- Nie no gdzie? Jeszcze dwa tygodnie, więc to nie to- mówiłam sama do siebie- Ciąża?! Nie, no... co ja gadam!
Wróciłam do żywych i rozejrzałam się wokół. Było ciemno, to znaczy ciemniej niż zawsze. Podeszłam do okna i nie zobaczyłam nic, po za kroplami na szybie. Zimno i pada... Pięknie. Nienawidziłam takiej pogody.
Nie chciałam dłużej patrzeć na "to coś" za oknem, więc złapałam telefon do ręki. Już miałam wychodzić z sypialni, kiedy moją uwagę zwróciła godzina na ekranie komórki.
- Która?!- wydarłam się. Była dopiero 6.04!!!- Pewnie dlatego Brenda mnie jeszcze nie obudziła.
Wyszłam w sypialni i szłam korytarzem w stronę łazienki. Po drodze natknęłam się na gosposię.
- Co ty tu robisz tak wcześnie?- zapytała lekko zdziwiona.
- Jak widać, idę do łazienki- powiedziałam bez żadnych emocji i weszłam do zamierzonego pomieszczenia. Złapałam za szczoteczkę do zębów i pastę. Umyłam moje białe "perły" i zajęłam się włosami. Najpierw porządnie je rozczesałam a potem spięłam w wysokiego kucyka.
Gotowa wyszłam na korytarz i ruszyłam w stronę garderoby. Przypomniałam sobie jaka dziś pogoda i mój humor jeszcze bardziej się pogorszył. W końcu wybrałam to i ruszyłam z ubraniami do sypialni. Przebrałam się, a piżamę zostawiłam na łóżku. Wstąpiłam jeszcze do pokoju po torbę i wyszykowana zeszłam na dół. Torbę zostawiłam na schodach, a sama udałam się do kuchni.
- Śniadanie, już!!!- krzyknęłam i usiadłam przy stole. Brenda bez słowa podała mi bułeczkę, sok pomarańczowy i kruche ciasteczko. Ugryzłam kawałek bułki i już miałam upić łyk soku kiedy zobaczyłam, że pływa w nim miąższ...
- Co to jest, do cholery?!- wydarłam się i rzuciłam szklanką o podłogę- Nienawidzę miąższu, zapamiętaj to sobie!
- Przepraszam...- tylko to Brenda była w stanie powiedzieć. Zaczęła zbierać szkło z podłogi, a ja wzięłam do ręki ciastko i wróciłam po torbę. Zarzuciłam ją na ramię i wyszłam z domu.
Przed wejściem stało już auto i kierowca, który otworzył mi drzwi, a ja niechętnie wsiadłam do środka. Ruszyliśmy w stronę szkoły i po 20 minutach byliśmy na miejscu.
- Panienka nie wysiada?- zapytał kierowca.
- A drzwi?!- krzyknęłam na co mężczyzna wysiadł z samochodu i pomógł wysiąść mnie- Tak trudno teraz o dobrych pracowników- powiedziałam na odchodnym i poszłam w stronę szkoły.
- Kayla, zaczekaj!- usłyszałam za sobą krzyki. Odwróciłam się i zobaczyłam Amy. Dziewczyna podbiegła do mnie i przywitała się.
- Coś chcesz, czy mogę już iść?- zapytałam oschle.
- Co się z tobą dzieje?- zdziwiła się przyjaciółka- Wczoraj nie zwracałaś na mnie uwagi, Dylan'a też zbyłaś, a on chciał się pochwalić, że dostał piątkę z chemii. Dzisiaj też jesteś taka dziwna...
- Skoro jestem dziwna to po co ze mną gadasz?!- krzyknęłam i ruszyłam w swoją stronę, zostawiając Amy na środku korytarza.
Doszłam pod salę od biologii i usiadłam na ławce obok drzwi. Zaczęłam rozmyślać.
Moje zachowanie jest nie do wytrzymania, ale sama nie wiem skąd to się bierze. Na pewno swój wpływ ma na mnie pogoda, ale co jeszcze...?- z moich myśli wydobył mnie dźwięk dzwonka. Niechętnie podniosłam się z ławki i weszłam do sali. W progu wpadł na mnie Dany, który zrobił to specjalnie. Już miałam mu oddać, ale wtedy do sali weszła nauczycielka.
- Proszę zająć miejsca i otworzyć książki na stronie 54...- powiedziała i zaczęła pisać temat na tablicy. Ja zajęłam swoje miejsce i otworzyłam książkę. Temat, który tam był już na wstępie wydawał się nudny, bo kto normalny chce gadać o moczu?! A fuj... Na pewno nie ja, więc od razu wyciągnęłam swój brudnopis i zaczęłam w nim rysować.
Nim się obejrzałam, lekcja się skończyła, więc szybko spakowałam się i ruszyłam korytarzem na kolejną lekcję. W połowie drogi minęłam się z Amy, ale nie zwróciłam na nią uwagi.
Kolejne lekcje minęły mi podobnie jak biologia. O 14.00 byłam wolna, więc postanowiłam wybrać się do masażystki. Gabinet znajdował się dwie ulice od szkoły, więc poszłam tam na piechtaka. Weszłam do środka, a moim oczom ukazała się olbrzymia kolejka.
- Co jest?- zdziwiłam się.
- Dzisiaj mamy promocję, więc chyba pół miasta się tu zebrało- odpowiedziała mi recepcjonistka, a ja bez słowa wyszłam na zewnątrz. Ruszyłam chodnikiem w stronę domu. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam Dany'ego. Śmiał się.
- Z czego tak rżysz?!- zapytałam chamsko.
- Nie twój interes- odpowiedział.
-Więc może z łaski swojej przestań się kurwa szczerzyć!- moje nerwy doszły do głosu, bo zaczęło padać.
- Bo co mi zrobisz sieroto?!- krzyknął w moją stronę- Matka nie żyje, a ojciec jest na drugim końcu kraju!
Teraz już nie wytrzymałam i po prostu się rozpłakałam. Zaczęłam biec w niewiadomym kierunku, kiedy nagle ktoś mnie zatrzymał. Spojrzałam na niego i moim oczom ukazał się Dylan.
- Kayla, co się stało?- zapytał na co ja rozpłakałam się jeszcze bardziej- Chodź, nie będziesz mokła- powiedział i zabrał mnie do samochodu. Ruszyliśmy w kierunku jego domu.
Zaparkowaliśmy przed samym wejściem. Dylan szybko wysiadł z auta i pomógł mi wysiąść. Chłopak zabrał mnie do swojego pokoju. Uwielbiałam to pomieszczenie, a najbardziej ten fortepian, który stał w samym rogu pomieszczenia. Usiadłam na łóżku, a chłopak przyniósł mi gorącą herbatę.
- Dzięki- powiedziałam cicho i upiłam łyk.
- Co się stało?- zapytał z troską w głosie.
- Dany powiedział mi coś, czego nie mam siły powtórzyć. Proszę daj już temu spokój.
- Skoro nie chcesz o tym mówić, to nie będę cię zmuszał- powiedział i podszedł do wielkiego instrumentu. Usiadł na stołku i zaczął grać. Zamknęłam oczy, aby się bardziej wsłuchać.
- Kayla!- usłyszałam głos Amy(?). Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącą nade mną przyjaciółkę- Co ty tu robisz?
- Nie wiem...- byłam tak skołowana, że nie wiedziałam jak się nazywam- po południu przywiózł mnie tu Dylan, a potem zaczął grać, a potem... nie wiem co potem- krzywo się uśmiechnęłam.
- Jakie po południu. Przecież jest ranek!- krzyknęła Amy, a ja szeroko otworzyłam oczy.
- Musiałam usnąć. A gdzie Dylan?- zapytałam, bo to w sumie jego pokój.
- W szkole, a tu jest kartka do ciebie- powiedziała dziewczyna i podała mi papier, który leżał na szafce. "Nie miałem serca Cię budzić, tak słodko spałaś. Nie martw się, Brenda wie, że byłaś u mnie. Niestety musiałem wyjść do szkoły. Kocham Cię, Dylan ;** "- przeczytałam wiadomość i uśmiechnęłam się do siebie.
- Na którą masz do szkoły?- zapytała nagle Amy.
- A co dzisiaj jest?
- Piątek, Kayla, piątek- westchnęła dziewczyna.
- Więc na 10.00- odpowiedziałam- A ty?
- Też, więc teraz chodź na śniadanie, a potem odwiozę cię do domu. Jest dopiero 8.00, więc mamy trochę czasu- zaśmiała się i obie wyszłyśmy z pokoju mojego chłopaka.
Szybko zjadłyśmy śniadanie, a potem Amy odwiozła mnie do domu. Zaprosiłam ją do środka i od razu ruszyłyśmy do mojego pokoju. Przyjaciółka zaczęła oglądać moje najnowsze "dzieło", a ja skorzystałam z łazienki i wybrałam sobie ubranie na dziś. Na dworze było mokro, ale słońce świeciło, a na niebie było tylko kilka obłoków. Jednak temperatura w listopadzie nie była za wysoka.
Gotowa wróciłam do pokoju, a tam zastałam Amy siedzącą przy biurku z otwartą japą.
- Co ci?- zapytałam i podeszłam do niej. Jej oczy były skierowane na jeden z moich rysunków- co w nim dziwnego, rysunek jak rysunek. A teraz chodź, bo spóźnimy się na lekcje- powiedziałam i pociągnęłam przyjaciółkę w stronę schodów. Na dole spotkałyśmy Brendę.
- Dzień dobry- powiedziałam, na co gosposia odpowiedziała uśmiechem i popatrzyła na Amy.- Nie zwracaj uwagi na dziewczynę z otwartą jadaczką- zaśmiałam się i skierowałam się w stronę drzwi. Amy szła za mną.
Kiedy byłyśmy już przed domem, ona dała mi kluczyki tłumacząc się, że jest w szoku i nie da rady prowadzić. Na prawdę nie wiem o co jej chodziło z tym rysunkiem. Przecież to były zwykłe bazgroły!
Usiadłam na kółkiem i ruszyłyśmy w stronę szkoły. Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Oddałam przyjaciółce kluczyki i ruszyłam w swoją stronę.
Lekcje skończyłam po 16.00 więc byłam wykończona. Postanowiłam udać się na masaż, który wczoraj nie wypalił. Kiedy doszłam do gabinetu, przede mną była jedna klientka, ale nie przejęłam się tym, bo miałam dobry humor. Po półgodzinnym czekaniu weszłam do gabinetu. Masażystka kazała mi się położyć i rozluźnić. Wykonałam jej polecenie i zaczęłam rozkoszować się masażem.
Po skończonym zabiegu, cała rozluźniona wyszłam z budynku i zadzwoniłam po kierowcę. Czekając na auto, zauważyłam, że jakiś facet robi mi zdjęcia. Podeszłam do niego.
- O co chodzi? Dlaczego mnie fotografujesz?- zapytałam oburzona.
- Jesteś Kayla Willson, córka najbogatszego mężczyzny na Wyspach Brytyjskich i jutro pojawisz się w gazecie- powiedział, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Ale po co?
- Świat musi się dowiedzieć kto dziedziczy fortunę Willson'ów- wyjaśnił i pstryknął jeszcze jedną fotkę.
- Dosyć!- krzyknęłam, a facet na mnie spojrzał.
- Musisz się do tego przyzwyczajać słonko.
- Jak mnie nazwałeś?!- zezłościłam się, a w tym samym momencie podjechał mój kierowca. Wsiadłam do samochodu i już po 10 minutach byłam pod domem. Szybko wysiałam z pojazdu i weszłam do domu. Torbę rzuciłam na półkę, a sama udałam się do kuchni, gdzie była Brenda
- Co na obiad lub kolację?- zapytałam.
- Na kolację jest spaghetti- zaśmiała się.
- Mmm... pycha- oblizałam usta i usiadłam przy stole. Po chwili Brenda podała mi porcję makaronu. Zjadłam go z wielkim apetytem, a kiedy się najadłam podziękowałam na posiłek i poszłam na górę. Weszłam do sypialni po piżamę, a potem do łazienki, aby zażyć kąpieli. Wzięłam długi i gorący prysznic, a kiedy byłam już czysta i pachnąca ubrałam ubranko nocne i wróciłam do sypialni. Zerknęłam jeszcze na telefon, ale nic w nim nie było. Odłożyłam go na szafkę, a sama położyłam się do łóżka. Niemal natychmiast zasnęłam.
-----------------------------------------------------------
Elo.! Rozdział dodaję dziś, bo jutro muszę przepisywać zeszyty(od środy od piątku wylegiwałam się z domu), bo miałam kłopoty ze zdrowiem.
Czekam na Wasze szczere opinie i dziękuję za ostatnie komentarze.
Pozdro.!
Kama ;**
Zajebisty :D. Czekam z niecierpliwością na kolejne :D ♥ Zapraszam do siebie nhttp://miaspenncer.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://miaspenncer.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń