środa, 12 września 2012

Rozdział 1

- Panienko, czas wstawać- usłyszałam, jak co rano przez głośnik w ścianie. To była Brenda, moja opiekunka i gosposia. Co rano budzi mnie do szkoły. No tak, szkoła. Jedyne pocieszenie to to, że spotkam się z moimi dwoma skarbami.
Przetarłam oczy i skierowałam się do mojej łazienki. Wykonywałam poranne czynności, kiedy z głośnika na suficie rozległ się głos Brendy.
- Kayla, śniadanie na stole- powiedziała tym swoim miłym głosem. Kochałam jej głos, ale tego nie okazywałam.
Wyszłam z łazienki i korytarzem zeszłam po schodach do kuchni.
- Dzień dobry- powiedziałam oschle, jak co rano i zajęłam miejsce przy stole.
- Wyspana?- zapytała gosposia.
- Szczerze, nie. Wczoraj długo nie mogłam zasnąć- zacząłem się żalić. Brenda była jedyną osobą, której mogłam powiedzieć dosłownie wszystko.
- Wieczorem zaparzę ci melisę na lepsze spanie, a teraz smacznego- uśmiechnęła się do mnie i postawiła tacę ze śniadaniem.
- Mmmm... Bułeczki... Domowe?- popatrzyłam na nią.
- Oczywiście, a jakie inne?- zaśmiała się i zaczęła zmywać naczynia.
Zjadłam dwie bułki i popiłam je zieloną herbatą.
- Dziękuję, a teraz idę się ubrać, a ty powiadom kogoś, aby mnie odwiózł do szkoły- poleciłam i pobiegłam do garderoby. Wybrałam ten zestaw, ponieważ był już początek listopada.
Kiedy kończyłam poprawiać włosy usłyszałam głos Brendy, że samochód stoi przed domem. Jednak takie głośniki w domu to fajna sprawa, masz głośnik w każdym pomieszczeniu i bez ruszania się z miejsca możesz kontaktować się z osobą w zupełnie innym pokoju.
Złapałam torbę w dłoń i ruszyłam na dół. Już miałam wychodzić, ale zatrzymała mnie gosposia.
- O której dziś kończysz?- zapytała, podając mi drugie śniadanie.
- O 14.00, ale wrócę później, przecież wiesz- zaśmiałam się.
- Dobrze, tylko bądź przed 17.00 w domu.
- Dobrze, będę, a teraz przepraszam, ale zaraz spóźnię się na lekcje- rzuciłam i wybiegłam z domu. Szybko wsiadłam do samochodu i kierowca ruszył. Takie codzienne podwózki do szkoły były spoko.
Po 10 minutach byłam już na miejscu. Ledwo wyszłam z samochodu, a już miałam ochotę tam wracać. Niechętnie ruszyłam przed siebie. Już miałam wchodzić do szkoły, kiedy nagle ktoś na mnie wpadł.
- Patrz jak łazisz idioto!- krzyknęłam i popatrzyłam na owego idiotę. Okazał się nim Mike z równoległej klasy. Dresiarz, a raczej "przywódca" dresiarzy. Jako jedyna w szkole nie bałam się podnieść na niego głosu, bo każdy wiedział, że umie dowalić.
- Sorry "królewno"- rzucił, robiąc przy tym minę typu "odwal się" i ruszył w swoją stronę.
- Istny plebs- powiedziałam sama do siebie i skierowałam się pod klasę od matematyki, gdzie miałam pierwszą lekcję. Po drodze mijałam kolejnych dresiarzy, ale też kujonów i szkolnych błaznów, którzy mnie nie bawili, wręcz przeciwnie.- O patrzcie, idzie nasza "dama"!- krzyknął Dany, jeden ze szkolnych klaunów.
- Mówiłeś o mnie?- spojrzałam na niego niechętnie.
- Yyy... A widzisz tu jaką inną pannicę, która myśli, że jest najlepsza?- zaśmiał się prosto w twarz. Nie lubiłam tego, ale nigdy nie pozostawałam dłużna.
- Nie, ale za to widzę chłoptasia, który uwielbia się wydurniać na każdym kroku i myśli, że jest przy tym zabawny.
- Ja przynajmniej rozbawiam ludzi, a ty tylko mieszasz ich z błotem...
- A ty jes...- nie dokończyłam, bo rozległ się dźwięk dzwonka na lekcje- Tym razem ci się udało.
Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Po 15 minutach ględzenia nauczyciela, zaczęło mi się nudzić. Wyjęłam swój brudnopis i zaczęłam w nim bazgrać.
- Na jutro wam nic nie zadaje, ale to nie znaczy, że nie musicie powtórzyć dzisiejszej lekcji- powiedział matematyk i nagle rozległ się dzwonek. Wszyscy zaczęli się pakować i wychodzić z klasy. Ja jakoś się nie śpieszyłam, bo następna lekcja to była fizyka. Szczerze jej nienawidziłam, ale to na tych lekcjach powstawały moje najlepsze bazgroły. Wyszłam z klasy i ruszyłam na pierwsze piętro pod salę fizyczną. Kiedy byłam już na miejscu zobaczyłam, że Dany znowu próbuje być zabawny. Usiadłam na ławce i patrzyłam na tego pajaca. W pewnym momencie zaczął mnie przedrzeźniać.
- Nudzi ci się?!- wrzasnęłam na niego.
- Tak, a wkurzanie ciebie to idealne zajęcie- zaśmiał się.
- No widzisz, musisz mnie ubóstwiać skoro to mnie lubisz dokuczać- zaśmiałam się.
- Hahaha... To była zabawne- zaśmiał się.
- Ja nie próbuję być zabawna, tylko pokazuję ci jakim jesteś matołem, bo w tym momencie sam siebie pogrążasz. Ale nigdy nie dojdziesz do perfekcji w przedrzeźnianiu mnie, bo widzisz... Ja mam markowe ciuchy i nowe książki, a ty i wy- pokazałam na zebranych- nie... I właśnie to nas różni- uśmiechałam się z litością na twarzy. Ten argument zawsze działał i wtedy już miałam spokój. Dany zwalniając miejsce obok mnie, lekko się o mnie otarł.
-Nie dotykaj mnie lumpeksie!!!- wydarłam się chyba na całą szkołę. Nie tolerowałam takiego dotyku. Spojrzałam z odrazą na chłopaka i uczniów wokół nas. Każdy z nich miał minę zdziwienia połączoną ze smutkiem. Nie przejęłam się tym zbytnio.
Przerwa się skończyła i musiałam wejść do paszczy smoka, czyli sali od fizyki. Od razu, jak tylko usiadłam w ławce, wyjęłam swój zeszyt. Kompletnie nie słuchałam nauczycielki, a kiedy nagle zadzwonił dzwonek, to zdziwiłam się, że ta lekcja tak szybko minęła. Wyszłam z sali i ruszyłam na trzecie piętro, pod klasę od angielskiego. Nareszcie spotkam się z Amy. W poniedziałki ona zaczynała od trzeciej lekcji, a ja od pierwszej. Tak, niestety nie jesteśmy w tej samej klasie. Kiedy szłam korytarzem od razu ją zauważyłam. Te blond włosy poznam wszędzie. Zaszłam ją od tyłu i zakryłam oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to?- zaśmiałam się.
- Ymmm... To chyba moja najlepsza przyjaciółka- odpowiedziała z uśmiechem i odsłoniła swoje oczy. Odwróciła się z moją stronę i pocałowała na powitanie w policzek.
- Słyszałam, że już ktoś zaszedł ci za skórę- powiedziała zajmując miejsce na ławce- O co poszło?
- Dany mnie przedrzeźniał i... wrrr... dotknął mnie- powiedziałam z odrazą.
- Ohhh... Przystopuj trochę, przecież nie zawsze unikniesz dotyku innych.
- Ale w miarę możliwości mogę to robić. Sama dobrze wiesz, że nienawidzę ciuchów z lumpeksów i sklepów "za grosik".
- Wiem, ale postaraj się opanować- powiedziała ze spokojem- A teraz przepraszam, ale zaraz zaczyna się geografia- zrobiła kwaśną minę i już jej nie było. Ja rozejrzałam się po korytarzu i zauważyłam jak kilka dziewczyn uważnie mi się przygląda.
- No co? Nigdy nie widziałyście ładnych ciuchów?!- zapytałam sarkastycznie, a one od razu posmutniały i odeszły. Zadzwonił dzwonek i zaczęła się lekcja.
 

Kolejne trzy lekcje minęły mi dość szybko, a kiedy wyszłam z budynku szkoły na parkingu zobaczyłam Amy i jej brata... hmmm... mojego chłopaka. Podeszłam do nich i każdemu dałam słodkiego buziaka w policzek.
- Hej skarbie. Co tam?- zapytał Dylan.
- Ok, a jak tobie minął dzień?- uśmiechnęłam się. Przy nich nie byłam taka oschła.
- Wszystko spoko, po za tym, że jutro mam klasówkę z chemii i muszę się uczyć- lekko posmutniał. Może Dylan nie jest najlepszym uczniem w szkole, ale oceny na dobre. Jest w klasie maturalnej, więc musi się uczyć.
- Czyli się dzisiaj nie spotkamy?- zrobiłam minę smutnego kotka.
- Niestety, ale masz jeszcze tego gostka- wskazał na siostrę, a ta uderzyła go lekko w ramię.
- Ja ci dam gostka ty mały...- zaczęła, ale nie dokończyła, bo ja zaczęłam się z nich śmiać.
- Widzę, że już nawet z chłopaka się śmiejesz!!!- usłyszałam krzyki za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Dany'ego i jego kumpli.
- A ty co? Gdzie masz swój nos klauna, debilu!- odkrzyknęłam i pokazałam środkowego palca. Wtedy Dylan złapał mnie za rękę i pocałował we włosy.
- Nie warto...- powiedział spokojnie i ruszyliśmy w stronę jego samochodu.
- Podwieziesz nas do kosmetyczki?- zapytała Amy.
- Kaylę tak, a ty będziesz biegła za samochodem- zaśmiał się mój chłopak.
- Ale śmieszne- pokazała swój wymuszony uśmiech przyjaciółka i zajęła miejsce na tylnym siedzeniu. Ja popatrzyłam na Dylan'a, a on wskazał mi miejsce obok kierowcy. Zajęłam je, a gdy wszyscy już siedzieliśmy w samochodzie, ruszyliśmy w stronę najlepszego zakładu fryzjerskiego w Londynie.
Po 20 minutach drogi Amy szybko wysiadła z samochodu i zaczęła się otrzepywać mówiąc, że "w aucie panuje istny syf", co oczywiście nie było prawdą, bo bym to zauważyła. Z resztą Dylan uwielbia mieć porządek w samochodzie. Pożegnałam się z nim soczystym buziakiem w dzióbek i życzyłam udanej nauki. Dołączyłam do Amy i razem weszłyśmy do zakładu.
- Witam moje ulubione klientki- powiedziała z uśmiechem Susan- recepcjonistka- To co zawsze, czyli fryzjer i kosmetyczka?
- Oczywiście- odpowiedziałyśmy równo.
- Proszę bardzo. Pierwsze drzwi na górze, po lewej stronie- wskazała schody, a my posłusznie weszłyśmy na górę.
Godzina na fotelu fryzjerskim i człowiek od razu wydaje się piękniejszy.
Kolejna godzina u kosmetyczki, czyli regulacja brwi, maseczka z morskich alg i  lekki makijaż na zakończenie dnia.
Podziękowałyśmy za wszystko i wyszłyśmy z budynku.
- Kayla?- zaczęła moja przyjaciółka- Czy wiesz, który dzisiaj jest?- Amy dziwnie się uśmiechała.
- Yyy... Bodajże szósty listopada, a co?- nie wiedziałam o co jej chodzi.
- A to, że za cztery dni kończysz 18 lat!- krzyknęła uradowana przyjaciółka.
- Wiem, ale zamierzam spędzić ten dzień z kubkiem herbaty przed telewizorem. Nie mam zamiaru nigdzie wychodzić, a tym bardziej robić imprezy w domu- powiedziałam stanowczo.
- Jak sobie chcesz, ale mnie i tak się nie pozbędziesz- uśmiechnęła się szeroko.
- Wiem... Ale pamiętasz, że to sobota i wtedy mój tata będzie w domu?
- Tak, ale twój tata mi w niczym nie przeszkadza, więc do ciebie wpadnę.- powiedziała i pożegnała się ze mną buziakiem w policzek, bo właśnie doszłyśmy pod jej dom. Jest on tak blisko zakładu fryzjerskiego, jak połowa mojej drogi do szkoły.
Stąd do mojego domu było trochę daleko, więc zadzwoniłam po kierowcę. Przyjechał po 5 minutach. Wsiadłam do samochodu i po 15 minutach drogi byłam już pod domem. Od razu ruszyłam na górę do swojego pokoju. Nie miałam na nic siły więc włączyłam radio i rzuciłam się na łózko, które wstawiono tu niepotrzebnie. Leżałam z twarzą w poduszkach, kiedy nagle w radiu zaczęła lecieć jakaś nowa piosenka. Jacyś chłopcy, których wcześniej nie słyszałam.
- Kayla, obiad na stole- usłyszałam w głośniku. Nie czekając na nic ruszyłam w stronę kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść sałatkę, którą przygotowała Brenda.
- Pamiętasz, że w sobotę przyjeżdża tata?- zapytała, przerywając ciszę.
- Tak, specjalnie na moje urodziny, wiem- powiedziałam bez większych emocji.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę, tylko urodziny bez mamy to nie to samo, przecież wiesz- posmutniałam.
- Mama na pewno by chciała żebyś spędziła ten dzień w jak najlepszym humorze- uśmiechnęła się do mnie gosposia.
- Masz rację- odwzajemniłam uśmiech. Skończyłam jeść i wróciłam do pokoju. Szybko odrobiłam lekcje na następny dzień, a następnie otworzyłam laptopa. Przed oczami ukazało mi się zdjęcie mamy sprzed kilku lat, które miałam na tapecie. Uśmiechnęłam się mimowolnie i włączyłam internet. Weszłam na twiiter'a i facebook'a. Wszędzie huczało na temat boyband'u z Wysp Brytyjskich. Nigdy o nich nie słyszałam więc musieli być nowi na rynku muzycznym.
Nie miałam już siły patrzeć w ekran, więc wyłączyłam komputer i odłożyłam go na bok. Złapałam za ołówek i zaczęłam szkicować coś na kształt róży.
Po pół godzinie "dzieło" było skończone, więc odłożyłam je do szuflady, aby nikt go nie widział i wyszłam z pokoju. Była po 18.00, więc zdziwiłam się, że Brenda jeszcze nie zawołała mnie na kolację. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam gosposię z blachą ciasta w rękach.
- Jest już kolacja?- zapytałam, patrząc na ciasto. Wyglądało przepysznie.
- Nie, przepraszam, ale zajęłam się tym- wskazała głową na blachę- Znalazłam nowy przepis i nie mogłam się mu oprzeć. Zaraz ci coś przygotuję.
- Ale ja mogę zjeść to- uśmiechnęłam się i już miałam łapać za pierwszy, ukrojony kawałek ciasta. Brenda lekko pacła mnie w dłoń.
- Nie wolno. Dopiero jak wystygnie- zaśmiała się- Za 20 minut będziesz mogła spróbować.
- No to może ja skoczę się umyć i wrócę na ten smakołyk, ok?
- Ok- powiedziała i zaczęła wstawiać wodę na herbatę.
Wyszłam z kuchni i ruszyłam w stronę łazienki. Wstąpiłam jeszcze do sypialni po piżamę i już byłam gotowa zażyć kąpieli. Zamknęłam drzwi na zamek, zasłoniłam okno i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę. Rozkoszowałam się nią, kiedy usłyszałam z głośników, że mogę przyjść na ciasto. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się i ubrałam piżamę. Otworzyłam drzwi i biegiem ruszyłam na słodką kolację.
Zaczęłam jeść i nie kryłam swojego zachwytu. Ciasto było przepyszne. Zjadłam chyba z pięć kawałków, które popiłam melisą, którą rano obiecała mi Brenda. Potem ruszyłam w stronę sypialni.
Weszłam do środka i złapałam swój telefon. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Dylan'a. Oddzwoniłam.
- Halo?- usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej, dzwoniłeś?
- Tak. Chciałem się pochwalić, że ogarnąłem cały materiał z chemii, a teraz idę się myć, bo jestem wykończony.
- Gratuluję. Ja właśnie zjadłam kolejne dzieło Brendy. Upiekła ciasto z nowego przepisu i wyszło wspaniałe- zaśmiałam się.
- To się cieszę. A to prawda, że nie robisz żadnej imprezy urodzinowej?- zapytał Dylan.
- Tak, prawda i proszę ciebie i Amy abyście nic nie szykowali. Nie chcę przyjęcia, zrozumiano?
- Tak jest szefowo, a teraz przepraszam, ale muszę kończyć. Masz pozdrowienia od Amy. Pa...
- Też ją pozdrów. Kocham cię i dobranoc- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka.
Była dopiero 22.00, ale byłam tak zmęczona, że zasypiałam na siedząco. Zgasiłam lampkę nocną i momentalnie zasnęłam.


-----------------------------------------------
Hey.!
Tak na dobry początek nie ukazuję w pełni charakterku Kayli. W następnym jest już trochę mniej znośna. 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, a jeśli mam coś zmienić na przyszłość to daj znać.
Jeszcze jedno. Jeśli chcesz abym Cię informowała o nowych rozdziałach to napisz do mnie na gg(numer w zakładce"o mnie"), na pewno odpowiem.
Pozdrawiam.!
Kama ;**

3 komentarze:

  1. Normalnie cię nie poznaję. Przeszłaś samą siebie. Naprawdę udany rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Kurcze, zamurowało mnie i nie wiem co napisać. Mój mózg się przegrzał, za dużo talentu, za dużo talentu...biip...biip.biiip...Kaboooooom!

    No dobra to teraz do rzeczy:
    Bardzo mi się podoba postać Kayli, bo rożni się od dziewczyn z innych opowiadań. Tamte są ale chamskie, wulgarne, uwielbiające taniec dresiary lub słodkie, nieśmiałe dziewczynki. Ona jest inna, oryginalna....

    Dzisiaj z powodu tej pustki w mózgu kończe w tym oto momencie
    Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie tylko mnie tutaj zaskoczyłaś! Jaki Kayla ma charakterek, podoba mi się. Dawaj kolejny rozdział, bo chcę go przeczytac. Bosko, normalnie, kocham cię!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń