wtorek, 30 października 2012

Rozdział 31

 Ten rozdział dedukuję Wice, która zadzwoniła do mnie z groźbami karanymi dożywociem i pewnej osobie, która przyczyniła się do powstania tego rozdziału ;**

Obudził mnie czyjś dotyk. Ten ktoś głaskał mnie po nodze. Spałam odkryta, bo w nocy było mi cholernie gorąco. Domyśliłam się czyja to ręka, ale dla pewności podniosłam głowę. Nie pomyliłam się. Był to uśmiechnięty od ucha do ucha Harry, który przyniósł mi śniadanie. I to nie byle jakie, tylko moje ulubione czyli jajecznica z szynka i do tego malinowa herbata. Uśmiechnęłam się do chłopaka, któremu od razu z ust zszedł uśmiech a pokazała się złość.
-Prosiłem, żebyś tego nie robiła. Wiesz, że mnie tym podniecasz. Teraz zdarłbym z ciebie wszystkie ubrania i zaczął całować- te słowa wywołały jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.

- Przepraszam...- powiedziałam.
On znów cały uśmiechnięty przybliżył się do mnie, a moje serce zaczęło strasznie szybko bić czułam zapach jego perfum. Obudziło się we mnie zwierzę. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam namiętnie całować, a po chwili nasze języki toczyły bitwę. Czułam jak jego serce szybko bije, jak uśmiecha się przez pocałunek. Musiałam jednak przerwać, aby złapać oddech. Wtedy Harry zaczął mnie całować po szyi. Robił to tak cudownie, że cichutko pojękiwałam. Tylko on i ja mogliśmy to usłyszeć. Jednak oczywiście tej całej sytuacji przeszkodził nam telefon. Okazało się, że to nasz kochany idiota- Louis, który napisał, aby poinformować mnie, że zwolnił łazienkę. Harry również przeczytał tego, jakże cudownego SMS-a i zaczął się głośno śmiać. Gdy się uspokoił, mocno mnie przytulił i szepnął na ucho
- Teraz jeszcze bardziej mnie podniecasz- uśmiechnęłam się do niego, dałam buziaka w dzióbek, wyswobodziłam z jego objęć i poszłam do łazienki.
Wzięłam orzeźwiający prysznic i założyłam moją ukochaną bieliznę (bez butów :P).Nagle do łazienki wparował nie kto inny jak Harry.
- Mimo, że widziałem cię już w bieliźnie, teraz wyglądasz zabójczo- rzekł i wziął mnie na ręce. Wyszedł z łazienki, przeniósł mnie na swoje łóżko i znów zaczął namiętnie całować. Wszystko było wspaniałe, jednak opanowałam się na chwilę i zobaczyłam, że dochodzi 12.00.
-Harry, koniec- powiedziałam stanowczo. Ten zrobił tylko smutną minkę i opadł na miejsce obok mnie. Ja szybko wstałam i wróciłam do swojego pokoju. Ubrałam się w to i zeszłam na dół, do kuchni. Chłopcy oczywiście już zjedli, oprócz Niall'a, który zjadał swoją czwartą jajecznicę. Moja od Harry'ego niestety wystygła, więc wzięłam kilka kęsów od Niall'a.
-Ej! To moje!- krzyknął Blondyn, kiedy zabrałam mu widelec z ręki.
Wszyscy chłopcy patrzyli na mnie pytającym wzrokiem, bo w końcu Niall Horan, niechętnie, ale jednak, podzielił się ze mną jedzeniem.
- Wiem Niall'erku, ale ty mnie tak kochasz, że się ze mną podzielisz- uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Racja- powiedział, również uśmiechnięty. Wiedziałam, że to zadziała.
Wróciłam na górę i weszłam do pracowni. Usiadłam przy biurku i zaczęłam rysować. Jednak jedna myśl nie dawała mi spokoju. Pozwalam Harry'emu się tak całować, a przecież ja go nadal nie kocham. Nie wiem, po prostu jeszcze nie... Wiem, że muszę się opanować, ale nie umiem. W jest coś, co mnie do niego cięgnie, jak magnes.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk SMS-a.
- Louis...- powiedziałam do siebie i otworzyłam wiadomość. "Przyszła Brenda i Kayl. Zejdź do nas".
Pośpiesznie wyszłam z pokoju i zbiegłam ze schodów wprost do salonu, gdzie był Lou, Brenda, Kayl i Liam.
- Cześć- przywitałam się, siadając na fotelu.
- Dzień dobry Kaylo- Brenda szczerze się do mnie uśmiechnęła- Przyszłam, bo mam do ciebie prośbę.
- O co chodzi?- zdziwiłam się.
- Chodzi o moją pracę, to znaczy chciałam się zapytać czy mogę dalej dla ciebie pracować?- zapytała z nadzieję kobieta.
No nie powiem, zdziwiłam się. Przecież Brenda jest dla mnie jak druga matka i sądziłam, że nie będzie się pytała o takie rzeczy.
- Oczywiście, że tak!- powiedziałam radośnie- Nigdy nie zastąpiłabym cię kimś innym.
- To kamień spadł mi z serca- ucieszyła się Brenda- A czy Kayl będzie mógł przychodzić tu czasami ze mną?
- Ciociu...- westchnął Kayl i zwrócił się do mnie- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz się- uśmiechnęłam się, na co chłopak spuścił wzrok, tak jakbym go peszyła.
- No to właściwie tylko to chciałam. A! Zapomniałabym...-Brenda zaczęła grzebać w swojej torebce- Proszę...- podała mi szarą kopertę.
- Co to?- zdziwiłam się.
- Otworzysz, zobaczysz- uśmiechnęła się- A teraz do widzenia. Chodź Kayl.
- Do zobaczenia Kaylo- posłał mi zabójczy uśmiech- Cześć chłopaki!
Kiedy goście wyszli, ja wróciłam do salonu i usiadłam obok Niall'a, który oglądał coś w telewizji i zaczęłam oglądać kopertę od Brendy.
- Co to jest?- zapytał Zayn, który zszedł z góry.
- Nie wiem, Brenda mi to dała- powiedziałam i otworzyłam kopertę.
Wyjęłam z niej najpierw kartkę papieru, a resztę położyłam obok siebie. Przeczytałam jej treść: "Podarowałaś mi to kiedyś bez okazji, a teraz ja chcę Ci to zwrócić, bo wiem, że żadne z twoich prac się nie zachowały. Przyjmij to. Brenda".
- O matko!- usłyszałam głosy Zayn'a i Niall'a.
Spojrzałam na nich, a oni na mnie.
- Przecież to jest świetne!- krzyknął Niall.
- Kiedy ty to zrobiłaś?- Zayn pokazał mi jedno ze zdjęć, które były w kopercie.
- Ja...ja... Pokaż!- wzięłam do ręki pozostałe zdjęcia.
Były to fotografie, które zrobiłam kilka lat temu podczas najpiękniejszego weekendu jesiennego jaki kiedykolwiek widziałam. Podarowałam je Brendzie, bo chciałam jej się jakoś odpłacić za wszystkie ciasta, które dla mnie upiekła.
- To moje stare zdjęcia. Szczerze, to średnio mi się podobają, ale chciałam je dać Brendzie, więc dałam, a teraz... mogę je dać wam. Tylko one mi zostały, nie licząc tych, które zrobiłam w dzień pożaru- westchnęłam ze smutkiem, a po moim policzku spłynęła słona łza.
- Kayla?- usłyszałam głos Harry'ego z korytarza.
- W salonie!- krzyknął za mnie Zayn.
Nagle w progu stanął Hazza, a ja w momencie się rozpłakałam.
- Co się stało?- zapytał Loczek, podbiegając do mnie.
- Właśnie sobie uświadomiłam, że wraz z naszym starym domem spaliły się wszystkie zdjęcia mojej mamy- powiedziałam przez łzy.
- Ciii... Nie płacz... Twoja mama na zawsze z tobą będzie, bez względu na wszystko- Harry mnie przytulił i gładził ręką moje włosy. Zayn i Niall również mnie przytulili. Dzięki tej piątce wariatów czułam się na prawdę bezpiecznie. Można powiedzieć, że stali się dla mnie rodziną. Teraz są dla mnie jedynym oparciem.
- Dziękuję wam chłopaki- mówiąc to, mocniej się w nich wtuliłam.
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobre kilka minut, kiedy do salonu weszli Louis i Liam.
- Dlaczego nie wołacie nas na grupowy uścisk?!- krzyknął oburzony Lou- Strzelam focha!
- Ohh Lou...- przewróciłam oczami i podeszłam do Pasiaka- Chodź tu mordo ty moja!
Louis wziął mnie na ręce i okręcił wokół własnej osi. Śmiałam się przy tym wniebogłosy, a jeszcze przed chwilą zalewałam się łzami. I jak tu nie kochać tych gości? Przecież oni poprawiają humor samym byciem, a co dopiero gdy się rzeczywiście starają poprawić ten humor.
- A tak w ogóle to co robiliście?- zapytał Liam, patrząc na chłopaków oglądających moje zdjęcia.
- Podziwiamy...- rzucił Niall.
- Co takiego?- zainteresował się Louis.
- Moje stare zdjęcia- powiedziałam, zeskakując z chłopaka- Jak chcesz to wybierz sobie jakieś.
Zanim się obejrzałam cała piątka siedziała na kanapie i oglądała moje fotografie.
- Wiecie co? Jestem głodny!- krzyknął Niall.
- Brenda zostawiła nam jakieś jedzenie na dzisiaj, więc możesz odgrzać- powiedział Lou. Po tych słowach Niall'a już nie było w pokoju, tylko krzyczał w kuchni.
- Kurczaczek, kurczaczek!
- Może chodźmy tam, bo z tego kurczaczka zostaną nam tylko kości...- westchnął Liam, a my się zaśmialiśmy i ruszyliśmy do kuchni.

*wieczorem*

- Padam na pysk!- krzyknął Lou po wyjściu z basenu- Idę spać!
- Ja też- powiedzieli równo Zayn, Niall i Liam.
- Ja też się już położę, dobranoc chłopaki- powiedziałam i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
Od razu położyłam się do łóżka i zasnęłam.


Zdjęcia Kayli

-----------------------------------------------

Tak jak napisałam na początku, dostałam pogróżki od własnej kuzynki.! Wolałam nie ryzykować, bo znam jej możliwości, dlatego dodaję rozdział.
Dziękuję za komentarze pod 30 rozdziałem. W każdym była prośba lub groźba, abym nie usuwała bloga. No dobra... Nie będę go usuwać, ale tak czy siak nadal proszę o komentarze.
Zdjęcia, które zrobiła Kayla tak naprawdę zrobiłam ja na swoim podwórku. Wiem, że są beznadziejne, ale nie chciało mi się szukać zdjęć jesieni w necie.

Kolejny rozdział dodaj najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, aby każdy mógł zdążyć przeczytać rozdział.

Kama ;**

Rozdział 30

- Kayla, jak miło cię widzieć!- Brenda dopadła mnie w progu kuchni.
- Ciebie również- uśmiechnęłam się do niej, kiedy już mnie puściła z uścisku.
Spojrzałam na chłopaka, który stał oparty o szafki i patrzył się na mnie i Brendę. Jego wzrok był tak przenikliwy, jak nikogo innego. Miał bardzo hipnotyzujące oczy. Powiem, że po wyglądzie bardzo przypadł mi do gustu.
- Kaylo, poznaj proszę mojego bratanka- Kayl'a, Kayl, to jest Kayla- moja podopieczna- kobieta przedstawiła nas sobie.
- Cześć, jestem Kayl- o Boże jaki głos!!! Cudo! Chłopak podał mi rękę na powitanie.
- Kayla. Miło mi cię poznać- uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
Odsunęłam się kilka kroków w tył i spojrzałam na Niall'a, Zayn'a i Louis'a. Ich miny były bezcenne. Zdziwienie połączone ze złością(?).
- Co was do nas sprowadza?- zapytałam, patrząc na Brendę.
- Chciałam zobaczyć jak się trzymacie i czy wszystko w porządku, ale widzę, że niepotrzebnie się martwiłam- wyjaśniła kobieta- A Kayl'a zabrałam ze sobą, bo pomyślałam, że będziecie mieli ochotę się poznać- na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
Kayl zmienił swoje miejsce, a mianowicie poszedł do mnie i oparł się o meble. Był tak blisko mnie, że bałam się, że jego jeden ruch spowoduje mój upadek na podłogę. Spojrzałam na niego i zobaczyłam na jego twarzy uśmiech, który odwzajemniłam.
Właśnie wtedy od kuchni wparował Harry. Loczek spojrzał na mnie i Kayl'a, a na jego twarzy, gdzie przed chwilą gościł uśmiech teraz nie było nic. Smutek i rozczarowanie, to tam mogłam znaleźć.
- Harry!- krzyknęła Brenda, jednak on nie zwrócił na nią uwagi, tylko uciekł na górę. Mina kobiety była z lekka zmieszana.
Chłopcy stali i nie wiedzieli co ze sobą zrobić, ja wiedziałam.
- Przepraszam...- rzuciłam i pobiegłam za Lokowatym.
Wbiegłam na górę i stanęłam przed pokojem Harry'ego. Zapukałam cicho do drzwi, lecz nikt mi nie odpowiedział. Nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Zajrzałam do środka i ujrzałam Hazzę, leżącego na łóżku. W tym momencie także opanował mnie smutek.
- Harry?- weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Ten jednak nie zareagował. Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego krawędzi. Chłopak nadal nie podnosił głowy, tylko cały czas chował twarz w poduszce. Przysunęłam się do niego bliżej i położyłam obok niego. Wtedy Harry spojrzał na mnie swoimi pięknymi, choć teraz mokrymi od płaczu oczami.
- Dlaczego mi to robisz?- zapytał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi- Dlaczego flirtujesz z innym na moich oczach?
- Harry, ja... Przepraszam, ale ja nie wiem co mam robić? Nie wiem co do mnie czujesz i też nie wiem co ja czuję do ciebie, ale wiem jedno.
W tym momencie zbliżyłam się do niego i lekko dotknęłam jego ciepłych warg. Już miałam się oderwać, ale jemu było mało. Naparł ma mnie jeszcze mocniej i zaczął namiętnie całować, a mnie się to bardzo podobało. Harry całował po prostu cudownie! Jednak musiałam to przerwać, bo już zaczynało mi brakować oddechu. Niechętnie się od niego oderwałam i spojrzałam mu prosto w oczy, lekko się przy tym uśmiechając.
- Przestań...- wysapał Harry, widać jemu też brakło oddechu. Na to, w jaki sposób to powiedział zaczęłam się po prostu śmiać. Jednak najlepsze było to, jak teraz leżeliśmy. Ja na łóżku, a Harry na mnie. Wiem, wyglądało to dwuznacznie... Gdyby ktoś nas teraz zobaczył, wiadomo co by sobie pomyślał.
- Muszę wracać na dół- powiedziałam, kiedy się już uspokoiłam.
- Nie musisz. Możesz zostać tu, ze mną.
- Na prawdę muszę...- popatrzyłam na niego maślanymi oczami, którymi go przekonałam- Dziękuję- posłałam mu ostatni uśmiech i wyszłam z pokoju. Zbiegłam na dół i zajęłam się naszymi gośćmi, bo te osły nic nie potrafią sami zrobić.

