Przetarłam oczy i skierowałam się do mojej łazienki. Wykonywałam poranne czynności, kiedy z głośnika na suficie rozległ się głos Brendy.
- Kayla, śniadanie na stole- powiedziała tym swoim miłym głosem. Kochałam jej głos, ale tego nie okazywałam.
Wyszłam z łazienki i korytarzem zeszłam po schodach do kuchni.
- Dzień dobry- powiedziałam oschle, jak co rano i zajęłam miejsce przy stole.
- Wyspana?- zapytała gosposia.
- Szczerze, nie. Wczoraj długo nie mogłam zasnąć- zacząłem się żalić. Brenda była jedyną osobą, której mogłam powiedzieć dosłownie wszystko.
- Wieczorem zaparzę ci melisę na lepsze spanie, a teraz smacznego- uśmiechnęła się do mnie i postawiła tacę ze śniadaniem.
- Mmmm... Bułeczki... Domowe?- popatrzyłam na nią.
- Oczywiście, a jakie inne?- zaśmiała się i zaczęła zmywać naczynia.
Zjadłam dwie bułki i popiłam je zieloną herbatą.
- Dziękuję, a teraz idę się ubrać, a ty powiadom kogoś, aby mnie odwiózł do szkoły- poleciłam i pobiegłam do garderoby. Wybrałam ten zestaw, ponieważ był już początek listopada.
Kiedy kończyłam poprawiać włosy usłyszałam głos Brendy, że samochód stoi przed domem. Jednak takie głośniki w domu to fajna sprawa, masz głośnik w każdym pomieszczeniu i bez ruszania się z miejsca możesz kontaktować się z osobą w zupełnie innym pokoju.
Złapałam torbę w dłoń i ruszyłam na dół. Już miałam wychodzić, ale zatrzymała mnie gosposia.
- O której dziś kończysz?- zapytała, podając mi drugie śniadanie.
- O 14.00, ale wrócę później, przecież wiesz- zaśmiałam się.
- Dobrze, tylko bądź przed 17.00 w domu.
- Dobrze, będę, a teraz przepraszam, ale zaraz spóźnię się na lekcje- rzuciłam i wybiegłam z domu. Szybko wsiadłam do samochodu i kierowca ruszył. Takie codzienne podwózki do szkoły były spoko.
Po 10 minutach byłam już na miejscu. Ledwo wyszłam z samochodu, a już miałam ochotę tam wracać. Niechętnie ruszyłam przed siebie. Już miałam wchodzić do szkoły, kiedy nagle ktoś na mnie wpadł.
- Patrz jak łazisz idioto!- krzyknęłam i popatrzyłam na owego idiotę. Okazał się nim Mike z równoległej klasy. Dresiarz, a raczej "przywódca" dresiarzy. Jako jedyna w szkole nie bałam się podnieść na niego głosu, bo każdy wiedział, że umie dowalić.
- Sorry "królewno"- rzucił, robiąc przy tym minę typu "odwal się" i ruszył w swoją stronę.
- Istny plebs- powiedziałam sama do siebie i skierowałam się pod klasę od matematyki, gdzie miałam pierwszą lekcję. Po drodze mijałam kolejnych dresiarzy, ale też kujonów i szkolnych błaznów, którzy mnie nie bawili, wręcz przeciwnie.- O patrzcie, idzie nasza "dama"!- krzyknął Dany, jeden ze szkolnych klaunów.
- Mówiłeś o mnie?- spojrzałam na niego niechętnie.
- Yyy... A widzisz tu jaką inną pannicę, która myśli, że jest najlepsza?- zaśmiał się prosto w twarz. Nie lubiłam tego, ale nigdy nie pozostawałam dłużna.
- Nie, ale za to widzę chłoptasia, który uwielbia się wydurniać na każdym kroku i myśli, że jest przy tym zabawny.
- Ja przynajmniej rozbawiam ludzi, a ty tylko mieszasz ich z błotem...
- A ty jes...- nie dokończyłam, bo rozległ się dźwięk dzwonka na lekcje- Tym razem ci się udało.
Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Po 15 minutach ględzenia nauczyciela, zaczęło mi się nudzić. Wyjęłam swój brudnopis i zaczęłam w nim bazgrać.
- Na jutro wam nic nie zadaje, ale to nie znaczy, że nie musicie powtórzyć dzisiejszej lekcji- powiedział matematyk i nagle rozległ się dzwonek. Wszyscy zaczęli się pakować i wychodzić z klasy. Ja jakoś się nie śpieszyłam, bo następna lekcja to była fizyka. Szczerze jej nienawidziłam, ale to na tych lekcjach powstawały moje najlepsze bazgroły. Wyszłam z klasy i ruszyłam na pierwsze piętro pod salę fizyczną. Kiedy byłam już na miejscu zobaczyłam, że Dany znowu próbuje być zabawny. Usiadłam na ławce i patrzyłam na tego pajaca. W pewnym momencie zaczął mnie przedrzeźniać.
- Nudzi ci się?!- wrzasnęłam na niego.
- Tak, a wkurzanie ciebie to idealne zajęcie- zaśmiał się.
- No widzisz, musisz mnie ubóstwiać skoro to mnie lubisz dokuczać- zaśmiałam się.
- Hahaha... To była zabawne- zaśmiał się.
- Ja nie próbuję być zabawna, tylko pokazuję ci jakim jesteś matołem, bo w tym momencie sam siebie pogrążasz. Ale nigdy nie dojdziesz do perfekcji w przedrzeźnianiu mnie, bo widzisz... Ja mam markowe ciuchy i nowe książki, a ty i wy- pokazałam na zebranych- nie... I właśnie to nas różni- uśmiechałam się z litością na twarzy. Ten argument zawsze działał i wtedy już miałam spokój. Dany zwalniając miejsce obok mnie, lekko się o mnie otarł.
-Nie dotykaj mnie lumpeksie!!!- wydarłam się chyba na całą szkołę. Nie tolerowałam takiego dotyku. Spojrzałam z odrazą na chłopaka i uczniów wokół nas. Każdy z nich miał minę zdziwienia połączoną ze smutkiem. Nie przejęłam się tym zbytnio.
Przerwa się skończyła i musiałam wejść do paszczy smoka, czyli sali od fizyki. Od razu, jak tylko usiadłam w ławce, wyjęłam swój zeszyt. Kompletnie nie słuchałam nauczycielki, a kiedy nagle zadzwonił dzwonek, to zdziwiłam się, że ta lekcja tak szybko minęła. Wyszłam z sali i ruszyłam na trzecie piętro, pod klasę od angielskiego. Nareszcie spotkam się z Amy. W poniedziałki ona zaczynała od trzeciej lekcji, a ja od pierwszej. Tak, niestety nie jesteśmy w tej samej klasie. Kiedy szłam korytarzem od razu ją zauważyłam. Te blond włosy poznam wszędzie. Zaszłam ją od tyłu i zakryłam oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to?- zaśmiałam się.
- Ymmm... To chyba moja najlepsza przyjaciółka- odpowiedziała z uśmiechem i odsłoniła swoje oczy. Odwróciła się z moją stronę i pocałowała na powitanie w policzek.
- Słyszałam, że już ktoś zaszedł ci za skórę- powiedziała zajmując miejsce na ławce- O co poszło?
- Dany mnie przedrzeźniał i... wrrr... dotknął mnie- powiedziałam z odrazą.
- Ohhh... Przystopuj trochę, przecież nie zawsze unikniesz dotyku innych.
- Ale w miarę możliwości mogę to robić. Sama dobrze wiesz, że nienawidzę ciuchów z lumpeksów i sklepów "za grosik".
- Wiem, ale postaraj się opanować- powiedziała ze spokojem- A teraz przepraszam, ale zaraz zaczyna się geografia- zrobiła kwaśną minę i już jej nie było. Ja rozejrzałam się po korytarzu i zauważyłam jak kilka dziewczyn uważnie mi się przygląda.
- No co? Nigdy nie widziałyście ładnych ciuchów?!- zapytałam sarkastycznie, a one od razu posmutniały i odeszły. Zadzwonił dzwonek i zaczęła się lekcja.
Kolejne trzy lekcje minęły mi dość szybko, a kiedy wyszłam z budynku szkoły na parkingu zobaczyłam Amy i jej brata... hmmm... mojego chłopaka. Podeszłam do nich i każdemu dałam słodkiego buziaka w policzek.
- Hej skarbie. Co tam?- zapytał Dylan.
- Ok, a jak tobie minął dzień?- uśmiechnęłam się. Przy nich nie byłam taka oschła.
- Wszystko spoko, po za tym, że jutro mam klasówkę z chemii i muszę się uczyć- lekko posmutniał. Może Dylan nie jest najlepszym uczniem w szkole, ale oceny na dobre. Jest w klasie maturalnej, więc musi się uczyć.
- Czyli się dzisiaj nie spotkamy?- zrobiłam minę smutnego kotka.
- Niestety, ale masz jeszcze tego gostka- wskazał na siostrę, a ta uderzyła go lekko w ramię.
- Ja ci dam gostka ty mały...- zaczęła, ale nie dokończyła, bo ja zaczęłam się z nich śmiać.
- Widzę, że już nawet z chłopaka się śmiejesz!!!- usłyszałam krzyki za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Dany'ego i jego kumpli.
- A ty co? Gdzie masz swój nos klauna, debilu!- odkrzyknęłam i pokazałam środkowego palca. Wtedy Dylan złapał mnie za rękę i pocałował we włosy.
- Nie warto...- powiedział spokojnie i ruszyliśmy w stronę jego samochodu.
- Podwieziesz nas do kosmetyczki?- zapytała Amy.
- Kaylę tak, a ty będziesz biegła za samochodem- zaśmiał się mój chłopak.
- Ale śmieszne- pokazała swój wymuszony uśmiech przyjaciółka i zajęła miejsce na tylnym siedzeniu. Ja popatrzyłam na Dylan'a, a on wskazał mi miejsce obok kierowcy. Zajęłam je, a gdy wszyscy już siedzieliśmy w samochodzie, ruszyliśmy w stronę najlepszego zakładu fryzjerskiego w Londynie.
Po 20 minutach drogi Amy szybko wysiadła z samochodu i zaczęła się otrzepywać mówiąc, że "w aucie panuje istny syf", co oczywiście nie było prawdą, bo bym to zauważyła. Z resztą Dylan uwielbia mieć porządek w samochodzie. Pożegnałam się z nim soczystym buziakiem w dzióbek i życzyłam udanej nauki. Dołączyłam do Amy i razem weszłyśmy do zakładu.
- Witam moje ulubione klientki- powiedziała z uśmiechem Susan- recepcjonistka- To co zawsze, czyli fryzjer i kosmetyczka?
- Oczywiście- odpowiedziałyśmy równo.
- Proszę bardzo. Pierwsze drzwi na górze, po lewej stronie- wskazała schody, a my posłusznie weszłyśmy na górę.
Godzina na fotelu fryzjerskim i człowiek od razu wydaje się piękniejszy.
Kolejna godzina u kosmetyczki, czyli regulacja brwi, maseczka z morskich alg i lekki makijaż na zakończenie dnia.
Podziękowałyśmy za wszystko i wyszłyśmy z budynku.
- Kayla?- zaczęła moja przyjaciółka- Czy wiesz, który dzisiaj jest?- Amy dziwnie się uśmiechała.
- Yyy... Bodajże szósty listopada, a co?- nie wiedziałam o co jej chodzi.
- A to, że za cztery dni kończysz 18 lat!- krzyknęła uradowana przyjaciółka.
- Wiem, ale zamierzam spędzić ten dzień z kubkiem herbaty przed telewizorem. Nie mam zamiaru nigdzie wychodzić, a tym bardziej robić imprezy w domu- powiedziałam stanowczo.
- Jak sobie chcesz, ale mnie i tak się nie pozbędziesz- uśmiechnęła się szeroko.
- Wiem... Ale pamiętasz, że to sobota i wtedy mój tata będzie w domu?
- Tak, ale twój tata mi w niczym nie przeszkadza, więc do ciebie wpadnę.- powiedziała i pożegnała się ze mną buziakiem w policzek, bo właśnie doszłyśmy pod jej dom. Jest on tak blisko zakładu fryzjerskiego, jak połowa mojej drogi do szkoły.
Stąd do mojego domu było trochę daleko, więc zadzwoniłam po kierowcę. Przyjechał po 5 minutach. Wsiadłam do samochodu i po 15 minutach drogi byłam już pod domem. Od razu ruszyłam na górę do swojego pokoju. Nie miałam na nic siły więc włączyłam radio i rzuciłam się na łózko, które wstawiono tu niepotrzebnie. Leżałam z twarzą w poduszkach, kiedy nagle w radiu zaczęła lecieć jakaś nowa piosenka. Jacyś chłopcy, których wcześniej nie słyszałam.
- Kayla, obiad na stole- usłyszałam w głośniku. Nie czekając na nic ruszyłam w stronę kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść sałatkę, którą przygotowała Brenda.
- Pamiętasz, że w sobotę przyjeżdża tata?- zapytała, przerywając ciszę.
- Tak, specjalnie na moje urodziny, wiem- powiedziałam bez większych emocji.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę, tylko urodziny bez mamy to nie to samo, przecież wiesz- posmutniałam.
- Mama na pewno by chciała żebyś spędziła ten dzień w jak najlepszym humorze- uśmiechnęła się do mnie gosposia.
- Masz rację- odwzajemniłam uśmiech. Skończyłam jeść i wróciłam do pokoju. Szybko odrobiłam lekcje na następny dzień, a następnie otworzyłam laptopa. Przed oczami ukazało mi się zdjęcie mamy sprzed kilku lat, które miałam na tapecie. Uśmiechnęłam się mimowolnie i włączyłam internet. Weszłam na twiiter'a i facebook'a. Wszędzie huczało na temat boyband'u z Wysp Brytyjskich. Nigdy o nich nie słyszałam więc musieli być nowi na rynku muzycznym.
Nie miałam już siły patrzeć w ekran, więc wyłączyłam komputer i odłożyłam go na bok. Złapałam za ołówek i zaczęłam szkicować coś na kształt róży.
Po pół godzinie "dzieło" było skończone, więc odłożyłam je do szuflady, aby nikt go nie widział i wyszłam z pokoju. Była po 18.00, więc zdziwiłam się, że Brenda jeszcze nie zawołała mnie na kolację. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam gosposię z blachą ciasta w rękach.
- Jest już kolacja?- zapytałam, patrząc na ciasto. Wyglądało przepysznie.
- Nie, przepraszam, ale zajęłam się tym- wskazała głową na blachę- Znalazłam nowy przepis i nie mogłam się mu oprzeć. Zaraz ci coś przygotuję.
- Ale ja mogę zjeść to- uśmiechnęłam się i już miałam łapać za pierwszy, ukrojony kawałek ciasta. Brenda lekko pacła mnie w dłoń.
- Nie wolno. Dopiero jak wystygnie- zaśmiała się- Za 20 minut będziesz mogła spróbować.
- No to może ja skoczę się umyć i wrócę na ten smakołyk, ok?
- Ok- powiedziała i zaczęła wstawiać wodę na herbatę.
Wyszłam z kuchni i ruszyłam w stronę łazienki. Wstąpiłam jeszcze do sypialni po piżamę i już byłam gotowa zażyć kąpieli. Zamknęłam drzwi na zamek, zasłoniłam okno i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę. Rozkoszowałam się nią, kiedy usłyszałam z głośników, że mogę przyjść na ciasto. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się i ubrałam piżamę. Otworzyłam drzwi i biegiem ruszyłam na słodką kolację.
Zaczęłam jeść i nie kryłam swojego zachwytu. Ciasto było przepyszne. Zjadłam chyba z pięć kawałków, które popiłam melisą, którą rano obiecała mi Brenda. Potem ruszyłam w stronę sypialni.
Weszłam do środka i złapałam swój telefon. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Dylan'a. Oddzwoniłam.
- Halo?- usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej, dzwoniłeś?
- Tak. Chciałem się pochwalić, że ogarnąłem cały materiał z chemii, a teraz idę się myć, bo jestem wykończony.
- Gratuluję. Ja właśnie zjadłam kolejne dzieło Brendy. Upiekła ciasto z nowego przepisu i wyszło wspaniałe- zaśmiałam się.
- To się cieszę. A to prawda, że nie robisz żadnej imprezy urodzinowej?- zapytał Dylan.
- Tak, prawda i proszę ciebie i Amy abyście nic nie szykowali. Nie chcę przyjęcia, zrozumiano?
- Tak jest szefowo, a teraz przepraszam, ale muszę kończyć. Masz pozdrowienia od Amy. Pa...
- Też ją pozdrów. Kocham cię i dobranoc- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka.
Była dopiero 22.00, ale byłam tak zmęczona, że zasypiałam na siedząco. Zgasiłam lampkę nocną i momentalnie zasnęłam.
-----------------------------------------------
Hey.!
Tak na dobry początek nie ukazuję w pełni charakterku Kayli. W następnym jest już trochę mniej znośna.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, a jeśli mam coś zmienić na przyszłość to daj znać.
Jeszcze jedno. Jeśli chcesz abym Cię informowała o nowych rozdziałach to napisz do mnie na gg(numer w zakładce"o mnie"), na pewno odpowiem.
Pozdrawiam.!
Kama ;**
Normalnie cię nie poznaję. Przeszłaś samą siebie. Naprawdę udany rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńKurcze, zamurowało mnie i nie wiem co napisać. Mój mózg się przegrzał, za dużo talentu, za dużo talentu...biip...biip.biiip...Kaboooooom!
No dobra to teraz do rzeczy:
Bardzo mi się podoba postać Kayli, bo rożni się od dziewczyn z innych opowiadań. Tamte są ale chamskie, wulgarne, uwielbiające taniec dresiary lub słodkie, nieśmiałe dziewczynki. Ona jest inna, oryginalna....
Dzisiaj z powodu tej pustki w mózgu kończe w tym oto momencie
Gorąco pozdrawiam
Chyba nie tylko mnie tutaj zaskoczyłaś! Jaki Kayla ma charakterek, podoba mi się. Dawaj kolejny rozdział, bo chcę go przeczytac. Bosko, normalnie, kocham cię!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń