Śpiewasz dalej, albo więcej nie zaśpiewasz!- odkrzyknęłam.
- Ale...
- Żadne ale!!!- już byli cicho i śpiewali dalej.
Dałam im spokój dopiero po piętnastu piosenkach. Kiedy otworzyłam drzwi od kabiny dźwiękoszczelnej, oni wszyscy jak jeden mąż wybiegli z sali kierując się do automatu z piciem na korytarzu. Wychlali chyba całą zawartość maszyny...
- Już nie przesadzajcie, że tak was to zmęczyło...- prychnęłam, a oni padli na ziemię ze zmęczenia.
- Boli...- z wielkim trudem wydusił z siebie Louis.
- Przeżyjesz, a teraz wszyscy do domu!- krzyknęłam i weszłam do windy- A wy po schodach- zdążyłam powiedzieć zanim drzwi się zamknęły. Zjechałam na dół i usiadłam w wygodnym fotelu przy wyjściu. Czekałam chwilę na chłopaków, a kiedy już zeszli podeszłam do nich.
- Ja wyjdę i wsiądę do samochodu, a wy wyjdziecie po mnie i wrócicie na nogach, aby nikt się nie dowiedział, że jesteśmy razem- powiedziałam.
- Chyba żartujesz...- powiedział cicho Zayn.
- Wcale...- uśmiechnęłam się i wyszłam z budynku. Wsiadłam do auta i odjechałam. Przez tylną szybę widziałam jak chłopcy wychodzą i powolnym krokiem podążają w stronę domu. Było już ciemno, więc się nad nimi zlitowałam.
- Zatrzymaj się!- poleciłam, kiedy skręciliśmy w mniej zatłoczoną uliczkę.
- Czy coś się stało?- zapytał kierowca.
- Czekamy na nich!
Po chwili zespół się pojawił. Ja lekko uchyliłam szybę i pokazałam aby wsiedli do środka. Oni wręcz rzucili się do samochodu. Na szczęście nie było to zwykłe pięcioosobowe auto tylko siedmioosobowe, więc bez problemu się zmieścili.
- Ulitowałam się nad wami, dlatego wy dziś przygotowujecie jedzenie. Pamiętacie, że Brenda zostawiła nam obiad, więc go podgrzejecie i mnie zawołacie, jasne?!- skierowałam to w ich kierunku. Oni tylko pokiwali głową, że się zgadzają i już bez słowa jechaliśmy do domu.
Na miejscu ja udałam się do siebie, a chłopaki do kuchni.
Usiadłam przy biurku i zajęłam się projektowaniem jakiejś sukienki, nie wartej pokazania światu.
- Ładne...- usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam Louis'a.
- CO TY TU DO KURWY NĘDZY ROBISZ?!?!?!- wydarłam się tak głośno, że byłam pewna, że na końcu miasta mnie usłyszeli.
- Stoję i patrzę jak rysujesz.- uśmiechnął się do mnie szeroko. Tak jak kochałam ten uśmiech, tak teraz nie chciałam go oglądać.
- To pierwsza zasada w tym domu: Nie wchodzicie do mojego pokoju!- krzyczałam dalej i zaczęłam wypychać kolesia z pomieszczenia.
- Ale czemu się tak wściekasz? Przecież nic złego nie robię, tylko wołam cię na kolację- powiedział kiedy już staliśmy na korytarzu.
- A o głośniku słyszałeś?!- powiedziałam i pociągnęłam go w stronę schodów. Zeszliśmy na dół i bez słowa weszliśmy do kuchni. Chłopcy najwyraźniej byli tak zmęczeni, że nie mieli ochoty na rozmowę. Kolację zjedliśmy w milczeniu. Następnie wróciłam na górę, zabrałam piżamę z sypialni i weszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, a wychodząc z łazienki natknęłam się na... Harry'ego, no bo na kogo innego.
- Sorry...- powiedział, mijając mnie i wszedł do swojego pokoju. Ja weszłam do siebie i położyłam się.
Długo nie mogła zasnąć. Myślałam na temat jutrzejszego dnia. Znowu do szkoły... Z grymasem na twarzy zasnęłam.


--------------------------------------------------------

No i co myślicie.? Może być.? Mnie osobiście się podoba :)
Cieszę się, że jednak chcecie czytać kolejne rozdziały, bo gdybyście nie chciały to nie dostawałabym żadnych komentarzy.
Dlatego dziękuję Wam bardzo, bardzo...;**

7 komentarzy = 10 rozdział

Kama ;**

sobota, 22 września 2012

Rozdział 8


Ten rozdzialik dedykuję kochanej meg

- POBUDKA!!!- usłyszałam głos z głośnika, ale to nie był głos Brendy.
- Nieee!!!- krzyknęłam- A już myślałam, że te pacany to tylko zły sen.- powiedziałam i zakryłam twarz poduszką. Wtedy do pokoju ktoś wszedł, ale nie interesowało mnie kto to.
- Kayla, śniadanko- powiedział melodyjny głos- Lepiej wstawaj, bo jak nie to nic dla ciebie nie zostanie...
- Nie!- powiedziałam stanowczo, ale to był mój błąd, bo chłopak- bo ten ktoś to był chłopak- zabrał mi poduchę z twarzy.
- Aaa... Światło!- krzyknęłam i zamknęłam oczy, ale zaraz je otworzyłam i rozejrzałam się po pokoju. Obok łóżka stał blondyn.
- Witam- uśmiechnął się.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że możesz tu tak po prostu wejść i mnie budzić?! Zapamiętaj na przyszłość: To moja sypialnia i wstęp do niej mam tylko ja!- wydarłam się, a chłopak wyraźnie się zląkł.
- Przepraszam...- powiedział cicho. Wyglądał przy tym tak słodko, a jak już o tym mowa, to on był według mnie najsłodszy.
- WON!- krzyknęłam, a on wyszedł z pokoju bez słowa.
Wstałam i poszłam do łazienki. Na korytarzu po raz kolejny natknęłam się na Hazzę.
- Czy ty to robisz specjalnie?!- zapytałam podniesiony tonem.
- Ale, że co?- zdziwił się.
- A to, że za każdym razem jak idę korytarzem to mijam się z tobą!
- No sorry, ale to nie moja wina, że chce ci się sikać wtedy kiedy mnie!- chyba trochę się wkurzył.
- Ja nie sikam! Ja załatwiam potrzeby fizjologiczne!- powiedziałam całkiem poważnie, ale chłopaka to wyraźnie rozśmieszyło.- I czego się szczerzysz?!
- Po prostu mnie rozbawiłaś, tyle- i wszedł do łazienki.
- Co za tupet!- oburzyłam się i także weszłam do toalety, tylko do swojej.
Ranek, a ja już jestem przez tych palantów wściekła. Jak ja z nimi wytrzymam?!
Dla uspokojenia wzięłam gorący prysznic.
Kiedy wyszłam, zorientowałam się, że nie wzięłam ubrania. Podeszłam do mikrofonu.
- Brenda! Przynieść mi coś do ubrania! JUŻ!!!- wykrzyczałam. Po chwili do drzwi zapukała gosposia. Owinęłam się ręcznikiem i otworzyłam. Miała w rękach jakieś ciuchy, wzięłam je. Zamknęłam drzwi i ubrałam się. Wyglądałam powiedzmy, że dobrze. Rozczesałam jeszcze włosy i mogłam wyjść.
Przeszłam korytarzem do schodów. Na szczęście nie spotkałam Hazzy, chociaż za zobaczenie jego włosów jeszcze raz mogłabym się z nim znowu pokłócić.
Zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole obok gościa, który wczoraj miał na sobie koszulę w kratę.
- Dzień dobry- przywitał się.
- Dla kogo dobry dla tego dobry...- odpowiedziałam niechętnie.
- Co masz na myśli?- zapytał.
- To, że twoi kumple są beznadziejni. Ten blondyn mnie budzi, ten lokowaty wpada na nie na korytarzu, przecież idzie się zabić!- marudziłam.
- Blondyn, więc masz na myśli Niall'a, a lokowaty to Harry- zaśmiał się.
- Niech ci będzie... Tak dwójka już mi podpadła. Został jeszcze ten Mulat, chociaż jego wczorajszy strój można wziąć pod uwagę i ten goguś- pasiasty...
- Zayn na pewno jeszcze ci zadziała na nerwy, a co do pasiastego to... odwróć się...- powiedział, a ja zdziwiona wykonałam polecenie. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się Louis, lepiej! Louis w piżamce w marchewki!
Kiedy go zobaczyłam, po prostu zaczęłam się śmiać. Nie umiałam się opanować.
- Co ty masz na sobie?- zapytałam przez śmiech.
- Moją piżamkę, a co, coś z nią nie tak?- odpowiedział, nerwowo patrząc na swoją piżamkę, Louis.
- Nie, nie, tylko... Nienawidzę jak ktoś ubiera się beznadziejnie źle, ale tobie dzisiaj wybaczę, bo wyglądasz komicznie- wyjaśniłam. Jestem ciekawa co ten chłopak jeszcze wymyśli?
Po chwili do kuchni weszli pozostali i Brenda.
- Śniadanie!- rozkazałam, a chłopaki spojrzeli na mnie dziwnie. Nie wiem o co im chodziło.
Brenda podała nam kanapki, które najwidoczniej wcześniej przygotowała.
- Smacznego- powiedziała- Kaylo, ja dzisiaj wychodzę, dlatego proszę abyś zajęła się chłopcami.
- A co to ja, ich niańka?!- prychnęłam.
- Poniekąd tak- uśmiechnął się Mulat, chyba Zayn... Spojrzałam na niego,a moją uwagę przykuły jego ciemne oczy.
- W lodówce macie obiad. Wystarczy, że go przygrzejecie- powiedziała gosposia i już jej nie było.
- No to co robimy?- zapytał Niall i każdy spojrzał na mnie.
- Pokażecie mi jak śpiewacie- uśmiechnęłam się.

---------------------------------------------------

Tak jak zapowiedziałam, jest 5 komentarzy i kolejny rozdział. 
Dziękuję Każdemu z osobna za te ciepłe słowa. J
ak czytam te wszystkie opinie, to robi mi się tak ciepło na serduchu :) 
Dziękuję Wam za to ;**

5 komentarzy = 9 rozdział

Kama ;**

piątek, 21 września 2012

Rozdział 7

 Dedykacja dla Każdego kto dodał komentarz pod ostatnim rozdziałem :)

Na kanapie siedzieli chłopcy, a dokładniej piątka chłopaków, z którymi były związane moje sprawy... problemy... sama nie wiem...
- Chłopcy poznajcie waszą nową... hmmm... Szefową- zaśmiała się Brenda.- To Kayla, Kaylo to One Direction- przedstawiła nas sobie.
- Cześć!- krzyknęli chórem.
Nie wiedziałam co się tu dzieje, przecież nie miałam pojęcia skąd oni się tu wzięli?!
- Co wy tu robicie?!- zapytałam podniesionym tonem.
- Yyy... Od dzisiaj podobno mieszkamy...- powiedział jeden z nich, ale jak mu było?
- Jak, skąd, dlaczego?!- nadal zadawałam pytania, które mnie nurtowały.
- Twój tata nas tu zaprosił.- powiedział blondyn z buzią pełną ciasta, które pewnie zrobiła Brenda.
- Dałam ci dziś list. Przeczytałaś go?- odezwała się gosposia.
- Nie!- krzyknęłam i pobiegłam na górę, zostawiając zdezorientowanych chłopaków w salonie.
Wbiegłam do pokoju i złapałam list, który leżał na biurku. Kompletnie o nim zapomniałam przez ten obiad na podłodze. Szybko otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej kartkę.
"Droga Kay.
Chciałem Cię powiadomić, że w piątek wieczorem przyjadą do Ciebie Twoi chłopcy, bo teraz już Twoi. Będą z Tobą mieszkać, ponieważ pracują nad nową płytą, a od Naszego domu mają blisko do studia.
 Przepraszam, że powiadamiam Cię o tym przez list, ale jestem bardzo zajęty.
 Mam nadzieję, że zajmiesz się Twymi podopiecznymi.
Ściskam i całuję!
Tata"

- CO?!?!?!- krzyknęłam. Jak to będą tu mieszkać?! No dobra, tata kupił mi ten zespół, ale to chyba nie znaczy, że muszę się nimi zajmować? Przecież są ode mnie starsi... Ale mi prezent urodzinowy...
Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie obok gostka w paskach.
- No... I czego się dowiedziałaś?- zapytał owy pasiasty.
- Że będziecie tu mieszkać i mam się wami zająć- powiedziałam grobowym tonem. Nadal nie mogłam w to uwierzyć...
- Kayla, pokaż naszym gościom ich pokoje- uśmiechnęła się do mnie Brenda, która właśnie doniosła ciasta. Najwidoczniej ten blondyn wszystko zeżarł.
- A co to ja?! To ty jesteś gospodynią i to chyba twój obowiązek- prychnęłam.
- Ale chcę ci przypomnieć, że to teraz twój zespół- ciągnęła dalej. Nie pozostało mi nic innego, jak pokazać tym przygłupom pokoje.
- Chodźcie na górę- westchnęłam, podnosząc się z kanapy. Pokierowałam się w stronę schodów, a oni za mną.
- Te trzy pokoje macie do dyspozycji...- pokazałam im drzwi- Dwa są podwójne, a jeden pojedynczy...
- Ja śpię sam!- krzyknęli wszyscy, na co ja prychnęłam śmiechem.
- Podzielcie się sami... A teraz słuchajcie!- powiedziałam.
Chłopcy popatrzyli na mnie.
- W tym domu panują dwie podstawowe zasady, których macie przestrzegać. Pierwsza: Nie wchodzicie do mojego pokoju- pokazałam drzwi. Nie mogli się tam dostać, bo były tam moje rysunki.- A druga: Nie wchodzicie do mojej łazienki! Jasne?!
- Tak, ale... Gdzie my mamy załatwiać swoje potrzeby?- zapytał z dziwną miną Mulat.
-To jest wasza łazienka...- wskazałam drzwi na końcu korytarza.- Coś jeszcze chcecie wiedzieć?
- O której jest śniadanie?- zapytał nie kto inny tylko blondyn.
- Brenda da wam znać przez głośnik- powiedziałam i już miałam wchodzić do swojego pokoju, kiedy zatrzymał mnie okrzyk radości jednego z chłopców. Odwróciłam się i zobaczyłam pasiastego, który najwidoczniej zajął sobie pojedynczy pokój. Mało się tym faktem przejęłam. Otworzyłam drzwi do pokoju i weszłam do środka.
Usiadłam przy biurku, włączyłam komputer i zaczęłam przegrywać zdjęcia, które dzisiaj zrobiłam. Wyszły przeciętnie. Szybko się z tym uporałam. Zajrzałam jeszcze na twiiter'a i facebook'a. A tam... Roiło się od informacji, że One Direction się przeprowadzili, ale na razie nie ma informacji gdzie. Ufff... Przynajmniej tyle. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?- powiedziałam do słuchawki.
- Kay, cześć!- krzyknęła Amy. No tak, bo kto inny.
- Cześć, co tam?
- U mnie wszystko ok, a u ciebie?
- U mnie też... Wiesz co, przepraszam, ale Brenda woła mnie na kolację...- powiedziałam i rozłączyłam się, nie czekając co powie przyjaciółka. Wstałam i wyszłam z pokoju. Na korytarzu natknęłam się na gościa z loczkami.
- Przepraszam...- powiedział i wszedł do ich łazienki. Ja prychnęłam i skierowałam się do jednego z pokoi. Bez pukania weszłam do środka.
- Aaaaa!!!- usłyszałam krzyk. Popatrzyłam w tamtym kierunku i momentalnie zakryłam oczy, bo zobaczyłam Mulata w samych bokserkach.
- Ubierz się! Albo przynajmniej czymś zasłoń!- krzyknęłam.
- Następnym razem pukaj- powiedział Mulat. Ja odsłoniłam oczy, a chłopak miał już na sobie spodnie.
- Nie będziesz mi rozkazywał!- podniosłam na niego głos. Ten od razu zamilkł.
- Coś się stało?- zapytał chłopak w koszuli w kratkę, którego wcześniej w pokoju nie zauważyłam.
- Przyszłam wam tylko powiedzieć, żebyście nikomu nie mówili, że tu mieszkacie. Nie chcę paparazzi przed domem, ok?!
- Taaa...- odpowiedzieli, a ja wyszłam z pokoju. Weszłam do drugiego, a tam zastałam żarłoka.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że masz nikomu nie mówić, że tu mieszkacie, jasne?!- rzuciłam i już miałam wychodzić z pokoju, ale przypomniałam sobie o tym loczkowatym, którego mijałam na korytarzu- I przekaż to temu drugiemu...
- Masz na myśli Hazzę?- zdziwił się chłopak.
- Nooo... Taaak...- chyba tak...- Przekaż!- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Został mi tylko jeden z tych matołów. Weszłam do ostatniego pokoju i zastałam pasiastego, gadającego przez telefon.
- ...też cię kocham skarbie...- mówił do telefonu.
- Ejj!- krzyknęłam, a chłopak gwałtownie się odwrócił.
- Przepraszam kochanie, ale muszę kończyć... Też tęsknię...Paa...- i się rozłączył.
- Mama?- chytrze się uśmiechnęłam.
- Dziewczyna i... po co wpadłaś w moje progi?- zapytał.
- Powiedzieć ci, że masz nikomu nie mówić, że tu mieszkacie.
- Ahaaa... Dobra- uśmiechnął się i zaczął skakać po pokoju, jak małe dziecko.
- Co ty robisz?- zdziwiłam się.
- Bawię się, a co?- przystanął przy mnie.
- A ile ty masz lat, żeby się bawić?- zapytałam sarkastycznie.
- Zaraz kończę 21, więc próbuję się odmłodzić- pokazał białe ząbki.
Ahaaa... Czyli to jest Louis, pamiętam.- uśmiechnęłam się sama do siebie, ale chłopak odebrał to inaczej.
- Nie uśmiechaj się tak, bo mam dziewczynę- odwrócił wzrok.
- Co?!- zdziwiłam się- Ten uśmiech nie był dla ciebie... Z resztą ja też nie jestem singlem- oburzyłam i wyszłam z pokoju.
Już mi się ne podoba ten gościu. Co on sobie myśli?! To, że jest najstarszy i ma najładniejszy uśmiech nie znaczy, że może mieć każdą...
Tak właśnie, według mnie Louis ma najładniejszy uśmiech, ale w każdym z nich coś mi się podoba, ale o tym kiedy indziej.
Było już późno, więc zabrałam z sypialni piżamę i ruszyłam do łazienki.
Kiedy skończyłam brać prysznic, ubrałam się i wyszłam na korytarz. A tam... Znowu ten, jak mu tam... Hazza, czy jakoś tak. Nie istotne, ale czy on nie ma innych momentów chodzenia do łazienki? Dobra, nie ważne... Przeszłam przez korytarz i weszłam do sypialni. Położyłam się i od razu zasnęłam.


 --------------------------------------------------

I jest siódmy.! Mam nadzieję, że znośny.
Przez ten tydzień zdarzają mi się same złe rzeczy. Jestem chora i mam problemy z nogą...
Ale nie będę tu gadać o moich problemach...
Dziękuję za komentarze.! Kocham Was za to.!
5 komentarzy = 8 rozdział
Pozdro.!
Kama ;**

czwartek, 20 września 2012

Rozdział 6

 Dedykuję rozdział Wiktorii, ponieważ Ona jako jedyna powiedziała, że rozdział jej się podobał :)

*pięć dni później-piątek-*
 

Tata wyjechał w niedzielę wieczorem, więc znowu zostałam sama z Brendą.
W szkole miałam humor niczym pożal się Boże. Dany i Mike działali mi na nerwy samym widokiem, inni uczniowie również. Jedynie Amy i Dylan byli normalni.

Siedziałam właśnie na ostatniej lekcji, a mianowicie angielskim... Średnio lubię ten przedmiot, ale co zrobić. Rysowałam właśnie kotka(tak mnie naszło) kiedy usłyszałam.
- Panno Willson proszę odpowiedzieć!- podniosłam wzrok ku górze i zobaczyłam wściekłą minę nauczyciela.
- Yyy... A może pan powtórzyć pytanie?- zapytałam niepewnie.
- Kolejny raz przyłapuję cię na tym jak nie uważasz na lekcji. Jeszcze raz i masz przechlapane, zrozumiano?!- podniósł na mnie głos, a ja pokiwałam głową. Ten facet był jedyną osobą, której bałam się w tej szkole. Odstraszał samym wyglądem, a jego ubrania tylko pogarszały sprawę, ale to jeszcze nie wszystko. Jego ton mówienia, to w jaki sposób chodzi po szkolnych korytarzach i jak traktuje innych... Na mieście słyszy się, że znęca się nad rodziną, ale nikt mu tego nie udowodnił i dlatego nadal pracuje w szkole.
Nareszcie zabrzmiał dzwonek. Moja klasa była znana z szybkiego wybiegania z sali, ale nie po angielskim... Tu trzeba było czekać na pozwolenie nauczyciela.
Kiedy już byliśmy wolni, skierowałam się w stronę parkingu gdzie czekał na mnie kierowca. Byłam już prawie przy samochodzie kiedy ktoś pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam w górę i moim oczom ukazał się Mike...
- Czego chcesz zboku?!- warknęłam.
- Tylko nie zboku ty mała zdziro!
- No jasne... Ja ciebie wyzywać nie mogę, ale ty mnie tak. I co jeszcze? Może dać ci się przelecieć?!- moje nerwy powoli zaczynały puszczać.
- Skoro chcesz...- powiedział i zaczął mnie ciągnąć w stronę swojego auta. Na szczęście mój kierowca w porę zauważył co się dzieje i Mike był zmuszony mnie zostawić. Pokazałam mu jeszcze środkowego palca i wsiadłam do samochodu.
- Nic panience nie jest?- zapytał kierowca, kiedy ruszyliśmy w stronę domu.
- Nie... Ale mogłeś wcześniej zareagować...- prychnęłam.
- Przepraszam, to się już nie powtórzy- odpowiedział z lekką paniką w głosie.
- No ja myślę, a teraz przyśpiesz!- rozkazałam.
Kiedy dojechaliśmy, bez słowa weszłam do domu.
- Kay, to ty?- usłyszałam głos Brendy.
- A niby kto inny... Najpierw pomyśl, potem pytaj...- powiedziałam- A obiad zjem u siebie- i poszłam na górę.
Po chwili do pokoju zapukała gosposia. W rękach trzymała talerz z jedzeniem i list.
- Co to?- popatrzyłam na kopertę.
- Przyszło dziś w południe. Jest zaadresowane do ciebie więc nie otwierałam.
- I masz szczęście!- wyrwałam jej list z ręki, tym samym powodując, że obiad wylądował na podłodze.
- I zobacz co narobiłaś!!!- wydarłam się na nią.- Jesteś beznadziejna! Dziwię się, że jeszcze tu pracujesz...- powiedziałam i wyszłam z pokoju, łapiąc jeszcze mój aparat i zostawiając Brendę samą z tym bałaganem, wybiegłam z domu.
Skierowałam się w stronę "mojego pleneru". Tak nazwałam to miejsce, bo uwielbiałam robić tu zdjęcia. Pocykałam kilka fotek dla uspokojenia nerwów. Rysowanie i fotografowanie działają na mnie kojąco.
Kompletnie straciłam poczucie czasu. Niebo robiło się już powoli ciemne, więc musiałam wracać do domu.
Stanęłam przed progiem, odetchnęłam i popchnęłam drzwi. Usłyszałam jakieś śmiechy, poszłam w ich stronę, a to co zobaczyłam kompletnie mnie zszokowało.
- Co wy tu robicie?!?!?!- wydarłam się chyba na cały Londyn.


---------------------------------------------------------

Hey Wszystkim.!
Dodaję rozdział teraz, bo pomyślałam, że ostatni się Wam nie podobał i dlatego nie był komentowany. Tak więc Wam to wynagradzam i mam nadzieję, że ten choć trochę się podoba.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nikomu nie chce się komentować, ale mnie wystarczy chociaż jedno słowo lub nawet zwykły uśmieszek :)
Mam nadzieję, że zrozumiecie, a co do rozdziału to jak myślicie, co się teraz wydarzy.?
 Teraz tylko:
3 komentarze = 7 rozdział
(już Was nie męczę, ale nie pogniewam się jeśli będzie więcej)
Kama ;**

środa, 19 września 2012

Rozdział 5

Nie odrywałam wzroku od kartki papieru w moich rękach. Nie mogłam uwierzyć w to, co było na niej napisane.
- Pokaż!- awanturowała się Amy. Ja zabrałam jej kartkę sprzed nosa i schowałam ją za plecy. Wtedy poczułam, że ktoś zabiera mi papier z dłoni. Odwróciłam się i zobaczyłam Dylan'a, czytającego treść mojego "prezentu".
- Mam być zazdrosny?- spytał i popatrzył na mnie dziwnym wyrazem twarzy.
- O co?!- Amy wyraźnie się zdenerwowała.
- O to...- powiedział chłopak i podał siostrze kartkę. Przyjaciółka na nią spojrzała i zaczęła się śmiać i popadać w zachwyt jednocześnie.
- I z czego śmiejesz? Przecież ty nawet ich nie znasz- zwróciłam się do niej.
- Ostatnio huczy o nich w necie i trochę na ich temat poczytałam, więc coś tam wiem- uśmiechnęła się do mnie.
- To może najpierw zjemy, a potem porozmawiacie, co wy na to?- nagle wtrąciła się Brenda, o której obecności zapomniałam, z resztą tata też mi umknął.
- Jasne...- uśmiechnęłam się i podeszłam do stołu. Wszyscy zasiedliśmy do kolacji.
Kiedy skończyliśmy jeść tata oznajmił, że idzie się położyć, Brenda też się zmyła, ale nie powiedziała dlaczego już idzie. Zostałam tylko ja, Amy i Dylan.
- No... To opowiesz mi coś o tych chłopakach?- zapytałam, patrząc na przyjaciółkę.
- Tak- uśmiechnęła się- Ale może najpierw chodźmy do twojego pokoju- powiedziała i wstała od stołu.
 Weszliśmy na górę i skierowaliśmy się do mojego królestwa. Amy od razu usiadła przy biurku, bo to było jej ulubione miejsce w całym domu, a ja i Dylan na łóżku. On objął mnie i mocno do siebie przytulił, a ja z uwagą słuchałam przyjaciółki.
- A więc- zaczęła- Zespół nazywa się One Direction. W jego skład wchodzą: Louis, Harry, Niall, Liam i Zayn. Każdy z nich jest inny, ale są wspaniali. Zostali stworzeni w XII edycji xFactor'a, bo każdy z nich przyszedł tam osobno. Trzech z nich ma dziewczyny, Liam chodzi z Danielle, Zayn z Perrie z Little Mix, a Louis z Eleanor.- mówiła jeszcze różne rzeczy, ale musiałam jej przerwać.
- Wszystko ładnie, pięknie tylko jakbyś mi jeszcze powiedziała który to który?- zrobiłam krzywy uśmiech.
- Aha... Jasne- zaśmiała się i włączyła kompa, a ja do niej podeszłam. Najpierw ukazała nam się moja mama, a potem Google.
- Wpisz w grafice 1D i ci wyskoczy- zwróciła się do mnie, bo dała mi siąść przed klawiaturą. Zrobiłam jak mówiła i wyskoczyły mi przeróżne zdjęcia piątki chłopaków.
- A więc... To jest Niall- wskazała na blondyna- ten to Harry- pokazała tego z loczkami- to jest Zayn- jej palec wskazywał Mulata z czarnymi włosami- to jest Liam- teraz pokazała na chłopaka ze znamieniem na szyi- a to Louis- wskazała ostatniego w szelkach.
- Ładni- podsumowałam na co mój chłopak prychnął, a ja na niego spojrzałam i podeszłam, aby dać mu buziaka. On całował mnie coraz namiętniej, a ja to odwzajemniałam. Zapomniałam o bożym świecie.
- Ludzie nie przy ludziach!- wtrąciła się Amy. Gwałtownie odskoczyłam od Dylan'a i wróciłam do komputera.
- Ok, może zapamiętam.
- Chcesz coś jeszcze wiedzieć?- zapytała.
- Ile mają lat?- to mnie jeszcze interesowało.
- Zayn, Liam i Niall skończyli 19, Hazza, bo też tak na niego mówią- 18, a Louis w grudniu skończy 21.
- Ile?!- zdziwiłam się.
- 21. Skończy w grudniu, a dokładniej 24.- uśmiechnęła się.
- Nie wygląda- popatrzyłam na jego wizerunek na zdjęciu.
- Wiem...- zaśmiała się Amy i zamknęła mi przed oczami laptopa.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem moi goście musieli już iść.
Ja sama wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka, gdzie momentalnie zasnęłam.


----------------------------------------

Hahah... Taka mała zmyłka :) Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam przetrzymać Was w niepewności :] Następny jest już dłuższy.!
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, tak mi się miło zrobiło jak czytałam, że choć trochę podoba Wam się moje opowiadanie.

6 komentarzy = 6 rozdział (jak tak Wam dobrze teraz poszło to idę w górę :P)

Kama ;**

wtorek, 18 września 2012

Rozdział 4

Sobota! Jedyny dzień, w który mogę się wyspać. Z radością otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek- była 11.27, nowy rekord- zaśmiałam się sama do siebie i podniosłam się z łóżka. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do łazienki gdzie, nie śpiesząc się umyłam zęby, wzięłam długą kąpiel i wyprostowałam włosy. Następnie udałam się do garderoby i wybrałam to ubranie, bo nigdzie nie miałam zamiaru wychodzić.
Gotowa zeszłam na dół, ale nigdzie nie było Brendy.
- Gdzie ona jest?!- chodziłam po całym domu, ale gosposi nigdzie nie widziałam. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Szybko pobiegłam w tamtym kierunku i zobaczyłam... Amy i Dylan'a!(ona była ubrana w to, a on w to)
- Co wy tu...
- Wszystkiego najlepszego!!!- wydarli się jakbym stała co najmniej kilometr od nich.
- Co?!- spytałam, bo nie wiedziałam o co im chodzi.
- Oj, głupia. Widać jaką masz dobrą pamięć- westchnęła Amy- przecież jeszcze dwa dni temu o tym rozmawiałyśmy.
- No tak, zapomniałam, przepraszam- wygłupiłam się totalnie. Przecież nawet dzwoniłam do taty.
- Nie musisz przepraszać- odezwał się chłopak- lepiej otwórz swój prezent ode mnie.
- Ode mnie też- wtrąciła Amy i rodzeństwo podało mi dwa pudełka. Najpierw zajrzałam do tego od Amy. W środku były prześliczne kolczyki, no po prostu cudne.
- O jejku, dziękuję. Są piękne- podziękowałam i przytuliłam przyjaciółkę. Kiedy ją puściłam, otworzyłam pudełeczko od Dylan'a. A w środku... prześliczna bransoletka.
- O Boże...- tylko tyle byłam w stanie wydusić.
- Nie podoba ci się?- zapytał Dylan, który nagle posmutniał.
- Żartujesz!!!- pisnęłam- Jest przepiękna, po prostu, ahhh...- rozpłynęłam się.
- Cieszymy się, że prezenty ci się podobają- dopowiedziała Amy.
- Podobają to mało powiedziane, a teraz przejdźcie do salonu, a ja idę zjeść szybkie śniadanie- zaśmiałam się.
- Nie śpiesz się- odpowiedzieli równocześnie i spojrzeli na siebie ze złością w oczach, a ja tylko się zaśmiałam i weszłam do kuchni.
Zjadłam tylko jakiś jogurt i dołączyłam do moich Skarbów.
- A gdzie jest Brenda?- zapytała Amy kiedy tylko weszłam do pokoju.
- Sama chciałabym to wiedzieć- odpowiedziałam, siadając na kanapie. Klapnęłam obok Dylan'a, który objął mnie ramieniem i cmoknął w policzek. Ja uśmiechnąłem się do niego i oddałam buziaka w te jego słodkie usteczka. Mmm... Delicje :P
- Cicho!- krzyknęła Amy- Ja tu próbuję oglądać ten oto zacny program o rozmnażaniu się bezkręgowców!
Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem podobnie jak Dylan i cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem. W tym momencie do pokoju weszła Brenda.
- Co tu tak wesoło?- zapytała, przechodząc do kuchni. W rękach trzymała wielkie, białe pudełko.
- Amy udaje, że jest mądra- zaśmiał się Dylan, a siostra trzepła go w ramię.
- Skoro wolicie się wygłupiać, zamiast spróbować tego- wskazała na pudełko- to nie będę wam przeszkadzać...
- Nie!!!- krzyknęliśmy jak na trzy, cztery... i dobiegliśmy do stołu, gdzie owe pudło stało. Brenda zdjęła pokrywkę, a naszym ślepiom ukazał się wielki tort urodzinowy.
- O...
-Mój...
-Boże...
Taka była reakcja kolejno: Dylan'a, Amy i moja.
- Dzięki, dzięki, dzięki- podbiegłam do gosposi i ucałowałam ją.
- Ależ nie ma za co i przepraszam, że nie było mnie cały ranek, ale musiałam się gdzieś zaszyć, aby upiec ten tort- teraz już wiem, czemu nie mogłam jej znaleźć.
- Nie masz za co przepraszać, świetnie daliśmy sobie radę, prawda dziewczyny?- zapytał Dylan, na co ja przytaknęłam, a Amy... Właśnie, gdzie jest Amy?!
- Pycha...- usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam jak moja przyjaciółka zjada mój własny tort!!!
- O ty... Nawet się nie podzielisz?!- Dylan od razu do niej dołączył, a ja i Brenda śmiałyśmy się z nich wniebogłosy. Jak ja kocham tą dwójkę.
- A kiedy będzie tata?- zapytałam gosposię, kiedy tylko się opanowałam.
- Rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem i mówił, że przyjedzie około 18.00- odpowiedziała Brenda, zabierając rodzeństwu wypiek sprzed nosa.
- Buuuu...- Amy w momencie zaczęła jęczeć. Ja kochałam kuchenne wypieki Brendy, ale ona je wielbiła, chociaż nie było tego po niej widać. Brenda pokroiła tort na cztery kawałeczki i rozdała każdemu po jednym. Muszę przyznać, że to było przepyszne. Nie, nie przepyszne! FENOMENALNE!!! Tak, to odpowiednie słowo.
Kiedy się najedliśmy i porozmawialiśmy o błahych sprawach, spojrzałam na zegarek- była 16.30.
- Za półtorej godziny przyjedzie tata- powiadomiłam.
- To ja trochę tu ogarnę, a ty idź się przyszykować na przyjazd ojca, bo w końcu dawno go tu nie było. Tylko bądźcie w salonie przed 18.00!- no tak... Tata bywał w domu na prawdę rzadko, a po śmierci mamy prawie wcale. Odwiedzał mnie może raz, dwa razy na miesiąc, ale ostatnio widziałam go chyba na koniec roku szkolnego, czyli ponad cztery miesiące.
- Kayla, żyjesz?- Amy machała mi ręką przed oczami- chodź, pomogę ci się przyszykować.- powiedziała i pociągnęła mnie w stronę schodów na górę.
Przyjaciółka wepchnęła mnie do łazienki, a sama poszła do mojego pokoju, nie mam pojęcia po co. Podeszłam do lustra i spojrzałam w swoje odbicie.
- 18 lat. Kto by pomyślał- zaśmiałam się i zwróciłam się w stronę prysznica. Rozebrałam się i weszłam pod strumień ciepłej wody. Rozkoszowałam się nią chwilę, a potem zaczęłam mydlić swoje ciało. Następnie porządnie je opłukałam i czyściutka wyszłam spod prysznica. Wytarłam się i zarzuciłam na siebie tylko szlafrok.
Wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju, a to co tam zobaczyłam po prostu mnie rozbawiło, a mianowicie moja przyjaciółka siedziała przy biurku i oglądała moje szkice.
- No nie mogę...
- Ale, że co?- spytała lekko zdziwiona.
- Nie masz nic lepszego do roboty? Ja tu stoję w samym szlafroku i czekam aż pomożesz mi wybrać ciuchy, a ty lampisz się na moje szlaczki?!
- Jeśli to są szlaczki to ja jestem smerfem- powiedziała z oburzeniem i skierowała się w stronę garderoby. Dołączyłam do niej.
- Może to?- zapytała po 15 minutach podając mi wieszak, na którym wisiały ubrania.
- Ok, skoro mówisz, że będą odpowiednie na tą okazję to czemu nie- uśmiechnęłam się do niej i pobiegłam do łazienki.
Ubrałam to co wybrała dla mnie Amy i wyszłam na korytarz.
- To teraz fryzura i mały makijaż- zaśmiała się Amy, która stała centralnie pod drzwiami. Nie powiem, wystraszyłam się...
Znowu zostałam zaciągnięta do łazienki. Amy posadziła mnie na krześle, a sama zaczęła dobierać odpowiednie kosmetyki.
Po długim szukaniu, w końcu zaczęła mnie malować, a po 20 minutach spięła mi włosy w koka i mogłam spojrzeć w lustro. Wyglądałam pięknie, a to tylko dla jednej osoby.
- Która godzina?- zapytałam. Amy spojrzała na zegarek w telefonie, który zaraz schowała za siebie.
- Aaa... Tylko 17.58- uśmiechnęła się dziwacznie do mojego odbicia w lustrze. Ja zrobiłam wielkie oczy i momentalnie wybiegłam z łazienki, a ona za mną. Wręcz leciałyśmy po schodach, a na dole zobaczyłyśmy Brendę i Dylan'a popijających sobie herbatkę. No nie... Ja tu się zabijam, żeby być przed 18.00 w salonie, a ci siedzą sobie w najlepsze. Patrzyłam tak na nich kiedy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Ja i rodzeństwo udaliśmy się do salonu, a gosposia poszła otworzyć drzwi.
- Witaj moja kochana, jak zawsze młoda Brendo!- usłyszałam znajomy głos z korytarza.
- Witam pana...- odrzekła Brenda- zapraszam do salonu, czekam tam ktoś na pana.
Wtedy Amy i Dylan stanęli wyprostowani, a ja popatrzyłam w stronę korytarza. Właśnie wtedy go zobaczyłam. Stał i mi się przyglądał.
- Matko przenajświętsza, jak ty wyrosłaś!- krzyknął tata, na co ja rzuciłam się na niego z uściskami.
- Cześć tato. Dawno cię tu nie było- powiedziała kiedy się od niego oderwałam- Poznaj proszę Amy, moją najlepszą przyjaciółkę- i jedyną- dodałam w myśli- A to jest Dylan, mój chłopak- uśmiechnęłam się, a panowie (jeśli tak to mogę ująć) podali sobie ręce.
- Dobry wieczór- powiedzieli równo, znowu, ale tym razem tylko na siebie spojrzeli.
- Miło mi was poznać- zaśmiał się tata i zwrócił się do mnie- Tak więc moja młoda solenizantko, mam dla ciebie to, o co prosiłaś.
- Co sobie zażyczyłaś?- zapytała Amy, a ja na nią spojrzałam.
- Coś z One Direction, aby pokazać to tym matołom ze szkoły- tata tylko się zaśmiał, ale wiedziałam, że był zły, że nazywam ta innych uczniów.
- No nie do końca coś...- zaczął ojciec.
- To znaczy? Nie mów, że tu przyjechali...- sama nie wierzyłam w to co przed chwilą powiedziałam.
- Nie, nie przyjechali, ani nie przyszli pieszo, żeby było jasne- uśmiechnął się- Proszę...- powiedział i podał mi do ręki białą kopertę. Powoli ją otworzyłam i zaczęłam czytać to co było na niej napisane.
- Nie wierzę!!!- krzyknęłam.

------------------------------------------------------

Ta dam...!
Jak myślicie co dostała Kayla.?
Muszę Wam powiedzieć, że mam mało Czytelników :( Mało wejść, praktycznie zero komentarzy... Nie wiem czy jest sens dalej prowadzić tego bloga, bo skoro nikt go nie czyta to po co.?
Dlatego zaczynam szantażować.!
5 komentarzy= 5 rozdział
Kama ;**