*oczami Harry'ego*

Kayla zostawiła mnie samego w pokoju, na dodatek podnieconego do granic możliwości. Co ta dziewczyna robi z człowiekiem?  Ale dlaczego ona mnie zostawiła?! Czy ona nie rozumie, że mnie jest mało i mało i mało?! Ja ją chcę, ja jej pożądam!

*oczami Kayli*

- To do zobaczenia- każdy z nas pożegnał się z Brendą i Kayl'em.
Ten chłopak jest cudowny, taki no po prostu idealny. Po tym spotkaniu mogę powiedzieć, że go lubię, ale to zapewne było nasze pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie. Szkoda...
Zamknęłam drzwi i odwróciłam się na pięcie w drugą stronę, a to co zobaczyłam po prostu mnie rozbawiło. Zayn, Lou i Niall stali z założonymi rękami na piersi i przytupywali nerwowo nogą, każdy tą samą.
- Co wam?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Co to miało być, to flirtowanie?- zapytał Zayn.
- Myślisz, że my tego nie widzieliśmy?- dodał Niall.
- Pomyślałaś o nas?- skończył Louis.
- Ja z nim nie flirtowałam, tylko rozmawiałam, więc nie wiem co widzieliście, a o was myślę cały czas- uśmiechnęłam się i zaczęłam wchodzić na górę. Odwróciłam się jeszcze do chłopków- Idziecie ze mną na basen?
- Tak!-odpowiedzieli okrzykiem radości i podobnie jak ja wbiegli na górę po stroje kąpielowe i ręczniki.
Weszłam do garderoby i wybrałam ten kostium. Przebrałam się z niego i okryta ręcznikiem ruszyłam przez korytarz. Zatrzymałam się jeszcze przy pokoju Liam'a. Zapukałam.
- Proszę- usłyszałam jego głos.
- Hej, idziemy na basen. Idziesz z nami?
- Nie, ale dzięki- uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do komputera, przy którym siedział.
Zajrzałam jeszcze do pokoju Hazzy. Zapukałam.
- Tak?- usłyszałam jego głos.
- Idziesz z nami na basen?- zapytałam.
- Jasne!- ucieszył się i podszedł do mnie- Chętnie zobaczę cię w stroju kąpielowym, bez tego ręczniczka- po tych słowach lekko musnął moje usta.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo- pstryknęłam go w nos i zostawiłam samego, aby mógł się spokojnie przebrać, choć myślę, że gdybym nadal stała w jego pokoju, on i tak by się rozebrał.
Zeszłam na dół i przeszłam na basen, gdzie byli już Niall i Zayn. Właśnie wchodzili do wody.
- Aaaa... Nie, nie, nie. Nie namówicie mnie żebym wszedł dalej!- mówił Zayn, stojąc na pierwszym szczeblu drabinki. Był w wodzie dopiero do kostek.
- Wejdziesz!- krzyknął uradowany Niall i popchnął Mulata do wody. Ten to jednak przewidział i złapał Blondasa za nogę. Obaj wpadli do wody, a kiedy się wynurzyli zaczęli się trząść jak galarety.
- Baranie, chciałeś mnie zabić?! Przecież wiesz, że nie umiem pływać!- Zayn zaczął się awanturować i wepchnął Niall'a pod wodę.
Ja widząc to, śmiałam się z tych gagatków wniebogłosy.
- I z czego się tak śmiejesz?- usłyszałam za sobą głos, ale nie zdążyłam się odwrócić, bo Harry i Louis nieśli mnie w stronę basenu!
- Nie, nie, nie! Proszę was! Louis'ku mój kochany, Hazzuś proszę was! NIE!!!
-Mamy cię puścić?- zapytał Harry, kiedy już staliśmy na brzegu basenu.
- Tak, proszę- zacisnęłam oczy i zęby.
- Ok!- krzyknął Lou i właśnie wtedy wrzucili mnie do wody!
Wynurzyłam się i otrząsnęłam lekko. Przetarłam oczy i spojrzałam na tych kochanych idiotów, ale nadal idiotów.
- Zabiję!- krzyknęłam. Ci tylko zaczęli się śmiać i sami wskoczyli do wody na bombę, robiąc przy tym nie mało bałaganu. Podpłynęłam do niech, zanim jeszcze wydostali się na powierzchnię i czekałam, aż będę mogła spojrzeć im w oczy.
- Gdzie oni są?- zapytałam samą siebie, bo chłopaki coś długo się nie wynurzali.
- Hahahahahahah!!!- usłyszałam za sobą śmiechy chłopaków. Odwróciłam się i zobaczyłam czterech rozbawionych debili.
- Jak wy się?!
- Nie tak trudno przepłynąć między twoimi nogami- powiedział przez śmiech Lou.
- Foch!- krzyknęłam i zanurzyłam się pod wodę.
- Ohh... Kayla, no...- słyszałam głos Zayn'a.
- No nie obrażaj się!- teraz krzyczał Niall.
Ja jednak nie reagowałam na ich słowa, tylko płynęłam w drugą stronę. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za kostkę. Odwróciłam się z zobaczyłam Harry'ego. Chłopak podpłynął do mnie i złączył nasze usta w krótkim pocałunku. Był to taki krótki pocałunek pod wodą.
Wynurzyłam się i spojrzałam na pozostałych chłopaków.
- No dobra...- westchnęłam i zaczęłam chlapać każdego po kolei i wszystkich na raz. Oni nie pozostawali mi dłużni.

Po godzinie kąpieli musiałam już wyjść, bo byłam już bardzo zmęczona. Chłopcy jeszcze chwilę zostali, aby dać mi wolną łazienkę.
Przebrałam się w moją piżamkę i weszłam do pokoju. Byłam już tak zmęczona, więc po prostu położyłam się na łóżku i zasnęłam.


------------------------------------------------

Witam Was.!
I jak wrażenia po tym rozdziale.? Mnie się on bardzo podoba i teraz jestem ciekawa, co Wy o nim myślicie.? :)

Przyznam się Wam, że zastanawiam się nad usunięciem bloga...

A teraz umowa: Kolejny rozdział dodam może nawet jeszcze dzisiaj lub jutro rano jeśli dostanę naprawdę dużo komentarzy.
Smuci mnie fakt, że ostatnio jest coraz mnij wejść i komentarzy i chyba będę zmuszona dodawać rozdziały rzadziej ;(

Kama ;**

sobota, 27 października 2012

Rozdział 29

Prawie w ogóle nie spałam. Jestem tak zmęczona, że nie wiem czy dam radę robić dziś cokolwiek. Przez całą noc myślałam nad tym co powiedział mi Louis. Czy Harry na prawdę mógł się we mnie zakochać? Nie, koniec tego tematu! Zobaczymy co czas pokaże, nie będę się martwić na zapas.
Powoli podniosłam się z łóżka i wyszłam na korytarz. W domu panowała kompletna cisza. Weszłam do łazienki i szybko wykonałam poranną toaletę, rozczesałam włosy i gotowa wróciłam do pokoju.
Na dworze było biało i wiał silny wiatr. Teraz to już na pewno nigdzie nie wyjdę, nie ma mowy! Weszłam do garderoby i bez większych namysłów wybrałam to ubranie. Szybko się przebrałam, a piżamę odłożyłam na łóżko. Wyszłam z pokoju i wolnym krokiem podążyłam w stronę schodów. Zeszłam na dół i dosłownie powlokłam się do kuchni. Nikogo tu nie było, więc zapewne wszyscy jeszcze spali. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko, potem z szafki wyjęłam płatki i wiadomo, zrobiłam sobie szybkie śniadanie.
Kiedy skończyłam, naczynia odłożyłam do zmywarki, a sama udałam się do salonu. Opadłam na kanapę i włączyłam telewizor, który z niewiadomych przyczyn był pogłoszony na maxa!!!
- Boże!- krzyknęłam, kiedy usłyszałam ten przeraźliwy hałas!
Ale chyba nie tylko mnie od przestraszył, bo nagle ze schodów zaczęli zbiegać chłopcy, a co najlepsze w samych bokserach... Ahhh i to jest życie...
- Czyś ty zwariowała z tym telewizorem?!- Zayn zaczął się awanturować- Ja jeszcze śpię!
- To nie ja! Ja tylko to włączyłam, a kto go zostawił tak pogłoszonego to nie wiem?!- odpyskowałam.
- To chyba ja, przepraszam- odezwał się cicho Liam, siadając obok mnie na kanapie.
- Właśnie! Co się wczoraj z tobą działo?! Nie dawałeś znaku życia!- Zayn nadal wrzeszczał wniebogłosy.
- Danielle ze mną zerwała- odpowiedziała jeszcze ciszej, niż na początku. Chłopak schował twarz w dłoniach i chyba zaczął płakać.
- Ale jak to?- zdziwił się Niall- Po takim czasie bycia razem?
- Powiedziała, że już nie ma siły wysłuchiwać tych wszystkich hejtów w jej stronę.
- Przykro nam- powiedzieliśmy wszyscy równo i wykonaliśmy porządny grupowy uścisk.
- Nie możesz się załamywać- pocieszyłam go- Ja też byłam długo z Dylan'em i nie załamałam się, bo miałam wokół siebie wspaniałych przyjaciół, którzy nadal przy mnie są- uśmiechnęłam się do niego, co chyba nie było najlepszym pomysłem, bo Harry w momencie uciekł z pokoju do kuchni.
- A temu co?- zdziwił się Mulat, a Lou najzwyczajniej w świecie wybuchł śmiechem. Ja po prostu wstałam z kanapy i wbiegłam po schodach na górę. Wpadłam do mojego pokoju i weszłam do pracowni. Szybko złapałam jeden z ołówków i zaczęłam rysować. To mnie uspokajało. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Przez zwykły uśmiech Harry wariuje! Może powinnam znowu stać się tą Kaylą co na początku? Wtedy praktycznie wcale się nie uśmiechałam, ale za to krzywdziłam innych. Zaraz święta i chłopcy wyjadą do swoich rodzin. Może wtedy Harry zapomni i wszytko będzie po staremu... Miejmy taką nadzieję...
Nie myśląc o tym co rysuję, spojrzałam na to co mi wyszło. Harry?! Dlaczego ja go narysowałam?! Ja go nie kocham, ale w nim jest coś takiego, co mnie do niego przyciąga jak magnes. Może to dlatego całuję go w dzióba? Sama już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć! Przyczepiłam portret Hazzy na tablicę korkową na jednej ze ścian i wróciłam do pokoju. A tam?! Na łóżku siedzieli sobie wygodnie Niall, Louis, Zayn i Liam, no Liam leżał.
- Co wy tu robicie?- zapytałam, bo po co niby oni tu przyszli.
- Zapytać co u ciebie? Jak zdrowie? Jak życie towarzyskie?- Lou zaczął liczyć na palcach rzeczy, które wymieniał.
- Wszystko u mnie dobrze, a u was?- uśmiechnęłam się, na co chłopcy opadli na łóżko.- O nie! Wy też?!
No przecież to jakaś paranoja?! Jak zwykły uśmiech może tak na kogoś działać?!
- Co, my też?- zdziwił się Niall.
- Dobra nie ważne- machnęłam ręką i wyszłam z pokoju.
- Kayla, czekaj!- Lou zatrzymał mnie w drzwiach- Dwie sprawy mam.
- Dajesz...
- Pierwsza to, czy gadałaś z Harrym, a druga to- dzwoniła Brenda.
- Odpowiedź na pierwszą sprawę brzmi: nie, a na drugą odpowiem pytaniem: po co?
- Powiedziała, że wpadnie do nas po południu, bo chce ci kogoś przedstawić.
- Aha... A gdzie jest teraz Harry?- spojrzałam na drzwi od jego pokoju.
- Właśnie tam- Pasiak się uśmiechnął i uciekł do łazienki, bo nadal był w samych bokserkach, ale miał już na sobie jakąś koszulkę.
Podeszłam do drzwi od pokoju Hazzy i już miałam pukać, ale w ostatniej chwili się wycofałam. Nie zdążyłam nawet opuścić ręki, a drzwi otworzyły się.
- Kayla?- Loczek otworzył szerzej oczy ze zdumienia.
- Hej. Możemy pogadać?- spojrzałam mu prosto w oczy.
- Jasne, wchodź.
Wykonałam jego polecenie i usiadłam na łóżku. On usiadł na przeciwko mnie na fotelu.
- A więc o czym chcesz pogadać?- Harry nie spuszczał ze mnie wzroku.
- W sumie to zapomniałam- moja głowa w tym momencie stała się zupełnie pusta w środku.
Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy dobrą chwilę.
- Ja...- zaczęliśmy równo mówić, na co on się zaśmiał, a ja uśmiechnęłam.
- Przestań!- krzyknął Harry i gwałtownie odwrócił wzrok.
- Przepraszam- powiedziałam cicho i wybiegłam z pokoju.

*oczami Harry'ego*

Znowu to samo! Jej uśmiech wprawia każdą komórkę mojego ciała w zachwyt! Przecież to nie jest normalne... Dlaczego ja ją tak cholernie mocno kocham?! Tak, kocham ją... Sam nie wiem od kiedy, ale gdy ją widzę mam ochotę skakać z radości. Uwielbiam patrzeć na to jak się porusza, jak się śmieje, czy nawet rozmawia ze mną lub z chłopakami. Mam ochotę ją całować na każdym możliwym kroku. Ja przy niej po prostu wariuję!!!

*oczami Kayli*

Kayla, ty głupia krowo, coś ty znów najlepszego zrobiła?! Ale to nie moja wina, to samo tak! Samo, jasne, przecież widać, że on ci się podoba, więc dlaczego mu tego nie powiesz? Bo ja się w nim nie zakochałam, a on we mnie tak! Teraz mam pewność!- mój rozum bił się z sercem o to kto ma rację, a ja nie wiedziałam co robić...
Szłam korytarzem i płakałam, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kayla! Brenda już przyszła!- Lou zaczął mnie wołać.
- Zaraz zejdę!- odkrzyknęłam i wpadłam do pokoju.
Kompletnie o tym zapomniałam!  Przecież nie mogę się pokazać ludziom na oczy w takim stanie!
Wpadłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. następnie zmyłam resztki makijażu z rana i pomalowałam się od nowa. Włosy tylko ponownie rozczesałam, bo one były w porządku. Wyszłam z łazienki i wpadłam do pokoju. W garderobie wybrałam szybko ten zestaw i przebrałam się w niego.
Gotowa zbiegłam na dół. Z kuchni dochodziły mnie jakieś głosy. Rozpoznałam w tym głos Louis'a, Brendy, Niall'a i Zayn'a. Jeden z nich pozostawał dla mnie zagadką. Weszłam do kuchni i zobaczyłam...




-----------------------------------------

Tak jak obiecałam, nowy rozdział jest troszkę dłuższy. Mam nadzieję, że się podoba. Czekam na Wasze opinie. Chciałam też bardzo podziękować za wszystkie dotychczasowe komentarze i oczywiście proszę o kolejny, bo one dodają mi motywacji do dalszego pisania.
Kolejny dodam raczej około wtorku...

Kama ;**

piątek, 26 października 2012

Rozdział 28

Moim oczom ukazał się Liam, ale nie ten Liam co zawsze, tylko PIJANY Liam. Chłopak leżał na podłodze, a wokół niego porozwalane były puszki po piwie i butelki po wódce.
- Chłopaki!- krzyknęłam.
W momencie do salonu wpadli Harry i Zayn. Popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem, ale kiedy pokazałam im po co ich zawołałam, ich oczy wyszły na wierzch.
- Co się stało?- zapytał mnie Zayn.
- A skąd ja mam wiedzieć?! Zróbcie z nim coś!
- Ale co? Mam go zamieść na górę?- Harry wymachiwał rękami.
- No, na przykład! Przecież nie możemy go tu zostawić w takim stanie!
Po tych słowach chłopcy tylko westchnęli i zabrali się za podnoszenie Liam'a. Chłopak kompletnie odleciał, był wręcz nieprzytomny. Nie reagował zupełnie na nic.
Z wielkimi trudnościami Mulatowi i Loczkowi udało się przytaszczyć Liam'a po jego pokoju. Co on zrobił, może inaczej- dlaczego on to zrobił? Co się stało po jego wyjściu ze studia?- na te pytania miałam poznać odpowiedź dopiero rano, a może nie...
Byłam kompletnie wykończona. Jedyne o czym marzyłam to ciepły prysznic i sen.
Weszłam na górę i zapukałam do łazienki.
- Kto tam?- usłyszałam głos Louis'a.
- To ja, Kay! Wychodzisz już?
- Za chwilę. Możesz się szykować do wejścia, żeby zdążyć przed Harry'm- po tych słowach wpadłam do mojego pokoju, złapałam piżamę i wróciłam do drzwi od łazienki. Po chwili wyłonił się zza nich Lou.
- Proszę- uśmiechnął się do mnie, a ja tylko weszłam do łazienki. Rozebrałam się i od razu weszłam pod strumień gorącej wody. Poczułam nagłe ukojenie. Było mi tak dobrze. Najchętniej zostałabym pod prysznicem dłuższą chwilę, ale doskonale wiedziałam, że za drzwiami czekał już Harry, a w pokoju moje cieplutkie łóżeczko.
Wytarłam swoje ciało miękkim ręcznikiem, a następnie nałożyłam na siebie piżamę.
- Kayla, ja chcę się umyć!- usłyszałam zza drzwi głos Hazzy.
- Już wychodzę!- odkrzyknęłam. Spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie w lustrze i przekręciłam zamek w drzwiach. Otworzyłam je, a zaraz potem uśmiechnęłam się do Loczka.
- Przestań!- powiedział nagle.
- Ale co?- zdziwiłam się.
- Nie uśmiechaj się do mnie, chyba że chcesz, abym cię pocałował- zatkało mnie. Zrobiłam wielkie oczy, bo nie wiedziałam o co mu chodziło.
- Co?
- Nie rozumiesz, że jak się do mnie uśmiechasz, to mnie podniecasz?! Ja wariuję, kiedy widzę twoje piękne zęby w towarzystwie tego banana!
- A...a...a...- tylko to mogłam wydobyć z mojej rozdziawionej jadaczki. Pierwszy raz coś takiego usłyszałam.
Harry minął mnie w progu łazienki i zamknął za sobą drzwi. A ja cały czas sterczałam na środku korytarza i myślałam nad tym, co powiedział mi Hazza. Mój uśmiech go podnieca, no nie mogę...
Weszłam do pokoju i padłam na łóżko. Wzięłam do ręki telefon i napisałam wiadomość do Louis'a:
-"Czy mój uśmiech Ci się podoba?". Nie czekałam długo na odpowiedź:
-"Co to za pytanie? Co kombinujesz?".
-"Nic nie kombinuję, tylko zadaję proste pytanie. A więc?"
-"No wiesz... Ja mam dziewczynę, ale Twój uśmiech rzeczywiście powala mnie na kolana. Ale po co Ci to?"
-"Bo Harry mi przed chwilą powiedział coś, czego bym się w życiu nie spodziewała. Dobra, nie ważne. Dobranoc". Odłożyłam telefon na szafkę, ale nie dane mu było długo tam leżeć, bo dostałam kolejnego SMS'a.
-"Teraz musisz mi powiedzieć o co chodzi, bo nie zasnę. Zaraz będę:P"
Co?! Gdzie będzie? Co on odpierdziela?
Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a ja gwałtownie usiadłam na łóżku.
- A więc mów, o co chodzi?- to był Louis. Boże, co ja gościu...
- O nic nie chodzi. Wracaj do siebie- powiedziałam szeptem, bo jednak było już późno. Ten mnie jednak nie posłuchał, tylko usiadł na łóżku.
- Dobrze wiesz, że ja muszę wiedzieć.
- No... Bo... On powiedział, że mój uśmiech go podnieca.
- Hahahaha!- Pasiak w momencie zaczął się śmiać, a ja zakryłam mu usta dłonią.
- Cicho bądź!- on pokiwał głową na znak zgody, więc oderwałam od niego rękę.
- Hazza się zakochał, Hazza się zakochał- powtarzał Lou.
- Jakie zakochał, przecież...
- Uwierz mi, jeśli Hazza się podnieca tylko na widok uśmiechu, to coś musi być na rzeczy. Ja go o to wypytam, a teraz dobranoc mała- chłopak dał mi słodkiego całusa w policzek i już go nie było. Zostałam sama w moimi myślami. Jak to się zakochał? Przecież to niemożliwe! Ale jeśli to prawda, to... On kocha mnie, a ja nie kocham jego. Podoba mi się, to prawda, ale nic więcej. A całowałam go tak dla żartów, myślałam, że on też tak myśli. Co ja mam zrobić? Przecież nie pokocham go od tak!
Długo nie mogłam zasnąć. 2.00, 3.00, a ja nadal nie spałam. Przecież byłam tak zmęczona!
W końcu udało mi się odpłynąć...


------------------------------------------------

Zgodnie z Waszymi prośbami dodaję kolejny rozdział. Wiem, jest krótki, ale mnie się podoba, szczególnie scenka z Lou :P Ale prawdziwą opinię pozostawiam Wam.!
Dziś skończyłam pisać 32 rozdział i powiem Wam, że BĘDZIE SIĘ DZIAŁO.!

Kolejny rozdział dodam może po 20 komentarzach, wszystko zależy od tego jak się sprawy potoczą...

Kama ;**

środa, 24 października 2012

Rozdział 27

- Chłopaki, no co to ma być! Jeszcze raz!- włączyłam po raz kolejny podkład piosenki. Chłopcy tak jakby nie umieli się skupić. Nie wiem co ich tak rozpraszało.
- Dobra, chwila przerwy!- wyłączyłam muzykę i wypuściłam zespół z pomieszczenia dźwiękoszczelnego.
- Przepraszamy...- powiedział cicho Niall, tak jakby bał się, że zaraz na nich nawrzeszczę.
- Dobra, nie ma sprawy, ale dobrze wiecie, że musimy to dziś nagrać. Zaraz mają przyjść wasze dziewczyny i wtedy już na pewno się nie skupicie- popatrzyłam na nich.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwonka telefonu.
- Kogo to?- zapytaliśmy wszyscy równo.
- Mój!- zgłosił się Lou, odbierając telefon- Halo... Fajnie...Na 20. piętrze...Czekamy...- i się rozłączył.
- Kto to?- zapytałam.
- Eleanor. Ona, Danielle i Perrie są już na dole i zaraz będą- po tych słowach twarze trójki z trzech chłopaków się rozpromieniły.
Siedzieliśmy tak na kanapach i czekaliśmy na dziewczyny. Miałam je dopiero poznać, więc nie wiedziałam czego mam się po nich spodziewać. Jakie są? Czym się interesują?- na te pytania miałam zaraz poznać odpowiedź.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zayn i Lou ścigali się, kto ma otworzyć. W końcu wygrał Mulat.
- Zayn, skarbie!- usłyszałam jakiś damski głos. Zaraz potem chłopak trzymał w powietrzu pewną blondynkę i obracał nią w koło.
- Tak się cieszę, że mogłaś przyjść!- krzyknął Zayn.
- Dobra, sunąć się! Teraz moja kolej na powitanie swojej kobiety!- Louis próbował się przedostać do kolejnej dziewczyny. Była to śliczna dziewczyna o kasztanowych włosach, opadających na ramiona. Pasiak objął ją w pasie i zaczął całować. Ten obrazek powoli przyprawiał mnie o mdłości i chyba nie tylko mnie, bo Niall i Hazza odwrócili głowy prawie o 180 stopni, wykrzywiając przy tym swoje twarze w grymas.
Do sali weszła jeszcze jedna dziewczyna, była trochę, jakby przygaszona. Na głowie miała burzę loków, które pięknie komponowały się z jej ciemniejszą karnacją. Na widok Liam'a lekko się uśmiechnęła. Chłopak przytulił ją mocno, a ona powiedziała mu na ucho coś, co chyba nie do końca przypadło im obu do gustu.
- Dobra chłopaki!- nagle odezwał się Harry- koniec tych romantyzmów! Zabieramy się do roboty!
Zespół wszedł do pomieszczenia dźwiękoszczelnego, a ja puściłam odpowiedni podkład. W końcu zaczęli normalnie pracować. Lou cały czas patrzył na swoją brunetkę, Zayn na blondynkę, Niall i Harry patrzyli się na siebie, a Liam wlepił wzrok w podłogę. Był wyraźnie smutny.
- Cześć- usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczyny Zayn'a i Louis'a.
- Hej.- powiedziałam cicho, ale radośnie.
- Miło nam cię poznać. Ja jestem Eleanor, a to Perrie.
- Mnie również miło was poznać. Ja jestem Kayla- uśmiechnęłam się i podałam im obu rękę na powitanie.
Dziewczyny wróciły na swoje miejsca, a ja dalej siedziałam przy sprzęcie i puszczałam podkłady muzyczne.
- Kay, mogę przerwę?- zapytał Nial między piosenkami.
- Przecież dopiero co była- westchnęłam.
- No tak, ale ja muszę do kibelka!- krzyknął, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Wypuściłam Blondyna, a ten szybko wybiegł na korytarz i trzasnął drzwiami od toalety.
- Dobra, to może posklejajmy coś z tego co już mamy- zaproponował Zayn.
- Dobry pomysł, bo dzisiaj już i tak pewnie nic nie zaśpiewacie- zaśmiałam się.
Niall wrócił do nas i mogliśmy zacząć tworzyć jedną z nowych piosenek. Oczywiście nie obyło się bez awantur, że to nie pasuje, to brzydko wyszło, a jeszcze tutaj Zayn ma głos jak babka na targu. Nie wiem o co mu chodziło z tym porównaniem, ale nie wnikam.

Po jakiś dwóch godzinach, wraz z pomocą dziewczyn udało nam się stworzyć coś dobrego. Eleanor i Perrie były spoko, polubiłam je. Może nie tak jak lubiłam Amy, bo temu nikt nie dorówna, ale dało się z nimi normalnie porozmawiać, a to już coś. Z El znalazłam wspólny temat, a mianowicie modę. Jednak nie mogłyśmy o niej za wiele pogadać, bo co zaczynałyśmy ten temat, chłopaki zaraz zwracali nam uwagę. Z Perrie rozmawiałam na temat jej zespołu. Dowiedziałam się, że ona i jej przyjaciółki jadą na początku nowego roku w trasę. Bardzo dziwiło mnie zachowanie dziewczyny Liam'a. Nawet nie podeszła do mnie się przywitać.
- Liam, mogę cię prosić?- zapytała nagle Danielle. Ona i Liam wyszli na korytarz, a ja i reszta słuchaliśmy opowieści Louis'a jakie to marchewki są świetne.
- Koniec, stop!- krzyknął nagle Niall- Jestem głośny i dłużej nie wytrzymam! Idziemy coś zjeść, już!
- Nie denerwuj się tak Blondasku- pogłaskałam go po głowie- Ale ja też już jestem głodna.
- No to idziemy na jakąś kolację- polecił Zayn.
Zebraliśmy się wszyscy i zjechaliśmy na dół. Co dziwne, nigdzie nie było Liam'a i Danielle.
- Gdzie nasza trzecia parka?- zapytał Lou, kiedy wychodziliśmy ze studia.
- Pewnie wybrali się na randkę- odparł Harry.- Chodźcie do jakiejś restauracji.

Weszliśmy do domu i pierwsze co zauważyłam to światło w salonie. Chłopcy ruszyli na górę, zajmować łazienki, a ja podążyłam do salonu. Już w progu doznałam wielkiego szoku.
- O mój Boże!


------------------------------------------

Wiem, że rozdział taki nietentegowaty, ale raz na jakiś czas musi być jakiś gorszy(chociaż jak dla mnie każdy jest beznadziejny).
Dodaję go dzisiaj tylko dlatego, że została przekroczona 4000 liczba wejść.! Mam zaciesz :P
Trochę mnie martwi taka mała liczba komentarzy...;(( Mam nadzieję, że pod tym będzie troszkę lepiej. Oczywiście z całego serca dziękuję osobom, które komentują.! ;**
Kolejny nie wiem kiedy dodam, to zależy od Was :)

Kama ;**

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 26

 Rozdzialik dedykowany mojej debilce- Asi, której ten rozdział się bardzo podobał :)

- Kayla...- usłyszałam ciche pomrukiwanie za uchem- Moje słońce, co świeci wysoko na niebie, mój skarbie najdroższy...
- Nie Niall, ona nie zrobi ci śniadania... I ja też nie!- usłyszałam drugi głos.
- Jesteś podły! Strzelam ci focha!
- Zamiast strzelać mi fochy, to lepiej obudź Kaylę, bo mówiłem ci, że chciała iść do studia.
- Mówiłeś... To budź ją, a ja idę zwalić Zayn'a z łóżka.
- To może by tak...- to nie zabrzmiało za ciekawie. Co te świry wymyśliły?
Leżałam nadal bez ruchu i czekałam na... nie wiem na co... Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za stopę. Zimne ręce zaczęły mnie ciągnąć i jednym słowem zjechałam z łóżka na podłogę. Kiedy już leżałam z wywalonymi oczami na ziemi, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam Harry'ego.
- To za wczorajszą łazienkę- uśmiechnął się do mnie.
- Przecież cię przeprosiłam! Co mam zrobić żebyś mi wybaczył?- próbowałam wstać, ale Hazza mnie przytrzymał nogą na dywanie.- Ja chcę wstać!
- Ale ty tak ładnie wyglądasz na tym dywanie w tej piżamce- przykucnął przy mnie.
- Ha ha ha... Ale śmieszne... Chcę iść do łazienki, mogę?
- Nie- powiedział krótko i stanowczo.
- A jak dam ci buziaka?- uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
- Ymmm...- zaczął się zastanawiać, a ja nie czekając na jego odpowiedź podniosłam się na łokciach i delikatnie pocałowałam w usta. Kiedy chciałam się oderwać Loczek wpił się we mnie mocniej, co spowodowało, że moje ręce nie wytrzymały tego nacisku i upadłam głową na ziemię.
- Ałaaa...- powiedziałam, kiedy Harry spojrzał na mnie.
Chłopak pomógł mi wstać  i wyszedł z pokoju. Ja stałam w bezruchu na środku dywanu i zastanawiałam się co się przed momentem stało. Właśnie całowałam się z Harry'm, ale to nie był zwykły pocałunek, tylko długi i namiętny pocałunek! Ahhh... Rozpływam się...
Podeszłam do szafy- garderoby i weszłam do środka. Na dworze było biało od śniegu, więc popatrzyłam na półki z rzeczami zimowymi. Wybrałam to, bo najbardziej mi się podobało z tych nowych rzeczy. Wyszłam z pokoju i podeszłam do drzwi od łazienki. Zapukałam, nikt nie odpowiedział więc weszłam do środka.
Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i odkręciłam wodę w kranie. Nachyliłam się nad umywalką i oblałam twarz zimną wodą. Zaczęłam myć zęby, a następnie przetarłam twarz ręcznikiem. Odwiesiłam ręcznik i już chciałam zająć się włosami, kiedy zobaczyłam co miałam na twarzy.
- LOUIS!!!- wydarłam się. Miałam na twarzy jakąś czerwoną farbę, która spływała mi po policzkach.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Gwałtownie je otworzyłam, a za nimi stał, a raczej leżał na ziemi Louis. Zwijał się ze śmiechu.
- I z czego się tak ryjesz?! Zmywaj to!- krzyknęłam.
- Dobra, dobra... Nie denerwuj się już- chłopak podniósł się z podłogi i wszedł ze mną do łazienki. Ja usiadłam na brzegu wanny, a on zaczął zmywać mi to coś z twarzy.
- Gniewasz się?- zapytał nagle.
- Tak! Dopiero co się umyłam, a teraz co?! Jestem brudna!- krzyczałam i wymachiwałam rękami.
- Siedź spokojnie... Zaraz nie będzie po tej farbie śladu. O proszę, już- uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję, ale gdybyś nie zrobił tego numeru, to nie musiałbyś marnować czasu na mycie mi twarzy.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty, bo chłopaki nie wpuszczają mnie do kuchni. Podobno robią śniadanie. A właśnie! Kazali ci przekazać, żebyś zaraz zeszła na dół.
- Ok, tylko daj mi się ubrać- uśmiechnęłam się do niego.
- Przestań!- krzyknął nagle.
- Ale co?- zdziwiłam się.
- Twój uśmiech mnie, to znaczy nas wszystkich powala na kolana! Nie uśmiechaj się, bo będziesz nas musiała odwieźć do szpitala lub od razu na cmentarz!
- Yyy... Ok...- zdziwiłam się jeszcze bardziej. Zamknęłam drzwi i zaczęłam się ubierać.
Kiedy gotowa stanęłam przed lustrem uśmiechnęłam się sama do siebie. Co oni mają do mojego uśmiechu? Uśmiech jak uśmiech! Ale... Teraz będzie to moja tajna broń ha ha ha!
Z tą myślą zeszłam na dół i weszłam do kuchni.
- Hej chłopaki!- powiedziałam radośnie i usiadłam przy stole.
- Hej Kay!- odpowiedzieli mi Liam i Zayn.
- Co na śniadanie?- zapytałam.
- Nialleśniki!- krzyknął Blondyn, podając mi talerz z naleśnikami.
- Co?- zdziwiłam się.
- Nialleśniki, to znaczy naleśniki mojego przepisu- wyjaśnił Horan.
- Nie otruję się nimi?- patrzyłam na owe cudo na talerzu.
- Chłopaki je jedli kilka razy i nic im nie jest, więc raczej nie.
Zaczęłam jeść śniadanie i aż uszy mi się zatrzęsły. Pycha!
- Mmm... Pyszne!- uśmiechnęłam się do Niall'a.
- Yhym!- Louis odchrząknął. Spojrzałam na niego, a ten patrzył na mnie złowrogo. Od razu wiedziałam o co mu chodzi.
Odeszłam do stołu i podeszłam do okna.
- Jedziemy do studia, wiecie o tym?- zapytałam.
 - Wiemy- odpowiedzieli.
- To za 20 minut pod drzwiami.- powiedziałam i przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i wyłożyłam się na niej. Zamknęłam oczy i leżałam bez ruchu, czekając na chłopaków.

- Kayla!- usłyszałam głos Zayn'a.
Gwałtownie wyprostowałam się i usiadłam na kanapie. Wokół mnie stali chłopcy.
- Co jest?- popatrzyłam na nich.
- Zasnęłaś...- westchnął Liam- Idziemy?
- Yyy, tak idziemy!- wstałam na równe nogi i patrzyłam jak chłopaki wychodzą z salonu. Już miałam iść w ich ślady, kiedy ktoś nagle pociągnął mnie za rękę. Odwróciłam się i nie zdążyłam nic zrobić, bo Harry wpił się w moje usta.
- Teraz ci wybaczam- uśmiechnął się, kiedy się ode mnie odsunął.
Wyszliśmy przed dom i wsiedliśmy do samochodu.
- Do studia- poleciłam kierowcy i odjechaliśmy w znaną nam stronę.


-------------------------------------

Dodaję rozdział jeden dzień przed terminem, bo mam ważny powód, a mianowicie: Mam już kilka rozdziałów na zapas, bo ostatnio złapała mnie wena twórcza dzięki pewnej osobie :) A także informuję, że nowe rozdziały będą się pojawiać po większej liczbie wejść i komentarzy, więc wszystko zależy od Was.! :P

Jak Wam się podoba ten rozdział.? Nie wiem co Wy o nim sądzicie, ale mnie się nawet podoba :D
A tak w ogóle, to co u Was.? Ja tak piszę co u mnie, a Wy nic...

Kolejny rozdział jutro, może w czwartek, zależy kiedy będziecie chcieć...

Kama ;**

sobota, 20 października 2012

Rozdział 25

Przepraszam, że znowu mieszam, ale to dla Zuzy...
Wszystkiego Najlepszego Kochana Ty moja <33

- WOW!- usłyszałam głos Zayn'a, który najwidoczniej tak jak ja nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przekręciłam głowę w stronę chłopców, a na ich widok zaczęłam się po prostu śmiać. Każdy z nich miał rozdziawioną japę i nie mógł wydobyć z siebie nawet słówka.
Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?- powiedziałam po odebraniu.
- Dzień dobry. Mówi starszy aspirant Carol Reynolds. Czy rozmawiam z Kaylą Willson?
- Yyy... Tak, a o co chodzi?- zapytałam.
- O wczorajszy pożar. Proszę jak najszybciej przyjechać do komendy policji przy James's Park Station i wszystko pani wyjaśnię.
- Dobrze, będę jak najszybciej- i się rozłączyłam.- Chłopaki, jedziemy na policję.
Nie czekając na ich odpowiedź, wsiadłam do samochodu, który na szczęście jeszcze nie odjechał. Zespół zrobił to samo i odjechaliśmy w stronę komisariatu.

Dojazd zajął nam około 20. minut. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do środka.
Jakiś policjant pokierował nas do człowieka, z którym rozmawiałam przez telefon. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Na ścianach wisiało dość dużo medali, odznak i tego typu rzeczy.
- Dzień dobry- przywitał się mężczyzna, który wszedł za nami do owego pokoju.- Proszę siadać.
Każdy z nas usiadł na przyszykowanych dla nas krzesłach i z uwagą obserwowaliśmy policjanta, który zasiadł za biurkiem.
- A więc...- zaczął- Zapewne się domyślacie, po co was wezwano?
- Chodzi o pożar naszego domu, tak?- odezwał się Liam.
- Tak... A dokładniej o jego przyczynę. Już wiemy co nią było.
Moje serce na moment się zatrzymało. Zaraz miałam usłyszeć, że...
- Został podpalony...- powiedział z powagą facet.
- Że jak?!- zdziwiłam się- A to nie nasz budyń?!
- Gaz z kuchni dodatkowo pomógł w rozprzestrzenianiu się ognia, ale główną przyczyną było podpalenie od strony salonu. Dochodzenie nadal trwa, ale czy macie może jakieś przypuszczenia, kto mógł to zrobić?
- Nie...- powiedzieliśmy równo.
Podpalenie? W życiu bym nie przypuszczała, że dom mógł zostać podpalony? Kto to zrobił?
- No nic... Będziemy was informować na bieżąco, a na razie proszę załatwić sobie ochronę- polecił policjant.
- To zrozumiałe... To wszystko?- zapytałam.
- Na razie tak. Jeśli będzie coś więcej wiadomo, dam znać. Do widzenia- podaliśmy sobie ręce i wyszliśmy przed budynek policji.
- A to ci heca...- zdziwił się Niall.
- Mnie to mówisz?- powiedziałam cicho- Dobra ludzie! Jedziemy zwiedzać dom, bo na razie nic nie widzieliśmy.
Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do naszego nowego domu.

- Tata mówił, że dom jest większy, więc pewnie każdy z nas będzie miał osobny pokój- powiedziałam, podążając ścieżką prowadzącą do drzwi wejściowych. Otworzyłam je kluczem, który był schowany pod wycieraczką(pomysłowe) i weszłam do środka. Zapaliłam światło i nie byłam w stanie nic powiedzieć. Korytarz był przecudny!
- O Boże...- usłyszałam za sobą głos Harry'ego.
Zdjęliśmy wszyscy buty i weszliśmy dalej, gdzie była kuchnia.
- Raj na ziemi!- krzyknął Niall na jej widok.
Dalej był salon. Na jego widok japka mi się uśmiechnęła, a chłopacy zaczęli skakać z radości. Przeszliśmy dalej, gdzie była łazienka i BASEN, kryty basen... No nie mogę...
- Ale się będziemy pluskać!- krzyknął Lou, a mówiąc to, objął mnie i Harry'ego ramieniem.
- Dobra, dobra... Chodźcie na górę!- przeszłam do schodów i weszłam na piętro.
A tam... Długi korytarz z mnóstwem drzwi. Otworzyłam pierwsze z nich i zajrzałam do środka.
- Zamawiam!- krzyknął mi Zayn przez ramię. Reszta nie miała już nic do gadania, bo Mulat wpadł do pokoju, usiadł na środku dywanu i nie miał zamiaru się z niego ruszać.
Przeszliśmy dalej i tym razem to Liam otworzył kolejne drzwi.
- Hahaha!- zaśmialiśmy się.
- Świetny wybór stary!- wybełkotał przez śmiech Niall- Łazienka w sam raz do spania, hahaha!
- Oj cicho bądź...- Liam otworzył kolejne drzwi i wskoczył do środka- To mój!
Ja, Niall, Lou i Harry szliśmy dalej. Blondyn otworzył ostatnie drzwi po lewej stronie korytarza, które prowadziły do...
- Mój nowy pokój!- uradował się żarłok.
Harry otworzył drzwi naprzeciwko.
- No to ten jest dla mnie- uśmiechnął się do mnie i Lou.
- Chodź Kayla, idziemy dalej!- polecił Pasiak i złapał mnie pod ramię.
Podeszliśmy do drzwi obok pokoju Loczka. Otworzyłam je, a tam kolejna łazienka. Popatrzyliśmy się na siebie z Louis'em i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jeszcze tylko dwa pomieszczenia- teraz staliśmy przed przedostatnimi drzwiami- Ty czy ja?
- Ja...- westchnęłam i pchnęłam drzwi. A tam...
- Zgaduję, że to pokój dla ciebie- chłopak uśmiechnął się do mnie i zrezygnowany podszedł do ostatnich drzwi. Ja stałam obok mojego lokum, patrzyłam jak on otwiera pokój i dosłownie wbiega do niego.
- KEVIN!!!- krzyknął uradowany. Ja lecąc na złamanie karku podbiegłam do pomieszczenie gdzie przebywał Lou. Ale nie tylko ja, bo pozostali też się zbiegli. Weszliśmy do środka, a tam pokój urządzony chyba z myślą o Lou, bo na ścianie było wielkie zdjęcie gołębia!!!
- O Boże...- westchnęli chłopcy na widok Louis'a skaczącego po łóżku z radości. A ja nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać... Bez słowa wróciłam na swoje nowe terytorium i dokładniej się mu przyjrzałam. Podeszłam do dwóch szaf, które sięgały sufitu i podłogi. Otworzyłam jedną z nich. To nie była zwykła szafa, tylko drzwi do garderoby. No, no... tatuś się postarał. A co zdziwiło mnie najbardziej, to to, że ubrania były już kupione!
Zachwycona wyszłam z garderoby i zamknęłam ją.
- A tu co?- zapytałam samą siebie i otworzyłam drugą szafę. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu! Przeszłam kilka kroków na przód i właśnie znajdowałam się w pracowni?! Biurko, sztalugi, półka z kilkoma aparatami fotograficznymi i szafka z ołówkami i kredkami wszelkiego rodzaju!!!
- Jestem w niebie- powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Nie mogłam się temu nadziwić!
Uradowana wróciłam do pokoju i zabrałam z pierwszej szafy jedną z nowiutkich piżam i szlafrok.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do jednej z dwóch łazienek. Z przyzwyczajenia weszłam do środka...
- Aaaaaaa!!!- usłyszałam przeraźliwy krzyk Harry'ego, który SIEDZIAŁ NA KIBLU!!!
- Aaa... Moje oczy!!!- krzyknęłam, rzucając rzeczy, które trzymałam w rękach na podłogę i z trzaskiem wybiegłam na łazienki.
- Co się stało?- zapytał Liam, który szedł korytarzem.
- Harry na kiblu, to się stało!- krzyknęłam, a ten wybuchł śmiechem- I co cię tak bawi?!
- Powinnaś wiedzieć, że Harry nigdy nie zamyka się w łazience na zamek- wydusił przez śmiech.
- Co się dzieje?- zapytał zaciekawiony Niall, który właśnie wrócił z dołu.
- Kayla weszła Hazzie do łazienki- odpowiedział mu Liam. Blondas od razu zaczął się śmiać.
Po chwili z łazienki wyszedł Harry. Spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
- No sorry, ale ja zawsze miałam osobną łazienkę- powiedziałam.
- Ale od dzisiaj masz łazienkę z Harry'm i Lou- uśmiechnął się do mnie Zayn, który wyszedł w samych bokserkach z drugiej łazienki.
- Co, dlaczego?!- zaczęłam się awanturować.
- Bo mieszkacie po jednej stronie korytarza, a my po drugiej- wyjaśnił.
- No pięknie...- westchnęłam.
No ładnie... Ojczulek pomyślał o garderobie i pracowni, a o osobnej łazience to zapomniał...
- Dobra to teraz ja!- krzyknęłam i weszłam do łazienki.
Kąpiel... Tylko o tym teraz marzyłam... Rozebrałam się i weszłam pod strumień gorące wody. Rozkoszowałam się nią, ale nie dane mi było zażyć tej kąpieli w spokoju.
- Kayla! Wyłaź z tego kibla!- krzyki dobiegały z korytarza, a dokładniej z gardła Louis'a.
- Zaraz!- odkrzyknęłam i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się miękkim ręcznikiem, ubrałam nową piżamkę i czysta wyszłam na korytarz.
- Już- uśmiechnęłam się do Lou i dałam małego buziaka w policzek. Przeszłam do pokoju obok Harry'ego, który wyszedł z pokoju Pasiaka.
- Yyy... Pokoje ci się pomyliły?- zapytałam.
- Nie... Ja tylko poszedłem odciągnąć Louis'a od telefonu i sam pogadałem trochę z jego dziewczyną- wyjaśnił.
- Ahaaa...- westchnęłam- Ejj, a może by tak...
- Co?- Loczek popatrzył na mnie.
- Pójdziemy jutro do studia i zaprosimy tam dziewczyny Louis'a, Zayn'a i Liam'a, co ty na to?- wpadłam na ten pomysł dosłownie przed sekundą.
- Jasne, czemu nie- odparł.
- No to dobranoc- powiedziałam i cmoknęłam go lekko w dzióba. Potem obradowałam uśmiechem i weszłam do swojego pokoju. Harry to jedyny chłopak, któremu daję same buziaki z usta... 

Położyłam się do nowego łóżka i od razu  zmęczenie po dniu dzisiejszym dało się we znaki. Spojrzałam jeszcze na telefon, a potem od razu zasnęłam.

--------------------------------------------

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak mieszam. To się więcej nie powtórzy.!

No to mamy rozdział 25. Jak Wam się podoba, bo mnie bardzo :) To jeden z nielicznych rozdziałów, które mi się podobają.! Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy z tym pożarem.? Macie jakieś przypuszczenia, kto to mógł zrobić.?
Chciałam podziękować Wam za ostatnie komentarze i za to, że moje kochane Anonimki się podpisują. Buziaki dla Was;**

Z racji, że dodaję rozdział przed terminem(ZNOWU)to muszę przesunąć datę kolejnego na środę. Teraz już na pewno dodam go w tym dniu.!

Kocham Was <33

Kama ;**

czwartek, 18 października 2012

Rozdział 24

 Kochany Andżusiu Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzinek.!

Obudziłam się, ale nie miałam zamiaru na razie otwierać oczu. Choć kolejne łzy cisnęły się przez zamknięte powieki, ja nie chciałam ich wypuścić. Nie chciałam znowu zacząć płakać. Ostatni czas w moim życiu to najgorsze, co mnie mogło spotkać. Jest grudzień, czyli czas radości... Święta, koniec starego roku i powitanie nowego, a dla mnie to kolejne dni spędzone w samotności, bez rodziny. Teraz na szczęście mam chłopców, ale oni na pewno też pojadą do swojej rodziny, a ja zostanę sama, nawet nie wiem gdzie...
Nagle poczułam rękę spoczywającą na moim policzku, wcześniej jakoś nie zwróciłam na nią uwagi, ale teraz się poruszyła. Ktoś mi się przyglądał i to z bardzo bliska.
Otworzyłam lekko nadal zaspane oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Harry'ego. Uśmiechnęłam się na sam widok jego loczków, spadających mu na oczy. Wyciągnęłam rękę spod ciepłej kołdry i poprawiłam mu lekko czuprynę.
- Twój uśmiech mnie powala- odezwał się cicho chłopak, rumieniąc się przy tym.
Przejechałam ręką po jego policzku i odwróciłam się na plecy. Wpatrywałam się bezsensownie w sufit, tak jakbym nie słyszała jego wyznania. No bo co niby miałam mu powiedzieć? Chłopak podniósł się bez słowa z łóżka i wszedł do łazienki, cicho trzaskając drzwiami. Hałas obudził resztę chłopaków.
- Dzień dobry- usłyszałam głos Liam'a.
- Która godzina?- zapytał zaspanym głosem Zayn.
- 8.04...- odpowiedział mu Niall, ziewając.
Ja nadal leżałam bez ruchu na łóżku i tylko słuchałam, co się wokół mnie dzieje. Najdziwniejsze jednak było to, że Louis się nie odzywał, a przecież to on ma zawsze najwięcej do powiedzenia. Spojrzałam ukradkiem na niego, ale zaraz odwróciłam wzrok, bo chłopak dziwnie mi się przyglądał. Nie odwracał wzroku dłuższą chwilę i w końcu nie wytrzymałam.
- Co?- zapytałam, odwracając się do niego twarzą.
- Właśnie spędziłaś noc z dwoma chłopakami w łóżku, na dodatek w samej bieliźnie, nie przeszkadzało ci to, że musiałaś z nami spać?- zapytał Lou.
- Wczoraj nie miałam już siły się awanturować. To wszystko mnie przerasta. Zaraz święta, a mnie przytrafiają się same nieszczęścia- powiedziałam, a po moim policzku spłynęła jedna łza.
- Nie płacz... Teraz tylko musimy załatwić sprawy z tym pożarem i znaleźć nowy dom- powiedział chłopak, przytulając mnie. Na nasze łóżko położyli się też Liam i Niall, a Zayn stał nad nami z aparatem, który miałam przy sobie podczas pożaru i zaczął nam robić zdjęcia.
- Dziękuję wam chłopaki- powiedziałam, tuląc się mocniej do Louis'a.
Właśnie w tym samym momencie z łazienki wyszedł Harry. Widać było, że jest smutny, ale dla niepoznaki uwalił się na nas całym swoim ciężarem, poprawiając mi tym humor.
- Złaź z nas ciężarowcu!- krzyknął przez śmiech Liam.
- Jak mnie nazwałeś?- zapytał Hazza, ale nie czekając na odpowiedź, zaczął łaskotać każdego z nas po kolei, a my nie pozostawaliśmy mu dłużni.
Byłam wdzięczna chłopakom, że zajmują mój czas, abym nie myślała o swoich zmartwieniach. Teraz tylko oni mi zostali.
- Dobra, dobra... Koniec!- Niall ledwo wstał z łóżka i stanął obok Zayn'a, który nadal robił zdjęcia.- Idziemy na śniadanie!
Wszyscy na to przytaknęliśmy. Każdy z nas, po kolei wchodził do łazienki, aby ubrać się w ciuchy z wczorajszego dnia, bo tylko to ze sobą mięliśmy.
Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy do hotelowej restauracji. Ja tylko czasami się odzywałam, to chłopcy głównie mówili.

Śniadanie zajęło nam około 40. minut. Szliśmy właśnie korytarzem, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?- odezwałam się zachrypniętym głosem.
- Kayla? Jesteś chora?- usłyszałam zaniepokojony głos ojca.
- Co, nie!- odchrząknęłam- Co chciałeś?
- Zapytać jak sobie radzisz? Ty i chłopcy...
- Miło z twojej strony. Jak na razie jesteśmy w hotelu, właśnie wracamy ze śniadania.
- Jeszcze dziś będziecie mogli się przenieść do nowego lokum. Dziś w nocy, to znaczy u mnie w dzień... Kupiłem dla ciebie nowy dom. Większy...
- Co?!- krzyknęłam do telefonu, na co chłopcy ode mnie odskoczyli z przerażenia.- Jak to?
- No normalnie... Przecież nie mogę pozwolić na to, aby moja córcia i jej podopieczni mieszkali w hotelu, prawda?
- Ale... A... Gdzie, jak?- jąkałam się.
- Zaraz prześlę ci adres, ale będziecie mogli tam jechać dopiero wieczorem, bo jeszcze nie jest gotowy- powiedział poważnie ojciec.
- Dobrze... My i tak musimy dziś coś załatwić- mówiąc to, spojrzałam na Harry'ego, a dokładniej na jego brew.
- No to załatwione. Zaraz dostaniesz wiadomość, a teraz pa kochanie!- usłyszałam szybkie słowa taty, a potem już było tylko głucho...
- Co się stało?- zapytali zaniepokojeni chłopcy.
- Mamy nowy dom!!!- krzyknęłam uradowana na cały korytarz.
- Ale jak to?- pytali dalej.
- Tata kupił, ale możemy tam jechać dopiero wieczorem- powiedziałam, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Odczytałam treść SMS-a, gdzie widniał nowy adres.
- A więc zadania na dzisiaj: Jechać do szpitala z Hazzą i wprowadzić się do nowego domu!- powiedział Zayn.
- I coś zjeść!- dodał Niall, a my się zaśmialiśmy.

*godzinę później*

Byliśmy już w drodze do szpitala. Postanowiliśmy, że znowu ja i Lou pójdziemy z Harry'm do gabinetu.
Weszliśmy do środka, a w recepcji znowu siedziała ta sama baba co ostatnio. Podeszliśmy do niej, a ta znowu na nas nie spojrzała.
- Dzień dobry!- powiedziała głośno, a kobieta podskoczyła na krześle.
- Dzień dobry. Dobrze, że państwo są. Ten sam pokój co ostatnio, czyli 270- powiedziała miłym głosem... A to nowość...
Wjechaliśmy na odpowiednie piętro i weszliśmy do gabinetu, gdzie był ten sam lekarz.
- Dzień dobry- przywitaliśmy się.
- Witam i zapraszam- wskazał Harry'emu miejsce, gdzie miał usiąść, a ja i Lou usiedliśmy przy biurku. Nagle zauważyłam, że leżała na nim dzisiejsza gazeta. Bez słowa ją złapałam i popatrzyłam na pierwszą stronę.
- "Kayla Willson i One Direction bezdomni"- przeczytałam nagłówek i popatrzyłam na zdjęcie pod nim. Byłam na nim ja, chłopcy i nasz spalony dom. Rzuciłam gazetę na biurko i popatrzyłam na Loczka, który z cierpliwie czekał, aż lekarz skończy swoją pracę.
Po chwili chłopak podszedł do mnie i Lou. Oboje spojrzeliśmy na jego brew. Pozostała tylko mała blizna, ledwo widoczna. Podziękowaliśmy doktorowi i wyszliśmy ze szpitala. A tam... Ludzie... Mnóstwo ludzi zgromadzonych wokół naszego auta.
- O nie...- jęknął Harry, co chyba nie było przemyślane, bo teraz oni zauważyli i nas. Pytania, pytania i pytania. To było jedyne, co teraz słyszałam. Starałam się uciec, ale nie udawało mi się to. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę, to był Louis. Biegliśmy w stronę samochodu, a przed nami biegł Harry. Jakimś cudem udało nam się dostać do samochodu.
- Wpuśćcie nas!- krzyknął Loczek, a Niall otworzył nam drzwi. Szybko weszliśmy do środka i kierowca z piskiem opon odjechał spod szpitala.
- Jedziemy tam- pokazałam mu SMS-a z adresem nowego domu i już byliśmy w drodze.
Po jakiś 20. minutach byliśmy na miejscu. Wyszliśmy z auta i stanęliśmy przed nowym domem.

-----------------------------------------

Hey.!
Przepraszam, że znowu mieszam z dniem dodawania rozdziału, ale mam dwa powody: 1. Dziś są urodziny mojej przyjaciółki i specjalnie dla niej go dodaję. 2. Jestem chora i mi się nudzi ;/
Mnie rozdzialik się nie podoba, jest taki nijaki... :( Nie umiem pisać, tylko tyle powiem...

Chciałam podziękować Was bardzo za ostatnie komentarze, a szczególnie mojej meg, która mnie rozwaliła :P
Mam prośbę do moich Anonimków. Czy możecie się podpisywać, chociażby jedną literką.? Bardzo Was o to proszę, bo chciałabym Was jakoś rozróżniać :)

Postanowiłam, że rozdziały będę dodawać dwa razy w tygodniu, bo brakuje mi weny na pisanie kolejnych i po prostu zaraz mi ich braknie...

Następny w poniedziałek lub wtorek.!

Kama ;**

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 23

Płomienie. Tylko to teraz widziałam. Przecież to jest niemożliwe. Mój dom, jedyne miejsce, gdzie czułam się bezpiecznie płonęło! Moje życie to same nieszczęścia! A teraz...? Teraz nie mam nic... W tym momencie mogę powiedzieć, że jestem bezdomna. Ja- Kayla Willson, dziedziczka fortuny jestem bezdomna.
- Kayla!!!- usłyszałam krzyk prosto do ucha. Momentalnie się ocknęłam i popatrzyłam na stojących obok mnie chłopaków i kierowcę.
- Co?- powiedziałam obojętnie i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Niall od razu mnie przytulił, bo stał najbliżej. Ja bezradnie się w niego wtuliłam, a chłopcy wtulili się we mnie. Staliśmy tak, wtuleni w siebie, a straż, która właśnie przyjechała pod dom zaczęła gasić pożar.
Kiedy płomienie ustąpiły, z mojego domu zostało tylko... Właśnie, nic nie zostało! Gruzy, kupa gruzów... Dopiero teraz dotarło do mnie to, że w środku były moje wszystkie prace. Moje wszystkie rysunki, zdjęcia, projekty jasny szlag trafił, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Już nie miałam siły na to wszystko patrzeć, więc po prostu wsiadłam do samochodu i płakałam... Przez okno widziałam jak Liam dzwoni do kogoś, reszta chłopaków odgania paparazzi. No tak, przecież bez nich by się nie obyło... Kiedy Liam skończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i wsiadł do samochodu, a za im reszta i kierowca.
- Zadzwoniłem do Brendy i twojego taty. Wszystko już wiedzą- odezwał się cicho Liam.
- Jutro będziemy w porannej gazecie- wtrącił Zayn.
Siedzieliśmy w ciszy. Miałam już tego wszystkiego dosyć. Najchętniej strzeliłabym sobie prosto w łeb...
- No to co teraz?- zapytał cicho Louis.
- Jedziemy do jakiegoś hotelu. Musimy się przespać po tych przeżyciach...- polecił Liam, a my przytaknęliśmy.
Kierowca ruszył w stronę centrum. Po drodze nie odezwałam się ani słowem. Wlepiłam tylko pusty wzrok w szybę i patrzyłam na mijane miejsca. London Eye, Big Ben i wiele innych... Jedno nie dawało mi spokoju. Co było przyczyną tego pożaru? Wiedziałam, że o czymś zapomniałam, ale co to było?
Podjechaliśmy pod jakiś hotel. Nadal bez słowa wyszłam z samochodu i razem z chłopakami skierowałam się do wejścia, a kierowca odjechał do swojego domu, bo on nadal posiadał dom. Weszliśmy do środka i właśnie znajdowaliśmy się w holu, połączonym z recepcją. Ja, Harry, Niall i Liam usiedliśmy na kanapie, a Louis i Zayn podeszli do recepcjonisty w sprawie pokoi. Nie wiem dlaczego chłopcy zgodzili się, aby to akurat ta dwójka załatwiała pokoje, bo jestem pewna, że z tego wyjdzie coś złego, ale skoro tak postanowili to ok...
Czekaliśmy chwilę na nich, a kiedy już do nas dołączyli moje przeczucia okazały się słuszne. A mianowicie: te dwa bałwany załatwiły nam pokój! JEDEN POKÓJ! Na szczęście 4-osobowy, więc będzie tam więcej niż jedno łóżko.
Wsiedliśmy do windy i wjechaliśmy na piąte piętro. Skierowaliśmy się do danego pokoju, a tam?! Łóżka, dwa 2-osobowe łóżka. No pięknie... Trzy osoby na jednym łóżku, świetnie...
- Ja śpię z Kaylą!!!- usłyszałam głosy chłopaków, sama już nie wiem których. Ja po prostu weszłam do łazienki i jedyne co mi pozostało, to spanie w bieliźnie... Tak też zrobiłam.
Chwilę siedziałam w tej łazience, a kiedy wyszłam, zobaczyłam, że chłopcy już się podzielili. Liam, Zayn i Niall na jednym łóżku, więc mnie pozostało spać z Lou i Harry'm. Każdy z nich patrzył się na moje ciało, ale dla mnie to nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Oni leżeli w samych bokserkach, a ja bez słowa położyłam się między chłopakami i z mokrymi oczami zasnęłam.


--------------------------------------

Przepraszam, że taki krótki, ale kiedy pisałam ten rozdział kompletnie nie miałam weny. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie.
Rozdział ogólnie taki sobie...
Teraz nie oczekuje od Was konkretnej liczby komentarzy, bo jestem ciekawa ile osób skomentuje bez przymusu.
Chciałam też podziękować Wam za dotychczasowe komentarze. Kocham Was za to, że motywujecie mnie do dalszego pisania.

Kolejny rozdział w piątek...

Kama ;**

sobota, 13 października 2012

Rozdział 22

Obudziłam się w świetnym humorze. Sama nie wiem dlaczego, ale przeczuwam, że dzisiaj się coś stanie. Podniosłam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Tym razem nikogo nie spotkałam. Weszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Gotowa przeszłam do garderoby. Na dworze padał śnieg i było zimno, więc wybór ubrania chwilę mi zajął. Po długim namyśle wybrałam ten zestaw. Zabrałam ubranie i wróciłam do łazienki. Szybko nałożyłam na siebie kolejne ciuchy, a potem zajęłam się włosami. Wykonałam starannego warkocza, którego upięłam w koka. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i wyszłam na korytarz, gdzie natknęłam się na Zayn'a(?!).
- Dzień dobry Kaylo- przywitał się kulturalnie, co raczej nie było do niego podobne.
- Yyy... Cześć- zaczęłam niepewnie- Coś ty taki wesoły, kulturalny???
- Bo mam dzisiaj dobry dzień- uśmiechnął się.
- Ahaaa... Ja też- również posłałam mu uśmiech, a on stracił równowagę, ale utrzymał się na nogach. Przestraszałam się- Co ci jest?
- Nie nic, nie ważne- powiedział szybko i dosłownie wpadł do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
- Dobra, to było dziwne- powiedziałam do siebie i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie o dziwo nie było Brendy, tylko Liam.
- Cześć! Gdzie Brenda?- odezwałam się, siadając przy stole.
- Dokładnie to nie wiem... Ale znalazłem to, kiedy tu wszedłem- chłopak podał mi kartkę, która leżała na blacie kuchennym. Rozłożyłam ją i przeczytałam co na niej było: "Kay, chłopaki, dzisiaj mnie nie będzie. Rodzina przyjechała, więc muszę być w domu. Zrobiłam Wam śniadanie, ale obiad i kolację musicie zrobić sobie sami. Wierzę w Was, a jakby co to macie Harry'ego. Uważajcie na siebie. Całuję, Brenda".
- Ahaaa... I wszystko jasne- westchnęłam.
- Co jest jasne?- zapytał Louis, który właśnie wszedł do kuchni w swojej piżamce.
- O rany, rany!- krzyknęłam.
- Co jest?- zapytali zdezorientowani chłopcy.
- Po prostu ja kocham tą piżamkę!- podeszłam do Lou i przejechałam po jego torsie, gładząc materiał.
- Przestań, bo się podniecę!- powiedział oburzonym tonem, ale zaraz potem się zaśmiał.
Usiedliśmy przy stole, a Liam podał nam kanapki, które były w lodówce. Każdy z naszej trójki zjadł po dwie kanapki. Kiedy brałam ostatni kawałek do ust, ktoś niespodziewanie pocałował mnie w oba policzki. Zaskoczona obejrzałam się o tyłu i zobaczyłam uśmiechniętych od ucha do ucha Harry'ego i Niall'a.
- Yyy... A to z jakiej okazji?- zapytałam.
- Chcieliśmy wywołać uśmiech na twojej pięknej twarzyczce- Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej, a myślałam, że to już niemożliwe.
- To miłe dziękuję- wstałam i dałam obu całusa z policzek.
- A buuu...- niespodziewanie odezwał się Louis.
- Co się stało?- popatrzyliśmy wszyscy na niego.
- Nic się nie stało, ale ja też chcę buziaka- chłopak zrobił minę zbitego psa, a my w momencie zaczęliśmy się z niego śmiać. Ulitowałam się nad nim i dałam mu długaśnego buziaka z mlaśnięciem, a Lou w momencie się uśmiechnął.
- No to my też!- oburzyli się Liam i Zayn, który do nas dołączył. Ja tylko przewróciłam oczami i im też dałam buziaka.
- Dobra, koniec tego dobrego- powiedziałam, a chłopcy tak jakby posmutnieli- Idę do pokoju.- posłałam im ostatni uśmiech i już chciałam wyjść z kuchni, kiedy usłyszałam za sobą ciche westchnięcia. Odwróciłam się i zobaczyłam jak chłopcy siedzą przy stole, podparci na łokciach i patrzą się w sufit.
- Co wam?- zapytałam, a oni podskoczyli na krzesłach.
- Yyy... Nic... eee... Nie zwracaj na nas uwagi- Liam próbował się tłumaczyć, ale marnie mu to wyszło więc ja tylko wybuchnęłam śmiechem i weszłam na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju i usiadłam przy biurku. Wzięłam kartkę i zaczęłam szkicować jakąś sukienkę. W pewnym momencie przypomniało mi się zachowanie chłopaków. Co im się stało, że tak nagle odpłynęli? Mam dziurawe spodnie na tyłku, czy jak?! Nie no co ja gadam...
- Kayla!!!- usłyszałam krzyki Louis'a i Zayn'a.
- Co?!- odkrzyknęłam.
- POMOCY!!!!!- teraz się przestraszyłam. Szybko wybiegłam z pokoju i stanęłam na środku korytarza. Odwróciłam się w stronę schodów, ale nie dane mi było iść dalej, bo z dołu przybiegli chłopcy, a dokładniej Louis i Zayn uciekali przed Harry'm i Niall'em, a Liam gonił ich, bo chciał ich zatrzymać. Jednak udało się to mnie, ale zupełnie nieświadomie, a mianowicie chłopcy na mnie wpadli i jednym słowem rozległ się wielki huk... Zaliczyliśmy bliski kontakt z podłogą, a najbliższy ja!
- Złazić!!!- krzyknęłam z samego dołu góry ludzi, która nagle urosła na środku korytarza.
- Zabiję!!!- krzyknął Harry, kiedy już staliśmy na nogach. Louis i Zayn w momencie zaczęli się śmiać, Niall i Harry robili się coraz bardziej czerwoni, a Liam tylko kręcił głową.
- O co tym razem poszło?- zapytałam, bo jako jedyna nie byłam wtajemniczona w całą sprawę.
- Dobra, już nie ważne. Kiedyś ci powiem- Lou puścił mi oczko, a ja zrobiłam minę "WTF?".
- Chłopcy, może pójdziemy dziś do studia nagrać jakąś piosenkę?- rzuciłam nagle pomysł. Wszyscy się zgodzili. Chłopcy poszli się ubrać i co oni tam jeszcze muszą zrobić, a ja zeszłam do kuchni.
Nagle naszła mnie ochota na budyń. Zajrzałam do szuflady, gdzie były tego typu rzeczy i wyciągnęłam jedno opakowanie. Już zaczynałam przygotowywać jedzenie, gdy dołączył do mnie Niall i Liam.
- Ooo... budyń!- ucieszył się Blondyn- Dla mnie też robisz?
- Nie, ale mogę zrobić- uśmiechnęłam się do niego.
- No to mnie też- wtrącił się Liam.
Zaczęliśmy przygotowywać budyń dla wszystkich. W między czasie dołączył do nas Harry i Zayn.
- Ludzie!!!- usłyszeliśmy nagle głos Louis'a- Błagam was, chodźcie szybko do drzwi frontowych!
My, jak na złamanie karku zerwaliśmy się w kierunku drzwi. Wyszliśmy na zewnętrzne schody, a tam?! Louis robił na śniegu orła... No nie mogę z tym gościem. Na jego widok wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Chłopcy dołączyli do Pasiaka, a ja wróciłam się do domu po aparat i zaczęłam robić im zdjęcia. Bawiliśmy się na śniegu dobrą chwilę, kiedy podjechał po nas samochód. Wsiedliśmy wszyscy do niego i ruszyliśmy do studia. Cały czas miałam wrażenie, że o czymś zapomnieliśmy.

*trzy godziny później*

Byliśmy już w drodze powrotnej do domu. Udało nam się nagrać jedną piosenkę i zjeść obiad. Uczucie, że o czymś zapomniałam nie opuściło mnie ani na minutę. Zostało nam do domu już tylko 100 metrów, kiedy nagle zobaczyłam przed nami coś jasnego. Siedziałam na miejscu pasażera, więc miałam lepszy widok, ale nadal nie mogłam określić, w którym miejscu to jest. Kiedy ja przyglądałam się owemu światłu, chłopcy z tyłu bawili się w najlepsze.
Podjechaliśmy bliżej danego blasku i już wtedy wiedziałam gdzie i co to jest. Byliśmy pod bramą naszego domu, a to światło to...
- POŻAR!!!!!- wydarłam się na cały samochód, jak nie dalej.


--------------------------------------

Nie, nie, po prostu nie... Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie udało się Wam dodać tyle komentarzy.? Nie sądziłam, że to się uda, ale UDAŁO SIĘ.! Dlatego w nagrodę za Waszą ciężką pracę dodaję rozdzialik :)
Dajcie znać czy Wam się podoba.?

Dziękuję Wam bardzo, bardzo.!

Kolejny po (już) 20 komentarzach...

Kama ;**

piątek, 12 października 2012

Rozdział 21

...Harry'ego!!! Chłopak dawał temu bydlakowi z pięści prosto w nos, ale Mike nie pozostawał mu dłużny. Przyłożył Loczkowi z całej siły w oko. Na sam widok zaczęłam krzyczeć. Wokół nas zaczęła się już zbierać spora grupa uczniów. W tłumie zobaczyłam Barnson'a. O nie...
- Willson, znowu ty?!- podszedł do mnie, nie zwracając uwagi na bójkę.- Zostajesz wywalona ze szkoły!
Nie przejęłam się tym teraz. Podniosłam się z ziemi i bez słowa podbiegłam do Harry'ego i Mike'a. Próbowałam ich rozdzielić, ale na marne. Najgorsze jednak było to, że ludzie którzy bezczynnie gapili się na tą całą sytuację nie robili po prostu nic!!!
W końcu udało mi się złapać rękę Mike'a i pociągnęłam go tak, że upadł na ziemię. Miał rozwalony nos, podbite oko i mocno poszarpaną kurtkę. Gorzej było z Harry'm. Spojrzałam na niego, ale od razu miałam ochotę odwrócić wzrok. Podbite oko, rozcięta brew i warga, rozwalony nos, no po prostu masakra.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę samochodu Louis'a, którym przyjechał, przez tłum buczących na mnie debili. Zignorowałam ich. Wyjęłam w kieszeni Hazzy kluczyki do samochodu i zajęłam miejsce kierowcy. Chłopak usiadł obok mnie. Jechaliśmy do domu, nie odzywając się do siebie ani słowem.
-Dziękuję- przerwałam tą ciszę.
- Ale za co?- on popatrzył na mnie swoimi przekrwionymi oczami.
- Za to, że stanąłeś w mojej obronie- uśmiechnęłam się lekko.

Podjechaliśmy pod bramę, gdzie stał tłum paparazzi. Każdy robił zdjęcia.
- No pięknie...- westchnął Harry i założył kaptur na głowę, zakrywając z grubsza rany na twarzy.
Ja trąbiłam ile wlezie na tych baranów z aparatami. W końcu udało mi się dostać do bramy.
Podjechałam pod dom i wysiedliśmy z auta. Weszliśmy do domu, a w progu natknęliśmy się na pozostałą czwórkę i Brendę.
- Boże drogi, co ci się stało?!- kobieta zaczęła oglądać twarz Harry'ego.
- Ałaaaaaaaaa!!!- wydarł się chłopak.- To boli!!!
- Trzeba było się nie bić!- teraz głos zabrał Liam.
- Czyś ty go końca zgłupiał?!- krzyczał Zayn.
- Dajcie mu święty spokój! On stanął w mojej obronie!!!- nie wytrzymałam dłużej.
Pobiegłam na górę, pozostawiając chłopaków i Brendę z minami "WTF?".
Wpadłam do pokoju i najprościej rzecz ujmując uwaliłam się na łóżko. Po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Nie chciałam żeby tak wyszło. To przeze mnie, przez moje wcześniejsze zachowanie Harry jest pobity. Teraz wiem, że podjęłam dobrą decyzję, postanawiając się zmienić. Wywalili mnie ze szkoły, więc już nie będę miała problemu z tymi baranami.
Z rozmyśleń wytrąciło mnie pukanie do drzwi. Szybko wytarłam łzy i usiadłam na łóżku.
- Proszę- powiedziałam cicho. Drzwi otworzyły się, a za nimi stał Harry. Wyglądał już trochę lepiej, ale nadal to rozcięcie na brwi wyglądało okropnie.
- Musimy jechać do szpitala- powiedział prosto z mostu.
- Dlaczego?- zapytałam, bo do końca nie wiedziałam po co mamy tam jechać.
- Brenda mówi, że tą ranę- wskazał na brew- trzeba zaszyć. Jest głęboka i zwykły plaster tu nie pomoże.
- Aha...- powiedziałam krótko i podeszłam do Loczka, patrząc mu w oczy- Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma sprawy- powiedział cicho, nie odrywając oczu od mojego wzroku- to był mój obowiązek.
- Wcale nie... Mogłeś mnie zostawić na pastwę losu z tym typem i po prostu na mnie czekać w samochodzie, a ty nie... I za to ci dziękuję- powiedziałam i cmoknęłam go szybko w te jego piękne usteczka.
- Kaleka, idziemy!!!- usłyszeliśmy krzyk Zayn'a z dołu. Posłaliśmy sobie jeszcze szybkie uśmiechy i zeszliśmy na dół.
Ubraliśmy się szybko i wyszliśmy przed dom. Wsiedliśmy do samochodu i kierowca ruszył w stronę szpitala.
Na miejscu postanowiliśmy, że tylko ja, Harry i Louis wejdziemy do szpitala, a reszta poczeka na nas w samochodzie, aby nie robić większego zamieszania. Chłopcy założyli ciemne okulary i kaptury na głowy.
Stanęliśmy przy okienku recepcyjnym. Za szybą siedziała jakaś starsza kobieta.
- Przepraszam, ale musimy pilnie spotkać się z jakimś chirurgiem- powiedział Lou.
- Umówieni?- zapytała, nawet na nas nie patrząc.
- Yyy... Nie... Mamy tu nagły przypadek- kontynuował chłopak.
- Przyczyna wizyty?- dalej pytała kobieta. Powiem szczerze, że działa mi już na nerwy. Nie patrzy z kim gada tylko zajmuje się nie wiadomo czym, a to podobno ona pozwala pacjentom przejść dalej. Co za babsztyl!
- Słuchaj no!- teraz to ja mówiłam- Gdybyśmy nie mięli potrzeby przyjścia tu, to chyba byśmy sobie czasu nie zajmowali, no nie?!
Dopiero po moich słowach recepcjonistka na nas spojrzała. Chłopcy gapili się na mnie jakby nie wiedzieli, że umiem się awanturować.
- Przepraszam...- odezwała się kobieta- Trzecie piętro, sala 270.
- Dziękuję!- powiedziałam i ruszyłam w stronę windy, a chłopcy za mną. Kiedy drzwi windy się zamknęły oni w końcu mogli zdjąć te okulary.
- Musimy częściej cię zabierać na takie wyprawy w miejsca publiczne- zaśmiał się Lou.
- Taaa...- westchnęłam- Ja już po prostu nie mogłam patrzeć jak ten babsztyl obchodzi się z pacjentami.
Po tych słowach winda się zatrzymała. Wyszliśmy z niej i skierowaliśmy się do wyznaczonego pokoju. W środku siedział starszy mężczyzna i uzupełniał jakieś dokumenty.
- Yhym...- odchrząknął Lou. Lekarz spojrzał na nas i odszedł od biurka.
- Dzień dobry.- przywitał się- W czym mogę pomóc?
- Mamy tu mały problem- Pasiak krzywo się uśmiechnął i pociągnął przed siebie Harry'ego.
Loczek zdjął kaptur i pokazał swoją posiniaczoną twarz.
- Uuu...- odezwał się mężczyzna i zaczął oglądać rany.- Co się stało?
- To moja wina- odezwałam się cicho- On stanął w mojej obronie.
- Oj Harry, Harry. Trzeba będzie to zaszyć- spojrzał na brew chłopaka.
- Pan nas zna?- zdziwiliśmy się.
- Tak, to znaczy... Z opowiadań córki. Ona was uwielbia- zaśmiał się lekarz, szykując jakąś igłę i nić. Na sam widok musiałam usiąść.
- Miło nam- powiedział Harry, siadając na miejscu, które wskazał mu lekarz.
- Jeszcze tylko małe znieczulenie i zaczynamy szycie, a potem będę miał do was prośbę. Mam nadzieję, że mi nie odmówicie?
- Jeśli chodzi o autografy, to nie ma problemu- teraz odezwał się Louis.
Lekarz zrobił swoje i podał chłopakom kartkę, na której mięli się podpisać. Szybko to zrobili.
- Proszę pokazać się przed świętami na zdjęcie szwów- polecił lekarz.
Podziękowaliśmy za szybkie przyjęcie i skierowaliśmy się do windy. Zamaskowani wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu. Dziwiło mnie to, że nie było wokół niego żadnych fanek. Może po prostu nie rozpoznały auta.
Ruszyliśmy do domu. Było już ciemno. Nawet nie wiedziałam, ze tak długo nas nie było.
- No i jak?- zapytał Liam w drodze powrotnej.
- Przed świętami mamy się pokazać- odpowiedział mu Harry.
- Mam nadzieję, że Brenda ma dla nas jakąś kolację, bo jestem głodny...- odezwał się Niall.
- Jak zawsze...- westchnęliśmy wszyscy równo.
Kiedy dojechaliśmy do domu było już grubo po 21.00. Weszliśmy do środka. Chłopcy od razu wpadli do kuchni, a ja cichaczem weszłam na górę. Weszłam do łazienki i nalałam wody do wanny. Rozebrałam się i zanurzyłam w niej. Rozkoszowałam się ciepłem do samego końca, a kiedy ostygła wytarłam się i założyłam szlafrok. Otworzyłam drzwi od łazienki i... a to nowość! Wpadłam na Niall'a.
- Witam!- krzyknął uradowany, pewnie dlatego, że miał ręce pełne jedzenia.
- Hej... Nie za dużo tego?- spojrzałam na jego "towar".
- Nie e... Chcesz coś?- pokazał zawartość rąk.
- Nie, dzięki...- uśmiechnęłam się do niego, a ten upuścił całe jedzenie.
- O Boże!- krzyknął, kiedy zakapował co zrobił. Szybko zaczął zbierać to, co wylądowało na podłodze. Ja tylko się zaśmiałam i pomogłam mu. W pewnym momencie nasze oczy się spotkały. I znowu zatopiłam się w tych jego prześlicznych tęczówkach. Zaczęłam się do niego przybliżać, a on do nie. Dotknęłam lekko jego warg. Musnęłam je... Nie mogłam się oprzeć, one mnie do siebie przyciągały. Nagle usłyszałam kroki, dobiegające ze schodów. Spojrzałam mu jeszcze raz w oczy, a potem uciekłam do sypialni, pozostawiając go samego na korytarzu. Opadłam na łóżko i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle zrobiło mi się zimno. Spojrzałam na siebie i dopiero teraz zajarzyłam dlaczego. Nadal miałam na sobie tylko szlafrok. Szybko ubrałam piżamę i położyłam się do łóżka. Sięgnęłam po telefon i napisałam SMS'a do Niall'a: "Dobranoc ;**". Uśmiechnęłam się do ekranu i wcisnęłam klawisz "wyślij". Odłożyłam telefon, ale niepotrzebnie, bo chwilę potem dostałam wiadomość. Otworzyłam ją: "Dziękuję. Za to na korytarzu też. Przepraszam za to jedzenie... Do jutra;**". Odpisałam: "Nie masz za co przepraszać. Paa ;**". Odłożyłam telefon i momentalnie zasnęłam.


----------------------------------------

Tak jak obiecałam, po 20. komentarzu dodaję kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Przepraszam też, że dopiero teraz, ale miałam dzisiaj występ przed nauczycielami i musiałam się uspokoić :)

A teraz UWAGA!
Kolejny rozdział pojawi się się dopiero po 40. komentarzach, bo muszę zyskać na czasie, aby go dokończyć. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie, ale wiem, że dacie racę, bo skoro w jeden dzień dostałam ponad 20 przemiłych komentarzy, to 40 może w kilka dni będzie...

Pozdrawiam.!

Kama ;**

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 20

Obudziłam się w objęciach Harry'ego. Harry'rgo?! Co ja tu robię?!- przez chwilę nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, ale zaraz dotarły do mnie wczorajsze wydarzenia. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Niall'a śpiącego na fotelu do góry nogami. Nie wiem czemu w takiej pozycji, ale tak spał... A Louis leżał na ziemi z kciukiem w buzi. Musiałam to uwiecznić. Złapałam mój telefon, który leżał na stoliku. Pstryknęłam chłopakowi fotkę, zobaczyłam godzinę- była 5.47 i odłożyłam telefon, tam gdzie leżał. W tym samym momencie Harry mocniej mnie przytulił i znowu opadłam bezradnie na kanapę.
- Yyy... Harry- szepnęłam mu do ucha. Ten tylko się uśmiechnął. Nie no szczyt...- Harry- powtórzyłam głośniej. Zero reakcji. Próbowałam się uwolnić z jego objęć. Na marne... Ten chłopak jest niemożliwy nawet jak śpi...!
Byłam skazana na bezczynne leżenie na kanapie.
Nagle zauważyłam, że Niall zaczyna się wiercić.
- Zaraz się wywali- powiedziałam sama do siebie. I nie myliłam się. Nogi Horan'a rozjechały się i chłopak nie miał jak się ruszyć.
- Yyy... Pomoże mi ktoś?- zapytał szepcząc, a ja zaczęłam się cicho śmiać- Kayla?
- Nooo...- odszepnęłam.- Cicho bądź, jest wcześnie.
- Ok, ale czy możesz mi pomóc?
- Chętnie, ale nie mogę się ruszyć- westchnęłam.
- Co, czemu?- Niall podniósł lekko głowę i zobaczył co stoi mi na przeszkodzie. W momencie zaczął się cicho śmiać.
- Ohhh... Zamknij się... Sam nie jesteś w lepszej sytuacji.
- Racja... Ja nie mogę się ruszyć, bo co bym nie zrobił, to spadnę na łeb...
- Przykro mi- zaśmiałam się.
Leżeliśmy bezczynnie jakiś czas, kiedy nagle Louis zaczął się budzić. Podniósł głowę z podłogi i pierwsze co zobaczył, to głowa Niall'a zwisająca z fotela.
- Co ty wyprawiasz?- zdziwił się.
- Ćwiczę jogę- powiedział Blondyn z wyrzutem- pomóż mi!
Lou zaczął się śmiać i nie mógł się pohamować. Chichrał się na tyle głośno, że myślałam, że obudzi Hazzę. Taaa... Jego to by nawet roboty drogowe za uchem nie obudziły. Odwróciłam wzrok na chłopaków. Lou z lekkimi trudnościami udało się pomóc przyjacielowi.
- No, to teraz ja...- odezwałam się. Oni podeszli do kanapy i zaczęli się śmiać.
- Ładnie, ładnie...- wydusił przez śmiech Niall.
- I z czego tak rżycie? Pomóżcie mi!- poleciłam i od razu tego pożałowałam. Oni najnormalniej w świecie zaczęli się na mnie kłaść!
- Co wy wyrabiacie?! Złazić?!- wydarłam się równocześnie z Harry'm.
- Witamy!- teraz balast przeniósł się na samego Harry'ego, a ja mogłam wstać.
- Dzięki chłopcy, chociaż i tak wam nie daruje wyłożenia się na mnie plackiem- zagroziłam i pobiegłam na górę, zostawiając chłopaków samych. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Następnie umyłam zęby i rozczesałam włosy.
W samym ręczniku wyszłam na korytarz i przeszłam do garderoby. Wybrałam to, bo dzisiaj niebo było całkowicie zachmurzone. Jak ja nienawidzę takiej pogody... Na dodatek musiałam iść do szkoły...
Gotowa zabrałam jeszcze torbę z pokoju i zeszłam na dół. W kuchni była już Brenda i robiła śniadanie.
- Dzień dobry- przywitałam się, siadając przy stole.
- Witam i życzę smacznego- podała mi miskę płatków z mlekiem i babeczkę z malinami. Szybko to zjadłam i spojrzałam na zegarek- była 7.46.
- Zaraz się spóźnię do szkoły!- krzyknęłam.
- Ojej, a ja nie powiadomiłam kierowcy, przepraszam...
- Ja mogę cię podwieźć- zaoferował swoją pomoc Louis, który właśnie wszedł do kuchni w towarzystwie Niall'a.
- Dzięki... Ratujesz mi życie- pociągnęłam go do drzwi. Ubrałam kurtkę, buty i gotowa wyszłam przed dom.
- Louis, szybciej!- krzyknęłam.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek tak się będziesz spieszyć do szkoły- zaśmiał się, kiedy wsiadaliśmy do jego samochodu.
- Mam pierwszy angielski i nie mogę podpaść nauczycielowi- wyjaśniłam.
Jechaliśmy w stronę mojej budy w milczeniu.
- Dziękuję- Lou nagle się odezwał.
- Za co?- spojrzałam na niego.
- Za wczoraj. Dzięki tobie zapomniałem o kłótni z Eleanor.
- Nie ma za co... Po prostu musiałam coś zrobić- uśmiechnęłam się.
- Jesteśmy- powiedział i auto zatrzymało się.
- Dzięki, jesteś kochany- chciałam go pocałować go w policzek, ale i tak lekko dotknęłam jego ust. Speszona wyszłam z samochodu na zimne powietrze. Miałam ochotę wrócić do ciepłego wozu, ale nie mogłam. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek, a Lou odjechał, bo dziewczyny zaczęły się dobierać do jego auta.
Pobiegłam do klasy, w której miałam pierwszą lekcję. W ostatniej chwili zdążyłam przed Barnson'em.
Angielski to była jedyna lekcja, na której dzisiaj uważałam. Na innych zajęłam się rysowaniem tego...
Pod koniec ostatniej lekcji, czyli matematyki wysłałam do Louis'a SMS-a: "Daj znać kierowcy, żeby po mnie przyjechał. Dzięki ;**". Od razu dostałam odpowiedź: "Załatwione. Kierowca w drodze".
Po dzwonku wyszłam przed szkołę, a tam ŚNIEG!!! No tak... Zima... W końcu mamy już środek grudnia. Jak ten czas szybko zleciał. Dopiero miałam urodziny, dopiero chłopcy się wprowadzili. Dopiero zmarła Amy i Dylan się wyprowadził...
Moje rozmyślania przerwał Mike.
- Dawno ci tu nie było- podszedł do mnie.
- Jak widzisz, wróciłam. Daj mi spokój!- podniosłam głos.
- Nie unoś się tak- zaczął się do mnie dobierać, obejmować.
- Zostaw mnie!!!- krzyknęłam. Próbowałam się wyrwać, ale on nic sobie z tego nie robił. Obmacywał mnie, a ja biłam go pięściami w klatkę piersiową.
- Przestań. Wiem, że tego chcesz...
- Nie!!!- wydarłam się i w tym samym momencie ktoś mnie złapał od tyłu i odepchnął tak, że upadłam na ziemię. Podniosłam głowę, a tam Mike dostawał w mordę od...


-----------------------------------

No i mamy 20. rozdział.
Powiem szczerze, że jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów.
Mam nadzieję, że Wam też się podoba.

Jedna osoba poprosiła, abym jednak pokazała jak wyglądam, a więc tutaj macie LINK do mojego profilu na facebook'u. Jakby co, to przyjmuję zaproszenia od wszystkich(ale to tak na marginesie) :)
Czekam na Wasze opinie, co do rozdziału.

Kolejny rozdział dodam po 20. komentarzach.

Kama ;**